Jak się dostaje rolę u Tarantino? Coraz więcej polskich aktorów gra w Hollywood

Rafał Zawierucha w filmie Quentina Tarantino, Joanna Kulig w serialach Amazonu i Netfliksa, Maciej Musiał z własnym projektem i na liście Forbesa, Agata Buzek grająca z Juliette Binoche oraz Robertem Pattinsonem czy Tomasz Kot w jednej produkcji z Helen Hunt - nie da się nie zauważyć, że w ostatnim czasie polscy aktorzy coraz częściej biorą udział w międzynarodowych projektach z filmowcami o światowej renomie. Tego wcześniej na taką skalę nie było. Co się właściwie stało w ostatnich latach?
Zobacz wideo

Wiadomość, że Rafał Zawierucha zagra Romana Polańskiego w najnowszym filmie Quentina Tarantino "Once a upon time in Hollywood" zelektryzowała polskie media w sierpniu 2018 roku. Wielu polskich aktorów próbowało kariery za granicą - Weronika Rosati, Borys Szyc czy nawet posiadająca na koncie kilka znaczących epizodów Alicja Bachleda-Curuś. Ale do tej pory nikomu się nie udało zagrać u filmowca otoczonego taką legendą, jak Tarantino właśnie.

Jak się dostaje rolę w Hollywood? 

Nic dziwnego zatem, że z roli Zawieruchy wszyscy tak bardzo się cieszą, choć film jeszcze nie wszedł na ekrany. Tym bardziej, że Rafał zagrał u boku takich aktorów jak Brad Pitt, Margot Robbie, Leonardo DiCaprio czy Al Pacino. Nie ma co ukrywać, taka rola to spełnienie marzeń i coś, czego wszyscy będą zazdrościć, ale też jednogłośnie nazywać niewątpliwym sukcesem. Premiera najnowszego filmu Quentina Tarantino już się zbliża, ale póki do niej nie dojdzie, aktor i jego agent są zobowiązani "hollywoodzkim cyrografem", by zachować milczenie i nie zdradzą zbyt wielu szczegółów.

Pytanie, jak dostać rolę u Tarantino, pozostaje nieodmiennie ciekawe. Z tego, co wiemy z wcześniejszych wywiadów, zanim Zawierucha taką rolę dostał i dowiedział się w jakim castingu bierze udział, musiał podpisać papiery zobowiązujące go do zachowania tajemnicy. W wywiadzie dla Weekend.gazeta.pl tak to wspominał:

Maciek, mój agent, zadzwonił do mnie: "Słuchaj, chcą cię tam, jeszcze nie wiem, co to jest".

Nie zmienia to faktu, że to ludzie odpowiedzialni za poszukiwania odpowiednich aktorów odezwali się pierwsi do jego agenta, który dopiero wtedy poinformował o tym aktora. Rafał Zawierucha nagrał w domu wymaganą scenę, wysłał, a potem się dowiedział, że to właśnie jego wybrano spośród wszystkich innych kandydatów:

Wysłałem im nagranie, ale nie mogę powiedzieć, co to była za scena. Potem czekałem na odpowiedź. To był koniec czerwca, skręcałem łóżko, stół i krzesła, kiedy zadzwonił Maciek. "Chcą cię zatrudnić" - usłyszałem. Stoję z tym śrubokrętem w mieszkaniu, łzy mi płyną.

Skąd ludzie odpowiedzialni za castingi do filmów Tarantino wiedzieli, że chcą sprawdzić, czy Zawierucha będzie pasował do roli Romana Polańskiego, jest już oczywiście osobną kwestią.

Jak osiągnąć sukces za granicą? Magik nie zdradzi wszystkich sekretów

Dokładnego przepisu na sukces nikt z branży nie chciał nam zdradzić. Trudno oczywiście się temu dziwić, dobry magik nigdy nie zdradza swoich sekretów. Niemniej porozmawiał z nami krytyk filmowy Łukasz Muszyński i zwrócił uwagę na kilka bardzo ważnych aspektów. Jak powiedział w rozmowie z Kultura.gazeta.pl, coraz lepiej zauważalna obecność polskich aktorów w międzynarodowych projektach filmowych ma potencjalnie związek z tym, że my sami robimy coraz lepsze kino, które doceniają ludzie z branży na całym świecie:

Może to wynikać między innymi z faktu, że polskie kino po latach odzyskało formę i znów robi karierę na najważniejszych międzynarodowych imprezach filmowych. Dzieła Pawła Pawlikowskiego walczą o Oscary, Małgorzata Szumowska i Agnieszka Holland są  bywalczyniami Berlinale. Najnowszy film Jacka Borcucha, "Słodki koniec dnia", miał światową premierę na prestiżowym festiwalu Sundance, gdzie zdobył zresztą nagrodę za kreację Krystyny Jandy. Polscy aktorzy mają szansę objawić swój talent zagranicznym producentom.

