"Bond 25" to film, z którym łączy się niejeden kryzys. Ostatnio podczas kręcenia kontrolowanej eksplozji doszło do wypadku na planie, a sam odtwórca roli głównej, Daniel Craig, musiał przejść zabieg chirurgiczny po tym, jak uszkodził sobie kostkę w czasie kręcenia sceny pościgu.
>>"Bond 25". Wypadek na planie filmowym. Jest ranny po eksplozji w studio<<
Trudno przeoczyć fakt, że większość doniesień związanych z 25. częścią przygód Jamesa Bonda wiąże się z jakimiś kłopotami. Po pierwsze, Madeleine Aggeler w swoim tekście dla The Cut pisze wprost, że ten film jest "przeklęty". Swój wywód zaczyna od odtwórcy głównej roli. Zwraca uwagę, że już trzy lata temu wiele osób doszło do wniosku, iż najwyższa pora, by Daniel Craig powinien przestać grać agenta 007 - łącznie z samym Craigiem, który po premierze "Spectre" miał powiedzieć, że "wolałby podciąć sobie nadgarstki", niż znowu wcielić się w Bonda.
Na jego miejsce proponowano różnych aktorów i aktorki. Na liście pojawili się Gillian Anderson, Idris Elba, Priyanka Chopra, Tom Hiddleston, Richard Madden czy Chris Hemsworth. Producenci uznali, że jednak znowu zagra Daniel - po raz ostatni.
Potem wcale nie było lepiej - portal Digitalspy zaczyna zwyczajnie wyliczać wszystkie wpadki na poparcie tezy o "klątwie". Po pierwsze - nawet z datą premiery było zamieszanie. W 2017 roku studia MGM i Eon ogłosiły, że chcą, żeby film trafił na ekrany 8 listopada 2019 roku. Datę przeniesiono na 14 lutego 2020 roku, po czym ustalono, że premiera odbędzie się jednak 8 kwietnia 2020 roku.
25. film o Bondzie miał pierwotnie reżyserować Danny Boyle. Brytyjczyk jednak z tej pracy zrezygnował w dość dramatycznych okolicznościach - oficjalnie mówiło się o różnicach artystycznych z Danielem Craigiem i producentami Michaelem G. Wilsonem i Barbarą Broccoli. Nieoficjalnie mówiło się o tym, że Boyle chciał nawet uśmiercić najsłynniejszego agenta Jej Królewskiej Mości. Chodziły też słuchy, że zarzewiem sporu, była decyzja o tym, kto powinien zagrać głównego przeciwnika Bonda. Boyle ponoć nalegał na Tomasza Kota, na co miał się nie zgodzić Daniel Craig - bo Polak jest za wysoki. Jak donosi Digitalspy, Kot miałby w tej wersji scenariusza wcielić się w złowrogiego Rosjanina - akcja filmu miała się skupić na współczesnej zimnej wojnie z Rosją właśnie.
Ostatecznie rola "tego złego" powędrowała do nagrodzonego w tym roku Oscarem Ramiego Maleka, a funkcję reżysera przejął Cary Fukunaga, który wcześniej nakręcił choćby głośny serial "True Detective".
A potem zaczęły się rozliczne poprawki scenariusza, który napisał Danny Boyle i jego współpracownik John Hodge. Poprawki pisali Neil Purvis i Robert Wade, którzy stworzyli "Casino Royale", "Quantum of Solace", "Skyfall" i "Spectre". Potem to co napisali, poprawiał scenarzysta "Bourne'a", czyli Scott Burns. Poprawiali także nowy reżyser i Daniel Craig, a na koniec do akcji weszła Phoebe Waller-Bridge. Ona stworzyła scenariusz do popularnego serialu "Obsesja Eve".
W nowym Bondzie miała wprowadzić trochę więcej poczucia humoru i lepiej rozwinąć wątki kobiece, tak by produkcja "traktowała je sprawiedliwie". Waller-Bridge jest zaledwie drugą kobietą w historii tej serii, która pracuje nad scenariuszami do Bonda.
>>Scenarzystka "Bonda 25": Film będzie traktować lepiej kobiety, ale Bond dalej jest kobieciarzem<<
Potem zaczęły się zdjęcia do filmu, a producenci ciągle nie podali tytułu ani żadnych ważniejszych szczegółów dotyczących fabuły. Wiemy, że Bond kilka ostatnich lat spędził na Jamajce, gdzie wypoczywał od trudów swojej pracy i gdzie ma piękną rezydencję. W trakcie tych zdjęć, jeszcze w maju, Daniel Craig uszkodził sobie kostkę i musiał przejść operację.
W czerwcu z kolei zrobiło się dość wybuchowo. W czasie prac w londyńskim studio doszło do wypadku w trakcie kręcenia sceny kontrolowanej eksplozji. Ucierpiała jedna osoba, a "The Sun" relacjonowało doniesienia anonimowego informatora:
Panował kompletny chaos. Były trzy duże eksplozje i wtedy posypał się dach nad studiem Bonda, odpadło też kilka paneli ze sceny. Przez plan miała przelecieć kula ognia. To było zaplanowane, ale coś poszło bardzo nie tak. Były trzy głośne eksplozje, jedna po drugiej, a chwilę potem członek ekipy leżał przed budynkiem ranny.
Andrew Pulver w swoim tekście dla "The Guardian" sugeruje, że źródłem klątwy i większości kłopotów z nowym Bondem jest zmiana kierunku, w którym film ma podążyć. Do tej pory seria szpiegowskich filmów trzymała się dość tradycyjnych schematów, które zrobiły się dramatycznie przestarzałe, a częściowo łączą się też z podejściem do kobiecych bohaterek. Producenci uznali, że pora na zmianę, stąd też na planie tej części pojawił się także koordynator do spraw intymnych, który ma czuwać nad komfortem psychicznym aktorów biorących udział w scenach erotycznych.
Do premiery filmu zostało jeszcze sporo czasu, ale faktycznie strach pomyśleć, co może się jeszcze tam stać.