Odpowiedź na pytanie postawione wyżej brzmi: to bardzo prawdopodobne. Oczywiście, nie wszystkie te filmy muszą powstać, bo prace mogą zakończyć się np. na etapie scenariusza, ale z pewnością w ciągu najbliższych kilku lat na ekranach często będziemy oglądać filmy nawiązujące do wydarzeń sprzed lat. Bo swój interes mają w tym i producenci, i rządzący.
"Dobry, wielki polski film patriotyczny" to projekt bardzo bliski ministrowi kultury. Jeszcze w 2016 roku Gliński ogłosił, że rozpisuje konkurs na scenariusz produkcji fabularnej "z zakresu historii Polski". Zresztą, nie tylko ten polityk związany z PiS twierdzi, że trzeba zawalczyć o takie filmy. - Polityka historyczna powinna być prowadzona w sposób bardzo aktywny, stąd muzea, również produkcje filmowe pokazujące bohaterów. Jest czymś skandalicznym, że film pokazujący rotmistrza Pileckiego musiał być robiony za pieniądze pochodzące ze zbiórki obywatelskiej - mówił w 2015 roku ówczesny minister SWiA Mariusz Błaszczak. - To się tyczy także produkcji, które dotyczą pokazywania Polaków, którzy zostali zamordowani przez Niemców, dlatego, że chronili Żydów - dodawał.
Nagrody w wysokości 30 tys. złotych każda zdobyły w konkursie scenariusze: Marka Ławrynowicza o okupacyjnych losach Brunona Schulza, Tomasza Klimali o Towarzystwie Gimnastycznym "Sokół" i Roberta Glińskiego o mordzie katyńskim zatytułowany "Sanatorium Gorkiego". Ten ostatni według serwisu Filmpolski ma pojawić się w kinach we wrześniu przyszłego roku.
- Około 40 różnych filmów historycznych jest w różnych fazach produkcji - powiedział natomiast minister Gliński w rozmowie z TVP Info w marcu tego roku. - To jest "Kurier", to są "Legiony", które we wrześniu mają premierę. To jest film "Młody Piłsudski" (sic!) Michała Rosy. To jest film "Klecha" o ks. Romanie Kotlarzu zamordowanym po czerwcu 1976 roku, po wydarzeniach radomskich przez SB. Więc staramy się z różnych stron tę historię opowiadać - dodał minister. Jak podkreśla Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego na swojej stronie, będą to także koprodukcje międzynarodowe.
Mirosław Baka na planie filmu 'Klecha' MARTA DUDZINSKA
O części z tych filmów na pewno trudno będzie dyskutować w oderwaniu od polityki. Może nie będą to aż tak gorące debaty, jakich byliśmy świadkami przy okazji premiery "Smoleńska", ale na pewno ich nie zabraknie - wystarczy przypomnieć kontrowersje związane z odwoływanymi pokazami "Wołynia" Wojciecha Smarzowskiego.
Już od kilku lat zauważamy, że polskie kino cieszy się wśród widzów coraz większą popularnością. Jak informuje PISF, 33 procent wszystkich biletów kinowych kupionych w 2018 roku było biletami na polskie filmy. "Frekwencja całkowita w polskich kinach wyniosła rekordowe 59,7 mln widzów. 2018 był również rekordowym rokiem jeśli chodzi o polskie filmy – 19,8 mln widzów odwiedziło kina i obejrzało polskie produkcje. Premierowo pokazano 384 filmy, z czego 41 było filmami polskimi". W zeszłym roku najchętniej oglądanym polskim tytułem był "Kler", który przyciągnął do kin prawie 5,2 mln osób.
Jeśli chodzi o filmy historyczne, na wielkim ekranie w ciągu ostatnich pięciu lat można było zobaczyć m.in. "Miasto 44" Jana Komasy, "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego czy "Historię Roja" w reżyserii Jerzego Zalewskiego.