'Słodki koniec dnia''Słodki koniec dnia' Kadr z filmu 'Słodki koniec dnia'

O przykłady na słuszność tej tezy nie jest wcale trudno:

Dzięki sukcesom "Zimnej wojny" Joanna Kulig zagra jedną z głównych ról w serialu Netfliksa "The Eddy", którego współautorem jest laureat Oscara Damien Chazelle, reżyser "La La Land". Ekranowy partner Kulig, Tomasz Kot, ma podobno szanse, by wystąpić w ekranizacji komiksu Marvela "The Eternals".

Sama Joanna Kulig zwróciła na to uwagę w wywiadzie dla „Polityki”. "Zimna wojna" ewidentnie przetarła polskim aktorom szlaki. Pojawiło się odczuwalne zainteresowanie naszymi twórcami, ciekawość, to, co wcześniej przeżywali np. Hiszpanie. Jednak kluczową sprawą jest znajomość języka i zdanie sobie sprawy z tego, kogo możemy tu grać - mówiła.

Zresztą sam Rafał Zawierucha dość szybko po roli Quentina Tarantino dostał kolejną propozycje. Gdzieś w okolicach zakończenia zdjęć do "Once a Upon Time in Hollywood" aktor dostał telefon od innego reżysera. Jak opowiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą:

Dwa dni przed imprezą (kończącą zdjęcia do filmu Tarantino – przyp. red.) zadzwonił do mnie reżyser Barry Andersson i zaproponował rolę. Znałem scenariusz, ale zaszwankowało wi-fi i nie usłyszałem, jaka to rola, zgodziłem się w ciemno. Dopiero kolega z planu od Tarantino, który się zna z Barrym, powiedział mi, że główna.

Rafał Zawierucha na planie programu 'Polska filmowa', Wrocław, 2016Rafał Zawierucha na planie programu 'Polska filmowa', Wrocław, 2016 TOMASZ PIETRZYK

Joanna Kulig też podkreśliła w wywiadzie z "Polityką", jak ważne jest w tym wszystkim nie tylko robienie filmów, o których jest głośno na międzynarodowym forum. Potrzebne jest także "bywanie" i spotykanie się z ludźmi z branży, co może skończyć się podobnie, jak w jej przypadku:

Steven Spielberg sam mnie zaprosił do siebie. Janusz Kamiński był u mnie na wigilii. Jednym z efektów tych spotkań było sformalizowanie współpracy z Hyldą Queally z agencji CAA, poznaną jeszcze na festiwalu w Cannes. Jej firma reprezentuje interesy największych hollywoodzkich sław, m.in. Marion Cotillard, Jessiki Chastain czy Cate Blanchett. Zaczęto podsyłać mi scenariusze. Cieszę się, że trafiłam do tak zacnego grona.

Rafał Zawierucha na planie programu 'Polska filmowa', Wrocław, 2016KINO ŚWIAT

Dlaczego to takie ważne i przydatne? Odpowiedź Joanny Kulig jest bardzo pragmatyczna:

Nawiązałam kontakty. Świat się bardzo skurczył. Castingi nagrywa się w domu, wysyła przez internet. Wolę mieszkać u siebie, a podróżować i kręcić - jak większość aktorskiego środowiska - tam, gdzie filmy powstają.

Co jeszcze jest ważne? Łukasz Muszyński powiedział Gazeta.pl, że wypracowanie sobie rozpoznawalności za granicą naprawdę nie należy do najłatwiejszych zadań i koniecznie trzeba zadbać o kilka ważnych spraw:

Na sukces składa się milion innych części składowych, w tym doskonała znajomość języków, siła przebicia, szczęście, a także posiadanie dobrego zagranicznego agenta. Kogoś, kto niczym taran będzie otwierał artystom kolejne drzwi do gabinetów wpływowych producentów.

Nie tylko Kulig i Zawierucha 

Nie zapominajmy przy tym wszystkim o tym, że nie tylko Rafałem Zawieruchą i Joanną Kulig możemy się chwalić. Agata Buzek także całkiem nieźle sobie radzi na międzynarodowym forum i tylko ostatnio może się pochwalić udziałem w filmie Claire Denis z Juliette Binoche i Robertem Pattinsonem w obsadzie.

'High Life' | Kadr'High Life' | Kadr fot. A24 | Materiały prasowe

Sama zauważyła w rozmowie z Weekend.gazeta.pl:

Zresztą mam wrażenie, że do dzisiaj więcej robię za granicą niż w Polsce, a bardzo bym chciała więcej w Polsce. Niestety, nie dostaję u nas fenomenalnych propozycji.

