Data premiery jest oczywiście nieprzypadkowa - film o silnej kobiecie, ba najsilniejszej kobiecie Wszechświata, wchodzi do polskich kin w Dzień Kobiet (ogólnoświatowa premiera odbyła się dwa dni temu). Pierwsze reakcje zagranicznych fanów jasno pokazują, że warto było czekać.
Tym razem w fabule dostajemy bardzo ciekawe combo - silną kobiecą bohaterkę i nostalgiczną wycieczkę do lat 90. Carol Danvers dysponuje nieprzeciętnie imponującymi mocami i na co dzień trudni się wyłapywaniem zmiennokształtnej rasy Skrulli. Stworzenia te uznane są za terrorystów zagrażających całej galaktyce. Carol oddaje temu zajęciu całą swoją uwagę - nie pamięta bowiem swojego poprzedniego życia. Czasem dopadają ją urywki wspomnień, ale nie może ich złożyć w całość. Praca pomaga jej się skupić.
W trakcie jednego z pościgów Carol rozbija się na planecie roboczo nazywanej C-35. Czyli ziemi. Jest rok 1990, a amerykański rząd za bardzo nie wie, co robić z przybyszami z kosmosu. Jedną z pierwszych osób, jakie Kapitan Marvel spotyka po katastrofie, jest młody agent Nicolas Fury. Razem będą walczyć z zagrażającym ziemi zagrożeniu. W międzyczasie okazuje się też, że Carol pochodzi właśnie stąd.
Fani film obejrzeli i większości się zgadzają, że obraz oferuje dobrze wyważoną mieszankę nostalgii, ciekawych wątków komicznych, nowatorki sposób prowadzenia historii. Przy okazji podkreślają, że film zgrabnie oddaje honor także komiksom, na podstawie których powstał.
Jedna z widzek podkreśliła, że nigdy wcześniej nie mogła aż tak zidentyfikować się z jakimkolwiek bohaterem:
"Kapitan Marvel" jest absolutnie odjazdowa. Nigdy wcześniej nie mogłam się aż tak utożsamić z bohaterem Marvela. Jest upartym, dowcipnym dzieckiem lat 90. - dokładnie tak lubię o sobie myśleć.
Ktoś inny podkreśla, że film jest pełen smacznych niespodzianek:
"Kapitan Marvel" to pełen odjazd. Film ma kilka fajnych niespodzianek, których się nie spodziewałem. Tajemnica i historia pochodzenia bohaterski jest wciągająca i zabawna. Brie Larson jest niesamowita i zrobiła fantastyczny pierwszy krok do tego uniwersum.
Podobno retro klimat też nic nie zostawia do życzenia:
"Kapitan Marvel" ma świetny 'najntisowy' nastrój filmów science-fiction zupełnie niepodobny do innych filmów Marveala. Jest retro, wciągający, tajemniczy i pełen głupkowatego humoru. Jest zabawny w zaskakujących filmach i pełen rozmachu w odpowiednich. Jest rozrywkowy, bo ciągle się zmienia. Ma to, czego trzeba.
Brzmi zachęcająco. Czy polskim widzom też przypadnie do gustu, okaże się naprawdę szybko.