Dawid Ogrodnik to taki aktor, który potrafi całkowicie się przeistoczyć w swojego filmowego bohatera, co udowodnił już niejednokrotnie. Nic dziwnego, że został wyróżniony m.in. tytułem European Shooting Stars 2019. 18 października na ekrany kin wejdzie kolejny film z jego udziałem, w którym pokazał, jak bardzo potrafi się zmienić, by uwiarygodnić swoją rolę.
"Ikar. Legenda Mietka Kosza" to biografia Mieczysława Kosza - geniusza fortepianu, niesamowitego jazzmana, który zmarł tragicznie w wieku 29 lat. Dziennikarze, którzy film już widzieli, są zgodni, że Ogrodnik kreując tę postać prezentuje prawdziwą wirtuozerię. Trudno też przeoczyć, że sam aktor jest uderzająco podobny do muzyka:
Mieczysław Kosz i Dawid Ogrodnik fot. Agencja Muzyczna Polskiego Radia S.A., seria 'Polish Radio Jazz Archives' / Dawid Ogrodnik w filmie 'Ikar'
Wiemy, że do roli przygotował się niezwykle skrupulatnie - zacznijmy od tego, że schudł kilkanaście kilogramów. By zrozumieć swojego bohatera jak najlepiej, spotykał się też z osobami niewidomymi, a sposobu gry na fortepianie uczył się z nagrań Leszka Możdżera, który był odpowiedzialny za muzyczną stronę filmu. Miał do dyspozycji tylko jedno nagranie z koncertu Kosza i to dzięki niemu nauczył się jego ułożenia rąk i pozycji przy fortepianie. Jak powiedział w wywiadzie dla magazynu "Uroda życia":
Ale ruchu ciała na podstawie tych ujęć nie dało się odtworzyć, więc zaczerpnąłem je od Keitha Jarreta [amerykański pianista, grał w zespole Milesa Davisa, potem rozpoczął solową karierę - red.]
Piotr Guszkowski z "Gazety Wyborczej" zachwyca się wręcz, że Ogrodnik grając Kosza, znanego jako mistrza improwizacji, "niczego nie odtwarza, zamiast naśladować, proponuje własną, autorską interpretację".
Ikar. Legenda Mietka Kosza fot. Łukasz Bąk / RE Studio
"Ikar. Legenda Mietka Kosza" to już kolejne spotkanie aktora z reżyserem Maciejem Pieprzycą. Po raz pierwszy panowie współpracowali przy doskonale przyjętym filmie "Chce się żyć". To opowieść o pochodzącym ze Śląska Mateuszu, który cierpi na porażenie mózgowe. Nie mówi, nie chodzi, kontakt z nim jest niemal niemożliwy. I to właśnie w tę postać wcielił się Ogrodnik i zagrał niepełnosprawnego bohatera niesamowicie realistycznie.
Przy okazji rozmowy o filmie, zdradził Tadeuszowi Sobolewskiemu z "Gazety Wyborczej", jak się przygotowuje do swoich filmów:
Wiele czasu poświęcam, żeby się nauczyć postaci. A kiedy już wiem, co ona ma czuć i myśleć, nie zastanawiam się nad ciałem. Ono samo reaguje, zmienia się, układa.
Zauważył też, że do stworzenia odpowiednio przekonującego bohatera wystarczy dobry scenariusz:
Jeżeli mocno wkleisz sobie do głowy scenariusz i zaczniesz wierzyć w to, że jesteś kimś innym, twoje [doświadczenia - przyp. red.] nie mają nic wspólnego z twoim życiem. I to jest fajne, bo nic nie kosztuje.
Przed pracą na planie "Chce się żyć" aktor także spotkał się z pierwowzorem swojego bohatera. Podkreśla jednak, że nie starał się go kopiować czy naśladować:
Mnie interesowała tajemnica jego wnętrza, emocjonalność, sposób reagowania. Nie chciałem kopiować jego odruchów. Z reżyserem i operatorem zobaczyliśmy, które gesty kamera lubi. (...) Chciałem oszukać mój system nerwowy, żebym nie musiał kontrolować impulsów, tylko żeby one mną zawładnęły. Zauważyłem, że poza planem, w normalnych spotkaniach, nabieram niekontrolowanych odruchów. Że np., kiedy mnie coś śmieszy, to mnie odchyla do tyłu. Te reakcje stały się organiczne.
Zapewniał też, że przy okazji nie czuje się wymęczony psychicznie po takiej intensywnej pracy -" Gdy mnie pytają, czy po filmie byłem bardzo zmęczony psychicznie, odpowiadam, że w ogóle nie, bo to nie należało do mnie". Zresztą w rozmowie z "Urodą życia" wyjaśnił, że to mu się udaje dzięki stałej współpracy z psychologiem:
Od czasu 'Chce się żyć' jestem pod kontrolą psychologa. Dużo się o sobie dowiedziałem, potrafię sprawniej wychodzić z roli, chociaż świat wewnętrzny mojego bohatera wciąż jeszcze zostaje ze mną na długo.
A to na pewno mu się przydało choćby w trakcie pracy nad "Ostatnią rodziną", w której wcielił się w Tomasza Beksińskiego.
HUBERT KOMERSKI
Stworzył wtedy kolejną niesamowitą postać filmową. Na ekranie nie widzimy Dawida, tylko jego kreację aktorską. I tę metamorfozę udało mu się przejść dzięki mądrej pracy z ciałem. W rozmowie z Piotrem Guszkowskim zdradził:
Tylko wiesz, każda rola jest w jakimś sensie fizyczna. Używamy różnych fizjonomii. Korzystamy z cudzych zasobów, bo jak widzisz - nie zachowuję się jak Tomek, ale znam jego gesty i motorykę. Wydaje mi się, że wiem, jak by zareagował. (...) Nie wymyśliłem tych rzeczy z potrzeby nakarmienia mojej wyobraźni na zasadzie "w ten sposób podkreślę cechy Tomka". Nie, on się tak zachowywał, jak go ponosiły emocje, tak się wygłupiał, taki miał chód.
W całym procesie przemiany w Tomasza Beksińskiego pomogło mu też słuchanie jego ulubionej muzyki - "Byłem cały czas z Tomkową muzyką - pamiętam, ile nam to dało przy 'Jesteś Bogiem'". Bo nie da się też przy tym wszystkim zapomnieć jego pierwszej ważnej roli - Rahima w reżyserii Leszka Dawida.
W tej samej rozmowie wspomina przygotowanie do roli kultowego rapera jako nieco krępujące - i dla niego i dla samego Rahima:
Godzinami podpatrywałem Rahima w codziennym życiu, co go mocno denerwowało. Bo zacząłem przygryzać wargi jak on, chodzić jak on. Czuł się nieswojo. A ja starałem się poprzez ciało rozszyfrować jego psychikę, zdystansowaną, ale ambicjonalną. Po trochu stawałem się nim, ale był to stan krępujący.
Wystarczy popatrzeć tylko na fotosy z wszystkich tych filmów, żeby zrozumieć, że to właśnie praca ciałem jest w tym wszystkim kluczowa. Ogrodnik chudnie na potrzebę filmów, zapuszcza wąsy, zakłada peruki i zmienia fryzury. Ale to nie dzięki tym zmianom wyglądu za każdym razem tworzy nowego, interesującego i odmiennego bohatera. Tym bardziej warto śledzić każdą jego filmową metamorfozę - bo za każdym razem poznajemy nowego człowieka.
Książka "Ikar.Legenda Mietka Kosza" dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>