Studio Fox Searchlight ogłosiło, że "Lucy in the Sky" wejdzie na ekrany tej jesieni. Wyreżyserowany przez Noah Hawleya dramat science-fiction zadebiutuje 4 października. Jak wskazują obserwatorzy, to świetny czas na premierę dla filmów, które będą stawać w szranki podczas sezonu nagrodowego. W zeszłym roku w podobnym czasie ukazał się choćby hit "Narodziny gwiazdy", później triumfujący podczas zimowych rozdań. Naturalnie dobry czas nie załatwi sprawy - w końcu przede wszystkim chodzi o sam film. O czym zatem opowie "Lucy in the Sky"?
Nicolas Cage wybrał się kiedyś na poszukiwania świętego Graala. Twierdzi, że go znalazł >>
Zwiastun filmu rozpoczyna złowieszcze odliczanie, będące tłem dla krótkich ujęć przedstawiających życie Lucy Coli (Portman) - astronautki, która kończy długą misję kosmiczną i traci kontakt z rzeczywistością, gdy rozpoczyna romans z innym międzygwiezdnym podróżnikiem, Markiem (w tej roli Jon Hamm).
- Lecę tam i widzę cały wszechświat, i wszystko wygląda na tak małe - mówi Portman w klipie, który szybko zmienia nastrój na dość psychodeliczny przez sceny unoszenia się Lucy w chmurach bez sprzętu kosmicznego, zanurzonej do góry nogami w zbiorniku z wodą i, jak się wydaje, uprawiającej seks w trakcie lotu przez gwiaździsty wszechświat. - Widziałaś ogrom nieba i to cię przerosło - zauważa postać grana przez Hamma pod koniec zwiastuna. - Więc teraz nic nie ma sensu.
Produkcja bazuje na prawdziwej historii Lisy Nowak - byłej astronautki, która w lutym 2007 r. po powrocie z 13-dniowej misji kosmicznej przejechała 900 mil z Houston do Orlando, próbując porwać nową partnerkę swojego byłego kochanka. Za kamerą "Lucy in the Sky" stanął Noah Hawley ("Fargo", "Legion"). W gronie współproducentów filmu jest Reese Witherspoon, która początkowo miała grać w produkcji główną rolę.
W obsadzie oprócz Portman i Hamma są Ellen Burstyn, Dan Stevens, Zazie Beetz i Colman Domingo. Póki co nie wiadomo, czy film będzie pokazywany w polskich kinach od tego samego dnia, co w USA.