A jak się dostaje rolę w jednym obrazie z aktorami o tak znanych nazwiskach? Agacie Buzek pomogło zaangażowanie w prestiżowy projekt teatralny:

Claire Denis widziała "Fedry", które zrobiłam z Krzysztofem Warlikowskim we francuskim Odéon-Théâtre de l'Europe. Widziała je chyba kilka razy. A kiedy nie graliśmy już "Fedr" w Paryżu, przyjechała z Robertem Pattisonem zobaczyć je w Londynie. Potem poszła z nami do hotelu, długo rozmawiałyśmy i na drugi dzień jechałyśmy taksówką na lotnisko, gdzie opowiedziała mi o planie na nowy film, pytając, czy zechciałabym w nim zagrać. Powiedziałam oczywiście od razu, że jestem zaszczycona. I zagrałam.

Wspomnijmy też o tym, że przeciągu ostatnich lat zarówno Jakub Gierszał, jak i młodziutka Zofia Wichłacz znaleźli się w gronie młodych aktorów wyróżnionych w programie Shooting Stars na festiwalu filmowym w Berlinie, czyli słynnym Berlinale. Osoby, które znajdują się w finale, określa się mianem najbardziej obiecujących młodych europejskich aktorów.

Jakub Gierszał w filmie 'Najlepszy'. Po zawodachJakub Gierszał w filmie 'Najlepszy'. Po zawodach Palka Robert

Jakub Gierszał przyznał kilka lat temu w wywiadzie z Onetem:

Dopiero przez tę nagrodę mogłem poznać reżyserów castingu z zagranicy. Miałem kilka zagranicznych przygód.

Gierszał wziął także swego czasu udział w zdjęciach do amerykańsko-japońskiego filmu "Drakula: Historia Nieznana", który potem został nagrodzony Saturnem dla najlepszego horroru. Rola była mała, ale młody aktor zwrócił uwagę na kilka ważnych aspektów takiej współpracy:

To było dla mnie ciekawe doświadczenie, zobaczyć taki warty siedemdziesiąt milionów dolarów plan - a i tak narzekali, że mają mały budżet. Pracować przy tak profesjonalnie przygotowanym, dużym filmie, choćby to był epizod, to zawsze przygoda, zabawa.

Oczywiście nie chodziło tylko o to, żeby dobrze się w pracy bawić. Ale ściemniałbym, gdybym utrzymywał, że to jedyny powód. Wiadomo, że w tej branży nie wystarczy talent, trzeba mieć szczęście, wyrabiać kontakty, poznawać się z ludźmi. A będąc na planie tego filmu, poznałem mnóstwo ludzi i te kontakty działają. Więc to też decyzja strategiczna - podkreślił rozsądnie gwiazdor filmu "Najlepszy".

Podobnie wypowiadała się niespełna 23-letnia Zofia Wichłacz, która za swój debiut w filmie "Miasto'44" dostała Orła w kategorii "Odkrycie roku" i zagrała jedną z większych ról w polskiej produkcji Netfliksa "1983". Wichłacz także została laureatką konkursu Shooting Stars; w rozmowie z WP.pl przyznała:

Moim marzeniem jest granie za granicą. Cieszę się, że jest coraz więcej takich możliwości, coraz więcej międzynarodowych castingów. Ale nie chcę zapeszać. Najważniejsze to pracować i rozwijać się.

Zofia Wichałacz całkiem niedawno razem z Tomaszem Kotem zagrała w serialu wojennym BBC. Nosi on tytuł "World on fire"  i ma pokazać obraz II wojny światowej widzianej oczami zwykłych ludzi. Zagrała w nim zdobywczyni Oscara Helen Hunt, a także Sean Bean. Co ważne, w filmie pojawi się całkiem rozbudowany wątek polski, dzięki czemu w obsadzie znaleźli się właśnie Tomasz Kot i Zofia Wichłacz.

Maciej Musiał i Zofia Wichłacz. '1983', pierwszy polski serial NetflixaMaciej Musiał i Zofia Wichłacz. '1983', pierwszy polski serial Netflixa Krzysztof Wiktor / Netflix

Maciej Musiał - self made man

Doskonałym przykładem przecież jest tutaj także Maciej Musiał. Młody aktor sam zajął się produkcją serialu "1983", który jest pierwszym w pełni polskim projektem Netfliksa. Serial, który kręciły m.in. Agnieszka Holland, Olga Chajdas czy Agnieszka Smoczyńska (która już niedługo będzie kręcić z Netfliksem inny projekt), mogą zobaczyć widzowie w 190 krajach na całym świecie. Choć w Polsce zebrał mieszane recenzje, amerykańscy krytycy uznali, że to była jedna z najciekawszych produkcji ubiegłego roku. Projekt niewątpliwie Maciejowi Musiałowi dał dużą rozpoznawalność - młody Polak dostał ostatnio także angaż w innej głośnej produkcji.

