"Na bank się uda" to taki film, w którym odkrywanie kolejnych - dość nieoczywistych, nawet zaskakujących - warstw historii jest bodaj najważniejszą częścią wizyty w kinie. Nie ma więc co za dużo zdradzać z fabuły, nie chcę nikomu psuć zabawy. Ważne jest to, że zaczynamy od dość tajemniczego napadu na bank w sercu Krakowa. Sprawcy są naprawdę sędziwi, za to sprawnie terroryzują pracowników i klientów placówki, po czym zamykają się w skarbcu. Teoretycznie nic nie ginie, ale w trakcie śledztwa okazuje się, że nic nie jest takie, jak się wydawało na początku.
Reżyserem i scenarzystą "Na bank się uda" jest Szymon Jakubowski, który sam przyznał, że pomysł na tę historię przyszedł po tym, jak przeczytał w gazecie o trzech starszych facetach, którzy dokonali podobnego napadu. Zaczął pisać i jak sam wspomina "tego nie dało się zatrzymać". Pierwsza wersja scenariusza powstała w 40 dni i była na tyle atrakcyjna, że Jakubowskiemu udało mu się zebrać naprawdę wyśmienitą obsadę. Na udział w filmie dali się namówić Marian Dziędziel, Adam Ferency, Lech Dyblik, Maciej Stuhr, Józef Pawłowski, Marian Opania czy Emma Girgżno i Paulina Gałązka.
I właśnie dzięki zdolnościom Dziędziela, Ferencego, Dyblika i młodego Stuhra ta historia na samym początku wciąga. To oni prowadzą swoich bohaterów tak, że z zainteresowaniem śledzi się ich poczynania. Komizm w ich wydaniu jest niewymuszony i dość naturalny. Przykładowo, film otwiera wesoła scena z Maciejem Stuhrem w łazience. Choć prosta, to jest niemal tak samo urocza, jak ta z tańczącym Hugh Grantem w "To właśnie miłość".
Stuhr zresztą miał tutaj duże pole do popisu i z wdziękiem pokazał naprawdę szeroki wachlarz swoich możliwości. Adam Ferency nigdy wcześniej nie sprawił na mnie wrażenia aż tak rozbawionego swoim filmowym wcieleniem. Marian Dziędziel i Lech Dyblik z kolei przepysznie zgrywali na samym początku niezbyt ogarniętych staruszków, którzy wraz z rozwojem akcji pokazywali coraz więcej pazura.
Nie wątpię, że dla młodszej części publiczności dużą atrakcją będzie postać Józefa Pawłowskiego. Udało mu się stworzyć takiego bohatera, którego trudno nie lubić - wcale się nie dziwię, że jest obiektem westchnień bodaj wszystkich damskich bohaterek filmu. Jego filmowy Patryk to taki chłopak, którego każda chciałby przedstawić swojemu dziadkowi. I choć scenariusz nie dał mu za dużo możliwości eksplorowania zdolności komicznych, to faktycznie z tych fragmentów, które dostał, wycisnął co mógł. Był też bardzo stanowczy, męski i twardy - aż się prosi o główną rolę w jakimś filmie akcji.
'Na bank się uda' fot. Natalia Szuldrzynska
Bardzo podobała mi się też Małgorzata Buczkowska, która gra córkę "Chudego", czyli bohatera Lecha Dyblika. Moim zdaniem była najbardziej charyzmatyczną postacią kobiecą w całym filmie, a przy okazji jej starcia z filmowym ojcem miały w sobie najwięcej takiego niewymuszonego i lekkiego komizmu. Polecam też zwrócić uwagę na epizod Bronisława Cieślaka (czyli porucznika Borewicza z "07 zgłoś się"), jest naprawdę czarujący.
Dużym plusem są tutaj także zdjęcia, operator wystawił miastu Kraków ładną laurkę. Widać też, że to bardzo wymuskana produkcja. Scenografia i kostiumy są tutaj dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, dobrze pokazują kontrast pomiędzy różnymi światami, które stykają się w toku akcji. Tak też mamy emeryckie mieszkania, dom opieki czy lokalny bar zestawiony z nowoczesnymi wnętrzami odrzucających swoją sterylnością biur i hoteli.
Jakubowski jeszcze przed premierą mówił: - To nie moja rola, żeby mówić widzom, co mają czuć. Ja chcę opowiedzieć historię, która zdarzyła się naprawdę. Wiadomo, że manipulowałem całą strukturą narracyjną, sporo pozmieniałem, ale sam fakt, że troje ludzi w wieku 70 lat napada na bank, jest już ciekawy i pokazuje, że życie naśladuje film po raz kolejny, a nie na odwrót. Jeżeli mam to podsumować jednym zdaniem, to chciałbym, żeby starszy widz, wychodząc z kina, pomyślał: "może ci młodzi nie są tacy głupi", a młodsi pomyśleli: "a może zadzwonię do dziadka, zapytam, co u niego". I to niewątpliwie mu się udało, w czym też duża zasługa Mariana Opanii, który grał dziadka Patryka (czyli bohatera Pawłowskiego). Dzięki ciepłej relacji tej dwójki już od samego początku wiadomo, że rodzinne więzi w tym filmie będą ważne.
Przy czym tak naprawdę w tym wszystkim czuć, że "Na bank się uda" to dopiero drugi pełnometrażowy film tego reżysera. Co prawda narracja mu się nie rozwala po drodze, a opowieść zostaje spójna, to jednak intryga ma tyle warstw, że faktycznie lepiej byłoby to wszystko sprzedać w formie serialu, które Jakubowski zazwyczaj kręci.
Film "Na bank się uda" można oglądać w kinach już od 15 sierpnia.