Za kino historyczne w ostatnich miesiącach wzięli się zarówno uznani reżyserzy, jak Władysław Pasikowski, którego "Kurier" wszedł do kin 15 marca, jak i ci zdecydowanie mniej doświadczeni - "Klecha" to pełnometrażowy debiut Jacka Gwizdały, który ma na koncie reżyserię dwóch tytułów dokumentalnych.
Jedni będą jak najwierniej odtwarzać wydarzenia sprzed lat, inni twórcy dają sobie większą wolność artystyczną. - "Kurier" nie jest filmem o prawdziwym Janie Nowaku-Jeziorańskim, a bardziej o jego przygodach, o tym co musiał przejść w trakcie trudnej misji przedostania się z Anglii do Polski, mając przy sobie tajne informacje, które nie mogły wpaść w ręce Niemców - tłumaczył Philippe Tłokiński, który gra w filmie Pasikowskiego tytułową rolę.
"Kurier" reż. Władysław Pasikowski - zwiastun
Inicjatorami powstania "Kuriera" byli dyrektorzy Muzeum Powstania Warszawskiego, Jan Ołdakowski oraz Dariusz Gawin. Dlatego, chociaż w filmie nie wszystko jest zgodne z prawdą historyczną 1:1, to specjaliści z muzeum pracowali nad tym, by Pasikowski i jego ekipa mogli wiernie odtworzyć rzeczywistość z 1944 roku.
- Przygotowaliśmy liczący kilka tysięcy zdjęć materiał, który pokazywał, jak wyglądało każde miejsce, które zainteresowało reżysera w kontekście filmu. Wyobraziliśmy sobie Kuriera, patrząc na te zdjęcia historyczne. Sprawdziliśmy, jak wyglądała wtedy okupacyjna ulica, mieszkanie konspiracyjne, gabinet premiera Wielkiej Brytanii, czy miejsce, w którym obozują partyzanci - wspomina Ołdakowski.
"Klecha" z kolei opowie o prześladowanym przez SB księdzu Romanie Kotlarzu, który wspierał radomskich robotników w czasie czerwcowych strajków w 1976 roku i zginął po pobiciu przez "nieznanych sprawców". W tytułowej roli występuje Mirosław Baka, a Piotr Fronczewski gra pozbawionego skrupułów, cynicznie manipulującego ludźmi "Mistrza" z SB. W obsadzie jest więcej znanych i uznanych nazwisk, m.in. Artur Żmijewski, Danuta Stenka, Janusz Chabior czy Robert Gonera.
Szacuje się, że łączny budżet filmu wyniósł około 6 mln złotych. Z tego wynoszącą 2 mln złotych dotację przekazał Polski Instytut Sztuki Filmowej oraz następne 900 tys. złotych wyłożyło miasto Radom. Jak widnieje na stronie PISF, to obiecująca inwestycja, gdyż to "film o sporym potencjale frekwencyjnym, mogący zainteresować szersze grono odbiorców".
Film "Klecha" na zamkniętym pokazie dla biskupów. Gwiazdy w obsadzie "odpowiedzi na Kler" >>
Czy to będzie frekwencyjny hit, doceniony też przez krytyków? W przypadku "Klechy" ze względu na zawód głównego bohatera, od razu pojawiły się porównania z głośnym, choć nie historycznym, "Klerem" Wojciecha Smarzowskiego. To właśnie dzięki tej produkcji w 2018 roku po raz pierwszy od 17 lat został przekroczony wynik 4 milionów sprzedanych biletów na polski film. Sam reżyser odcina się od tego. - Prace nad filmem "Klecha" trwają już od blisko czterech lat! Więc jak to może być doraźna odpowiedź na "Kler"? - powiedział w rozmowie z film.wp.pl. Dodał, że ponad 20 lat temu stworzył dokument o ks. Kotlarzu.
