Złowieszczy śmiech Jokera najpewniej wybrzmi podczas przyszłorocznego rozdania Oscarów co najmniej kilka razy. Krytycy, którzy mieli okazję obejrzeć film "Joker" podczas festiwalu w Wenecji, nie mają co do tego żadnych wątpliwości. Film "podnosi poprzeczkę dla wszelkich kolejnych adaptacji komiksów", a Joaquin Phoenix w tytułowej roli podobno jest "absolutnie zachwycający" i "nigdy nie był lepszy niż tutaj".
Wyreżyserowana przed Todda Phillipsa adaptacja przygód jednego z największych superprzestępców świata DC Comics zebrała dziesiątki pochwał od krytyków - w jednym miejscu część z nich zebrał portal Entertainment Weekly. Mark Hughes z "Forbesa" napisał, że to "jeden z najlepszych filmów 2019 roku" i porównuje wcielenie Phoenixa do tego zaprezentowanego niegdyś przez nieżyjącego Heatha Ledgera:
Joaquin Phoenix daje mistrzowski występ - jest nieustraszony i oszałamia emocjonalną głębią i fizycznością. Nie można o tym mówić bez odniesienia się do nagrodzonego Oscarem Heatha Ledgera z filmu "Mroczny rycerz", powszechnie uważanego za ostateczny portret Jokera, więc porozmawiajmy o tym. Faktem jest, że wszyscy będą zszokowani tym, co osiągnął Phoenix, bo wcześniej to wydawało się niemożliwe - wejście w rolę, które dorównuje i potencjalnie przewyższa obraz Księcia Zbrodni z "Mrocznego rycerza".
Joker, czyli Arthur Fleck, to społeczny wyrzutek, klaun-amator i aspirujący komik. Jego problemy psychiczne ujawniają się w coraz bardziej gwałtowny sposób, gdy opiekuje się chorą matką, która chce wyrównać rachunki z byłymi pracodawcami, rodziną Wayne. Arthur jednocześnie mierzy się z nieprzychylnym mu prowadzącym talk-show (w tej roli Robert De Niro) i z nową relacją z sąsiadką (Zazie Beetz). Owen Gleiberman z portalu Variety nazywa opowieść "hipnotycznie przewrotnym, upiornie porywającym miejskim koszmarem". O występie Joaquina Phoenixa napisał:
Phoenix gra wyrzutka z nieujarzmionym umysłem, przy czym tak świetnie się kontroluje, że jest po prostu hipnotyzujący. Pozostaje wierny desperackiej logice nieszczęścia Artura.
Jedną z niewielu recenzji o negatywnym wydźwięku wystawił "Jokerowi" David Ehrlich z portalu IndieWire. Dziennikarz z jednej strony twierdzi, że ten film to "jeden z najbardziej transgresywnych kinowych hitów XXI wieku", ale z drugiej jest zdania, że reżyser Todd Phillips to "wysławiony edgelord [osoba, która celowo podejmuje w internecie dyskusje na szokujące i niepoprawne tematy - red.], któremu brakuje dyscypliny, aby odpowiedzialnie obchodzić się z tak niebezpiecznym materiałem i który ciągle puszcza się w tchórzliwą ucieczkę od najbardziej kluczowych momentów narracji". Swoją recenzję kończy jednak słowami:
Do czasu, gdy na ekranie nie pojawia się "The End" napisane uroczą, starodawną czcionką, "Joker" ani nie zmienia zasad gry, ani nie jest kolejnym filmem, przy którym można się zwyczajnie pochichrać. Jest wystarczająco dobry, aby być niebezpiecznym i wystarczająco zły, aby chcieć od niego czegoś więcej. Wywróci świat do góry nogami i doprowadzi nas do histerii. Tak czy siak, dokładnie takiego filmu o sobie chciałby Joker.
Polska premiera "Jokera" została zaplanowana na 4 października.