"Avengers. Koniec gry" to wyjątkowy film w świecie produkcji Marvela. Nie tylko stanowi pożegnanie z kilkom ważnymi postaciami. Zobaczyliśmy w nim także, że poczucie porażki, żałoba i depresja mogą odcisnąć piętno nawet na superbohaterach, takich jak potężny Thor. Metamorfoza tej postaci była jednym z najbardziej zaskakujących elementów ponad trzygodzinnego obrazu.
>>>Pokazali usuniętą scenę z "Kapitan Marvel": Nigdy nie mów Carol, że ma się uśmiechnąć<<<
Poprzednia część produkcji czyli "Avengers: Wojna bez granic", skończyła się dramatycznie. Ten zły, czyli Thanos, wygrał. Unicestwił połowę żyjących w całym wszechświecie istot. Avengersi, czyli ci dobrzy, nie zdążyli go powstrzymać. I z tą traumatyczną świadomością widzowie trwali do premiery "Końca gry".
Bardzo długo musieli czekać na ciąg dalszy tej historii i już od samego początku nowego filmu robiło się jeszcze gorzej. Avengersi spóźnili się i nie byli w stanie już "odkręcić" tego, co Thanos zrobił. Thor zaczął się obwiniać, że nie zapobiegł globalnej katastrofie i nie uratował brata przed śmiercią. I choć osobiście zabił odpowiedzialnego za krzywdy Thanosa, nie dało mu to ukojenia. Był zwyczajnie załamany.
>>"Avengers: Endgame" pokonał "Titanica". Świetna reakcja Jamesa Camerona<<
Nadwaga umięśnionego niegdyś boga piorunów była widocznym przejawem spustoszenia, jakie tragiczne wydarzenia z filmu "Avengers. Wojna bez granic" uczyniły w jego życiu. Thor był zwyczajnie zaniedbany - skołtunione włosy i broda oraz tak zwany mięsień piwny pokazują, jak bardzo jego zły stan psychiczny wpłynął także na jego wygląd fizyczny. Zmiana jest uderzająca.
Okazuje się, że w pierwotnych założeniach Thor miał ponownie wrócić do "stanu wyjściowego". Grający go Chris Hemsworth bardzo długo negocjował, żeby do tego nie doszło. W wywiadzie dla "Variety" zdradził, że bohater miał przejść kolejną przemianę w środku filmu, jednak bardzo nalegał, żeby tego nie robić:
Lubiłem tę wersję Thora. Była taka inna. Granie jej bardzo się różniło od tego, jak zazwyczaj portretowałem tę postać. A potem to po prostu zaczęło żyć własnym życiem.
Dodajmy, że nie wybrał tej wersji z wygody. Charakteryzacja trwała godziny, a sam kostium był naprawdę ciężki:
Samo robienie makijażu i układanie włosów trwało blisko trzy godziny. Dopiero potem zakładałem silikonowy kostium. Ten, który miałem na sobie w czasie sceny bez koszulki ważył ponad 40 kg. To było naprawdę wyczerpujące. Miałem też ciężarki na rękach i kostkach tylko po to, żeby ruszać rękami i nogami inaczej.
Nie ma co ukrywać, jego upór wyszedł filmowi na dobre. Dzięki temu ludzie zobaczyli, że czasem nawet w filmie wygląd nie zmienia się w magiczny sposób, a choroby zostawiają na ludziach trwały ślad.
>>Emilia Clarke mogła zagrać w filmie Marvela. Scenarzysta zdradza sekrety produkcji "Iron Mana 3"<<