Jeszcze w marcu premierę miał z kolei inny film związany z tematyką Kościoła - dokument fabularyzowany "Miłość i miłosierdzie" Michała Kondrata, opowiadający historię św. Faustyny Kowalskiej, w którą wcieliła się Kamila Kamińska. To przykład produkcji, która nie została dobrze przyjęta przez krytyków filmowych. - To kuriozalnie naiwny religijny kicz - pisze Witold Mrozek z "Gazety Wyborczej". - Jeżeli fabularyzowane scenki wyglądają jak wyjęte żywcem z taniego filmu telewizyjnego, tak ujęcia dokumentalne bardziej przypominają promocyjny film zrobiony na zamówienie przez firmę niż dzieło cokolwiek zbliżone do artyzmu czy natchnienia - ocenia Tomasz Gardziński ze Spider's Web.
"Miłość i miłosierdzie" reż. Michał Kondrat - zwiastun
Nie da się nie zauważyć, że - na pewno także w związku z obchodami stulecia niepodległości - szczególnie chętnie filmowcy sięgają ostatnio po historie związane z marszałkiem Piłsudskim.
W realizacji jest film "Piłsudski" Michała Rosy, w którym tytułową rolę gra Borys Szyc, a partneruje mu Magdalena Boczarska. - Kiedy pojawił się pomysł, żeby obsadzić Borysa Szyca, przyznaję, miałem duże wątpliwości. Jednak po kilku rozmowach oraz po pierwszej charakteryzacji zobaczyłem w nim bohatera, którego szukałem. Borys na planie jest Józefem Piłsudskim - mówi Rosa. Premiera filmu jest zaplanowana na 13 września 2019 roku.
Jan Frycz gra natomiast marszałka w "Legionach" Dariusza Gajewskiego, a w listopadzie zeszłego roku miał premierę pierwszy odcinek serialu "Ziuk. Młody Piłsudski", w którym zagrali Kuba Dyniewicz i Grzegorz Otrębski. I jest jeszcze Marcin Bosak, który wcielił się w Piłsudskiego w projekcie filmowo-edukacyjnym "Historia żywych obrazów"...
Jedne z tych obrazów będą lepsze, inne gorsze. Jedne bardziej kojarzone z prawą stroną sceny politycznej, inne z lewą... Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, polscy widzowie po prostu lubią filmy historyczne. Wystarczy spojrzeć na liczby: najchętniej oglądaną polską produkcją przed 1989 rokiem są "Krzyżacy" Aleksandra Forda z 1960 roku. Na seanse sprzedano ponad 32 mln biletów! Na podium znalazł się także "Potop" Jerzego Hoffmana, a w pierwszej dziesiątce są m.in. "Pan Wołodyjowski" i "Faraon".
Po zmianie ustrojowej kina może nie przyciągają aż tak ogromnych tłumów, ale jeśli zerkniemy na pierwszą dziesiątkę filmów z największą liczbą widzów w Polsce (i to nie tylko tych rodzimej produkcji), to na szczycie listy znowu ląduje Jerzy Hoffman - tym razem z ekranizacją "Ogniem i mieczem" (7,15 mln widzów).
Jerzy Hoffman na planie 'Ogniem i mieczem' Fot. Marzena Himielewicz / Agencja Wyborcza.pl
Tuż za nim mamy "Pana Tadeusza" Andrzeja Wajdy, potem jest co prawda współczesny "Kler" Smarzowskiego, ale już na czwartym miejscu plasuje się znowu pozycja historyczna - "Quo Vadis" Kawalerowicza. I dopiero na 5. miejscu mamy pierwszy zagraniczny tytuł - nazywany dziełem przełomowym, nakręcony w technologii trójwymiarowej, futurystyczny "Avatar" Jamesa Camerona.
"To wynik zapędzania szkół do kin" - będą pewnie argumentować niektórzy. Oczywiście, od lat nauczyciele chętnie zabierają młodzież na seanse historyczne. A to z kolei zachęca liczących na zysk producentów do robienia tego typu filmów, a także władze do tego, by je współfinansować. I tym ostatnim przynieść nie tylko pieniądze, ale i zyski polityczne.
Kiedy jeszcze przed premierą dziennikarze "Faktu" spytali dyrektorów 50 gimnazjów i liceów, czy zamierzają wysłać uczniów na "Smoleńsk", tylko 30 proc. odpowiedziało, że szkoła nie planuje takiego wyjścia. - Na "Historii Roja" byliśmy prawie całą szkołą. Nasi historycy są bardzo wyczuleni na tematykę patriotyczną, szczególnie żołnierzy wyklętych. Proszę zanotować, że na pewno pójdziemy; nie wiem jeszcze tylko w jakiej liczbie, bo to zależy do tego, jakie zajęcia się będą w danym dniu odbywały. Proszę zanotować, że działamy – powiedział dziennikowi dyrektor zespołu szkół w Nowym Sączu.
Okazuje się jednak, że masowe wyjścia uczniów do kin tym razem pozostały na etapie deklaracji. Chociaż w 2016 roku sprzedano ponad 51 mln biletów, królowały produkcje Patryka Vegi, pozostawiając daleko w tyle właśnie "Smoleńsk" czy "Historię Roja".
"W czołowej 'pięćdziesiątce' znalazły się dwie produkcje, których wynik można interpretować w różny sposób. 'Smoleńsk' Antoniego Krauzego miał niewątpliwie ogromne wsparcie mediów publicznych i wydawało się, że narobi sporo zamieszania w tabelach polskiego box office’u. Tak się jednak nie stało. Produkcję o katastrofie samolotu rządowego obejrzało w sumie skromne 461 tys. osób. Chyba nie takie były oczekiwania… - czytamy w raporcie Stowarzyszenia Filmowców Polskich. "Jeszcze słabiej (ale w tym przypadku od początku nie zwiastowano sukcesu) wypadła "Historia Roja" Jerzego Zalewskiego. Produkcja historyczna, reklamowana jako pierwszy polski film fabularny o Żołnierzach Wyklętych zainteresowała w sumie jedynie 310 tys. widzów..." - zauważają autorzy podsumowania. Dużo lepiej poradził sobie wtedy "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego, obejrzało go łącznie 1,434 mln widzów (czwarte miejsce w rocznym zestawieniu).
W momencie, kiedy w ciągu kilku-kilkunastu miesięcy pojawi się na dużym ekranie tyle filmów o Józefie Piłsudskim, a także prawdopodobnie o m.in. Witoldzie Pileckim ("Raport Pileckiego" w reżyserii Leszka Wosiewicza), Irenie Sendlerowej ("Przysięga Ireny”" Jana Komasy), Grzegorza Przemyka ("Żeby nie było śladów" w reż. J.P. Matuszyńskiego ), historii Żołnierzy Wyklętych ("Zdarzyło się w Polsce" J. Zalewskiego) czy historii Zbrodni Katyńskiej ("Sanatorium Gorkiego" R. Glińskiego), siłą rzeczy wybije się tylko kilka produkcji. Oby wśród nich znalazły się takie, z których jakości będziemy mogli być dumni, a nie będziemy ukrywać uśmiechów zażenowania podczas seansu.
Widzowie wyśmiewają "Historię Roja" w TVP - zobacz wideo
Dziś Światowy Dzień Świadomości Autyzmu. W Polsce osoby ze spektrum zaburzeń autyzmu wspiera Fundacja JiM. Dzisiaj wspólnie z AXN zachęcamy do wspierania zbiórki fundacji na rzecz pomocy osobom ze spektrum autyzmu oraz budowanie świadomości i tolerancji wśród Polaków. Ty też możesz pomóc, szczegóły znajdziesz tutaj.