Zagra w "Wiedźminie" w produkcji Netfliksa jako jedyny aktor z Polski. Jakby tego wszystkiego było mało, młody aktor znalazł się także w ubiegłym roku na liście 30 najbardziej wpływowych ludzi przed 30. rokiem życia "Forbesa". Na tej samej liście znaleźli się także Daniel Radcliffe, Tom Holland, Lily James, Sigrid oraz Letitia Wright. Aktor też doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to dopiero początek. Bardzo świadomie przy okazji podchodzi do sprawy. Sam wspomina, że droga do stworzenia "1983" nie była prosta:

Mając 18 lat poleciałem pierwszy raz do Los Angeles, gdzie zderzyłem się ze ścianą hermetycznego środowiska filmowego. Wróciłem do Polski i pomyślałem - dobra, zrobię to sam. Razem z przyjacielem wpadliśmy na pomysł serialu, który wspólnie rozwijaliśmy. Ostatecznie wyprodukowaliśmy go i sprzedaliśmy Netfliksowi. Cały proces trwał cztery lata i był pełen trudnych momentów. Słyszeliśmy w Polsce, że nic nie znaczymy, nic nie umiemy i że nie mamy szans. Dziś "1983" można oglądać w ponad 190 krajach na całym świecie. 

 

To ciągle nie koniec listy 

Ale nie tylko najmłodsi aktorzy korzystają z nadarzających się okazji. Magdalena Cielecka także znalazła się na fali, dzięki której w ostatnim czasie polscy aktorzy coraz częściej są obsadzani w zagranicznych produkcjach u boku największych sław.

Aktorka wzięła udział zdjęciach do adaptacji powieści Normana Lebrechta "Pieśń imion". Oprócz niej role dostali też Lidia Bogaczówna i Jakub Kotyński. Główne role w tym filmie zagrają tam doskonały Tim Roth znany z licznych filmów Quentina Tarantino oraz Clive Owen, który niewątpliwie jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów ostatnich lat.

Magdalena CieleckaMagdalena Cielecka JAN RUSEK

Nie bez przyczyny w filmie pojawią się polscy aktorzy. Produkcja oparta jest na fabule powieści "Pieśń imion" - tam jednym z głównych bohaterów jest cudem uratowany z Holokaustu uzdolniony młody muzyk z Polski. Co za tym idzie, w produkcji potrzebni będą ludzie mówiący po polsku i na szczęście zaangażowano profesjonalnych aktorów z Polski, a nie tak jak zazwyczaj do tej pory bywało, statystów z krajów bloku wschodniego.

Jak gołym okiem widać, w ostatnim czasie okoliczności są coraz bardziej sprzyjające dla naszych aktorów. Łukasz Muszyński powiedział nam, że ma to także związek z tym, jak się ze sobą czują:

Młode pokolenie polskich filmowców nie czuje kompleksów w stosunku do Zachodu. Zna języki, jest na bieżąco ze wszystkimi najnowszymi trendami w kinematografii, nie obawia się zapraszać do współpracy kolegów z zagranicy.

Sprawy wyglądają więc coraz bardziej obiecująco i wydaje się, że polscy filmowcy powinni się po prostu skupić na tym, żeby robić jak najlepsze filmy. Bo od tego wszystko się zaczyna. A przypomnijmy sobie, że 2018 rok był dla polskiej kinematografii rekordowo dobry. W ubiegłym roku sprzedano najwięcej biletów na polskie produkcje licząc od roku 1989 roku. I ma to duży związek nie tylko z zagranicznym sukcesem "Zimnej wojny", ale także niesamowitą popularnością "Kleru" Wojtka Smarzowskiego.

Polskie produkcje też coraz lepiej radzą sobie za granicą i przyciągają sporo widzów choćby w Wielkiej Brytanii - tam ponad milion widzów obejrzało zarówno wspomniany "Kler", jak i filmy Patryka Vegi. Widać bardzo dobrze na tych przykładach, że naprawdę opłaca się robić własne filmy, a nie produkcje udające na siłę zachodnie pierwowzory.

Jedną z organizacji, która działa na rzecz zapobiegania plastikowej epidemii jest Greenpeace. Jeśli chcesz pomóc - wpłać datek >>

GreenpeaceGreenpeace Gazeta.pl

Więcej o: