Emilia Clarke tłumaczy, dlaczego Daenerys tak zareagowała, kiedy Jon Snow zdradził jej, kim naprawdę jest

"Gra o tron" zawsze jest pełna niespodziewanych zwrotów akcji, które zaskakują zarówno widzów, jak i samych bohaterów opowieści. Tak było również w drugim odcinku ósmego sezonu. Jon Snow dowiedział się, że tak naprawdę nie jest bękartem Neda Starka, a synem starszego brata Daenerys. Kiedy się tego dowiedziała, minę miała nietęgą. Dlaczego? Emilia Clark to wyjaśniła.
Zobacz wideo

Za nami drugi odcinek ostatniego sezonu "Gry o tron" i wiele już o nim napisano. Okazuje się, że można jeszcze więcej. Wiele osób bowiem skupiło się na scenie, w której speszony Jon Snow mówi Daenerys, że są rodziną, a ona z tego powodu jest naprawdę bardzo, bardzo, bardzo niezadowolona. Grająca ją Emilia Clarke wyjaśniła reporterom Entertainemt Weekly skąd taka reakcja. Uwaga, będzie dużo spoilerów.

Dlaczego Daenerys była taka wściekła?

Nie zapominajmy, że nie tak dawno pomiędzy Daenerys i Jonem Snowem rozkwitł romans. Tylko w pierwszym odcinku para udała się na romantyczną wycieczkę na grzbietach smoków, a Jon skradł pocałunek Matki Smoków. Potem zaczął jej jednak unikać i nie był w stanie nawet spojrzeć jej w oczy.

Stało się tak, ponieważ Sam zdradził mu prawdę o jego pochodzeniu. Jon Snow tak naprawdę nie jest bękartem Neda Starka, a ślubnym synem jego siostry Lyanny Stark i starszego brata Daenerys, Rhaegara Targaryena. Dlatego też przez większość odcinka drugiego skradał się po kątach i unikał swojej ukochanej - trudno było mu się pogodzić z faktem, że nie tak dawno temu przespał się z własną ciotką.

Ostatecznie zdradził ten sekret Daenerys w kryptach Winterfell przy grobie swojej matki. I tu pojawia się pierwszy zgrzyt. Jon ma problem z tym, że dopuścił się kazirodztwa. A jak już wielokrotnie udowodnił, na władzy naprawdę mu nie zależy - dopiero co zrzekł się tytułu Króla Północy.

Niespodziewana informacja o pokrewieństwie wstrząsnęła także Daenerys, ale ze zgoła  innych powodów. Powiedziała wtedy:

Jeśli to prawda, to oznacza, że jesteś ostatnim męskim potomkiem rodu Targaryenów. Masz prawo do Żelaznego Tronu.

Jak Emilia Clarke tłumaczyła w rozmowie z Entertainment Weekly, to było jej pierwsze skojarzenie bo:

Dla niej pokrewieństwo to żaden kłopot w przypadku związków. Ona mogłaby wziąć ślub ze swoim bratem - w rodzinie Targaryenów to zupełnie normalne. To oczywiście kłopot dla Jona, ale to już pomijam. Głównym problemem jest to, że on ma prawa do tytułu i korony, którą Daenerys starała się zdobyć całe swoje życie.

Tron jest największym pragnieniem Daenerys, więc pokrewieństwo z Jonem nie przeszkadzałoby jej zupełnie, gdyby nie to, że w takim układzie formalnie to on jest pierwszy w kolejce po koronę.

Nie pomaga fakt, że Matka Smoków całe życie walczyła, by swój tytuł odzyskać i musiała wiele znieść, żeby znaleźć się w miejscu, w którym jest. A tymczasem Jon tej korony i władzy wcale nie chce. Także scenarzysta "Gry o tron" w osobnym wywiadzie potwierdził, że to dla wszystkich była bardzo trudna scena i chodziło o to, żeby Jon był zmartwiony tym, że pierwszą rzeczą o której pomyślała Daenerys jest tron, podczas gdy jemu trudność sprawia to, że kocha kobietę, z którą jest tak blisko spokrewniony.

Więcej o: