"Boże Ciało" Jana Komasy we wrześniu zeszłego roku zaliczyło niezwykle udany debiut na festiwalu w Wenecji. Były owacje na stojąco, dystrybutor podpisał umowy na pokazywanie filmu w kilku krajach, a główna rola Bartosza Bieleni jest wychwalana przez krytyków. Christopher Vourlias z portalu "Variety" rozmawiał wtedy z Janem Komasą, który opowiedział o swoich inspiracjach i o istocie filmu takiego jak "Boże Ciało" w czasach wielkiego zamętu.
Dziś wiemy już, że polski film został nominowany do Oscara. O statuetkę powalczy w kategorii "film międzynarodowy" między innymi z "Parasite" i "Bólem i blaskiem". Czy wygra, przekonamy się w nocy z 9 na 10 lutego.
Zobacz też: Oscary 2020 - nominacje [LISTA] >>
Christopher Vourlias wspomniał w wywiadzie, że "Boże Ciało" opowiada nie tylko o wierze w sensie religijnym, lecz także także o wierze w ludzi - w siebie nawzajem i we własną społeczność. Jan Komasa wyjaśnił, że przy tworzeniu obrazu mieszkańców filmowej parafii bardzo dużą inspiracją były dla niego reakcje Polaków na katastrofę smoleńską z kwietnia 2010 roku. Reżyser powiedział:
To była straszna tragedia (...) A to, co stało się po niej, było niezwykle wymowne. Przez ostatnich dziewięć lat dało się odczuć, że kraj dosłownie się podzielił w kwestii znaczenia i kalibru katastrofy. Połowa ludzi twierdziła, że to był mistyczny znak zakończenia czegoś starego i zarazem nowego początku, który został nam dany, abyśmy w końcu zobaczyli, że żyjemy w matni. Druga połowa mówiła, że to był zwykły wypadek i wyciąganie z niego jakichś wniosków nie ma sensu. Są tacy, którzy oddzielają znaczenie od faktów. W erze fake newsów to stało się jeszcze bardziej szkodliwe dla demokracji i samego społeczeństwa.
Komasa nadmienił, że właśnie to zainspirowało go do pokazania w "Bożym Ciele" małej społeczności, która skupiła się wokół jednego wypadku i podzieliła się w podobny sposób:
Jedni byli przekonani, że wioska jest przeklęta i muszą się modlić o nowe czasy, a drudzy wiedzieli, że to był wypadek i nawet choć dostarczył wszystkim sporo traumy, nie miał wagi większej niż jakiekolwiek inne wydarzenie. Mówili, że zło nie narodziło się wraz z tym wypadkiem. (...) To nie zło sprawiło, że stało się to, co się stało. (...) Zło było tam cały czas.
Dziennikarz stwierdził, że to, co przyciąga wspomnianą społeczność do udającego księdza 20-letniego Daniela (w tej roli Bartosz Bielenia), to szczerość jego wiary, prostolinijny sposób, w jaki wypowiada się o Bogu. Jednocześnie całkowicie odwraca się od formalności i rytuałów, do których są przyzwyczajeni praktykujący katolicy. Na pytanie, czy przez ten wątek Komasa zwraca na uwagę na swoje własne przekonania albo kryzys wiary w Polsce i na świecie, twórca odpowiedział:
To jest sedno "Bożego Ciała". Ten film jest nie tyle o Bogu i wierze, ile o ludzkim pragnieniu jakiegoś sensu w tym świecie. Chciałem za pomocą kamery uchwycić moment, w którym ktoś potrzebuje wiary. Chciałem pokazać, skąd ona pochodzi, jak ewoluuje i jak uosabia uczucia ulgi, odkupienia. Jest bardzo ludzka w tym znaczeniu, że każdy ją ma. Bez względu na to, czy jest ateistą, agnostykiem, czy wierzącym.
Komasa wyraził opinię, że "Boże Ciało" to ważny film w czasach, gdy ludzie poszukują odpowiedzi na nierozwikłane zagadki, jednocześnie będąc uwikłani w "polityczno-ekonomiczno-społeczny chaos". Reżyser jest zdania, że klucz do istoty tej produkcji stanowi tutaj "marzenie o poczuciu przynależności, o byciu elementem czegoś większego niż my sami". Według Komasy właśnie tak zaczyna się czuć główny bohater "Bożego Ciała", gdy ludzie witają go jako młodego, energicznego księdza z otwartymi ramionami.
Daniel wcale nie jest jednak bezpieczny, bowiem w każdej chwili ktoś może odkryć jego prawdziwą tożsamość. Mimo tego ma zamiar skonfrontować mieszkańców wioski z ich własną hipokryzją i nakierować na ścieżkę przebaczenia. Czy mu się to uda? O tym przekonamy się w kinach.
20-letni Daniel (Bartosz Bielenia), który w trakcie pobytu w poprawczaku przechodzi duchową przemianę, skrycie marzy, żeby zostać księdzem. Po kilku latach odsiadki chłopak zostaje warunkowo zwolniony i skierowany do pracy w zakładzie stolarskim. Zamiast się tam udać, Daniel kieruje się do miejscowego kościoła, gdzie zaprzyjaźnia się z proboszczem. Pod nieobecność duchownego chłopak zaczyna udawać księdza i pełnić posługę kapłańską w miasteczku. Od początku jego metody ewangelizacji budzą kontrowersje wśród mieszkańców, szczególnie w oczach surowej kościelnej Lidii (Aleksandra Konieczna).
Z czasem nauki i charyzma fałszywego księdza zaczynają poruszać ludzi pogrążonych w tragedii, która wstrząsnęła lokalną społecznością kilka miesięcy wcześniej. W miasteczku pojawia się dawny kolega Daniela z poprawczaka (Tomasz Ziętek), a córka kościelnej, Marta (Eliza Rycembel), coraz mocniej zaczyna kwestionować duchowość młodego księdza. Wszystko to sprawia, że chłopakowi grunt zaczyna palić się pod nogami. Rozdarty pomiędzy sacrum i profanum bohater znajduje w swoim życiu nowy, ważny cel. Postanawia go zrealizować, nawet jeśli jego tajemnica miałaby wyjść na jaw...
W filmie wystąpili też m.in. Leszek Lichota, Zdzisław Wardejn, Łukasz Simlat, Barbara Kurzaj i Tomasz Włosok. "Boże Ciało" w Polsce zostanie pokazane na festiwalu w Gdyni 18 września, a w kinach zadebiutuje 11 października.
Tekst ukazał się w serwisie kultura.gazeta.pl po raz pierwszy we wrześniu 2019 roku