Aragron we "Władcy pierścieni" jest bardzo ważną postacią i dla wielu wielbicieli trylogii Tolkiena na zawsze będzie mieć już twarz aktora Viggo Mortensena. Dzięki udziałowi w tej superprodukcji aktor zyskał status niekwestionowanej gwiazdy i chyba nikt sobie nie wyobraża, że ktoś mógłby go zastąpić. A jednak okazuje się, że to Russel Crowe dostał propozycję w pierwszej kolejności.
Russell Crowe był gościem programu "The Howard Stern Show". W trakcie wywiadu zdradził, że odrzucił propozycję zagrania Aragorna we "Władcy pierścieni". Sam się śmiał, że po "Gladiatorze" proponowano mu prawie każdą możliwą rolę i przyznaje, że to zajmujące się dystrybucją filmu Petera Jacksona WarnerBros nalegało, żeby reżyser go obsadził w swojej trylogii. Propozycję odrzucił, choć za rolę dostałby 100 milionów dolarów.
Tak aktor tłumaczy swoją decyzję:
Nie wydaje mi się, że Peter Jackson chciał mnie rzeczywiście zatrudnić w tym filmie. Pewnie zmuszono go do rozmowy ze mną. Był taki moment, że wszyscy chcieli mnie we wszystkim.
Zorientował się przy okazji, że pytanie o chęć zagrania w "LOTR" było ze strony Jacksona kurtuazyjne:
Rozmawiając z nim przez telefon miałem wrażenie, że on nawet nie wie, w czym wcześniej grałem. Po prostu instynktownie wiedziałem, że upatrzył sobie kogoś innego do zagrania tej roli, a tym kimś okazał się Viggo. Powinien mieć wolność wyboru tego, kogo chce zatrudnić w swoim filmie.
Russel Crowe powiedział nie, a reszta jest już historią. My za to możemy go oglądać w nowym zaskakującym wcieleniu w serialu "Na cały głos" dostępnym na HBO GO.
>>"Gladiator" wraca. Powstanie druga część oscarowego filmu<<
>>Pojawiły się przecieki z fabuły serialu "Władca Pierścieni" Amazona. To nie będzie remake filmów<<