Odkąd Patryk Vega zaczął promować "Politykę", nie brakowało słów krytyki płynących przede wszystkim od samych zainteresowanych. Reżyser twierdził, że to film o "najważniejszych polskich politykach, nawet tych w sutannach" - takie zapowiedzi nie mogły się obyć medialną ciszą. Zareagowały osoby, na których Vega wzorował postaci przedstawione w "Polityce", a sam twórca uważał, że w mediach (i nie tylko) toczy się nagonka na jego produkcję. Mimo wszystko do premiery doszło - komu to nie w smak?
Wśród polityków, którzy wypowiedzieli się na temat filmu Vegi była m.in. posłanka Krystyna Pawłowicz. Uznała ona, że Vega tylko straszy, iż "pokaże swoją 'prawdę o politykach', byśmy wiedzieli, na kogo głosować, a na kogo nie". Jej zdaniem "film ma 'ustawić' wynik wyborów".
Z kolei Jarosław Kaczyński, którego w "Polityce" odegrał Andrzej Grabowski, najnowszy film Patryka Vegi nazwał "przygotowaniem do wielkiego ataku na obóz rządzący". Pokusił się o takie stwierdzenie jeszcze na etapie montażu produkcji. Prezes PiS powiedział:
Nie liczą się żadne fakty, albo są wykorzystywane w sposób instrumentalny do uogólnień, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Ma pokazać nas jako ludzi złych i zdemoralizowanych, którzy nie służą Polsce.
Patryk Vega w odpowiedzi na ich słowa pokazał kolejno fragmenty swojego filmu z Iwoną Bielską, która gra posłankę Pawłowicz, i z Andrzejem Grabowskim, który wciela się w prezesa PiS. Nie omieszkał też ogłosić światu, że Kaczyński wie o filmie, bo jego scenariusz ukradziono:
Scenariusz został przechwycony, a ja już kilkukrotnie spotkałem się z próbami nacisku. Komunikowano mi wprost, że ten film uderzy w określone frakcje polityczne i może mieć wpływ na wynik wyborów.
W rozmowie z Dawidem Muszyńskim z naekranie.pl Patryk Vega nie po raz pierwszy stwierdził, że wysoko postawione w państwie osoby starały się wywrzeć na niego wpływ w związku z "Polityką". Reżyser zdradził:
Próbowano mi narzucić zmianę daty premiery, oferując w zamian sfinansowanie kolejnej superprodukcji, która będzie korzystna dla władzy.
W lipcowym wywiadzie dla Wprost z ust Vegi padła kwota 70 mln zł, którą proponowano mu za stworzenie filmu, "który miałby promować wartości i sukcesy danego ugrupowania politycznego, za to szkalować i piętnować drugą stronę". Nie wiadomo jednak, czy mowa tutaj o tej samej sytuacji.
Vega w naekranie.pl poruszył także kwestię rzekomego zakazywania pewnym firmom współpracy z nim przez spółki skarbu państwa. Na swoim facebookowym profilu reżyser niedawno pisał, że TVP i Polsat odmawiają mu emisji spotów reklamujących "Politykę". Obie stacje zdementowały te doniesienia, ale twórca w rozmowie z naekranie.pl poszedł w zaparte i podkreślał:
Podlegam tym naciskom i prześladowaniom do dziś nie tylko ze strony organów państwowych - również TVP odmawia reklamowania mojego filmu.
Podczas premiery "Polityki", która odbyła się bez przeszkód, Patryk Vega zagrzmiał:
Znalazłem się w sytuacji szantażu, bałem się o zdrowie swoich bliskich. Jesteśmy w naszym kraju w sytuacji, w której za dwa lata możemy stracić wolność, rząd może wykupić Agorę i TVN i zawłaszczyć wszystkie media.
Reżyser wyraził także nadzieję, że "ten film skłoni niektórych, żeby pójść na wybory, bo rzeczywistość najbliższych 20 lat zależy od tego, czy oddadzą swój głos". Jedną z jego najpoważniejszych wypowiedzi wieczoru były słowa skierowane do dziennikarzy Fakt24.pl:
Mam poczucie, że robiąc ten film, zaryzykowałem bezpieczeństwo swoich najbliższych i utratę tego wszystkiego, co mam. Mam nadzieję, że było warto.
Czy faktycznie było warto i czy polscy politycy naprawdę "mają się czego bać", można przekonać się w kinach od 4 września.