Reżyser "Bożego Ciała" Jan Komasa wyznaje: "Jest mi wstyd za ludzi Kościoła"

Jan Komasa akcję swojego najnowszego filmu "Boże Ciało" umieścił w najbardziej konserwatywnym rejonie Polski i bardzo szeroko porusza w nim temat wiary. Jego film zdobył już wyróżnienia na festiwalach w Toronto czy Wenecji i będzie wyświetlany w 35 krajach na całym świecie. Reżyser w wywiadzie dla "Dziennika Gazeta Prawna" opowiedział o swoim stosunku do wiary i Kościoła.
Zobacz wideo

"Boże Ciało", polski kandydat do Oscara, to opowieść o 20-latku, który po wyjściu z poprawczaka zaczyna udawać księdza - nie może wstąpić do seminarium z powodu swojej kryminalnej przeszłości. W tej roli wystąpił Bartosz Bielenia. Reżyser filmu Jan Komasa nie ukrywa, że jest człowiekiem wierzącym, jednak ma duże zastrzeżenia do Kościoła jako instytucji. W rozmowie z Magdaleną Rigamonti nie bał się użyć mocnych słów, by opisać to, co go najbardziej niepokoi.

Czytaj też: "Boże Ciało" Jana Komasy doczeka się amerykańskiego remake'u. "Potencjał na nawet trzy sezony serialu"

Komasa: Wstyd mi za ludzi kościoła

Jan Komasa nie kryje swojego krytycznego stosunku do kościelnych hierarchów:

Jest mi wstyd za ludzi Kościoła, którzy są u steru, za ich wypowiedzi i za to, że nie są kontrowani przez innych hierarchów.

Dlaczego? Wyjaśnia dokładnie:

Księża z ambony otwarcie wspierają jedną opcję polityczną, wpuszczają na Jasną Górę nacjonalistów, nazywają część wiernych tęczową zarazą. To już kiedyś było, ale na marginesie Kościoła, teraz weszło do mainstreamu.

Jako człowiek wierzący ma z tym teraz duży problem:

To dla mnie głęboko wstydliwe, że szedłem w jakiejś określonej grupie ludzi.

Dodał też, że akcja filmu nie bez przyczyny została osadzona w Jaśliku, najbardziej konserwatywnym rejonie Polski. Już wcześniej, w wywiadzie dla Variety, wyjaśnił, jak reakcje na katastrofę smoleńską zainspirowały go do ukazania w "Bożym Ciele" lokalnej społeczności:

To była straszna tragedia (...) A to, co stało się po niej, było niezwykle wymowne. Przez ostatnich dziewięć lat dało się odczuć, że kraj dosłownie się podzielił w kwestii znaczenia i kalibru katastrofy. Połowa ludzi twierdziła, że to był mistyczny znak zakończenia czegoś starego i zarazem nowego początku, który został nam dany, abyśmy w końcu zobaczyli, że żyjemy w matni. Druga połowa mówiła, że to był zwykły wypadek i wyciąganie z niego jakichś wniosków nie ma sensu. Są tacy, którzy oddzielają znaczenie od faktów.

Te obserwacje podsunęły mu pomysł, jak w filmie ukazać małą społeczność, która skupia się wokół jednego wypadku i dzieli się w podobny sposób:

Jedni byli przekonani, że wioska jest przeklęta i muszą się modlić o nowe czasy, a drudzy wiedzieli, że to był wypadek i nawet choć dostarczył wszystkim sporo traumy, nie miał wagi większej niż jakiekolwiek inne wydarzenie. Mówili, że zło nie narodziło się wraz z tym wypadkiem. (...) To nie zło sprawiło, że stało się to, co się stało. (...) Zło było tam cały czas.

Już w rozmowie z "DGP", że "nieprzyziemnym" wydaje mu się, że właśnie to zobaczą widzowie na całym świecie:

 Ten malutki kawałeczek kuli ziemskiej będę pokazywał w Hollywood czy w Nowym Jorku. "Boże Ciało" jest sprzedane do 35 krajów świata, od Singapuru przez Rosję, Francję po Australię. Wszystko to wydarzyło się w miesiąc od premiery na festiwalu w Wenecji. To mi się nigdy nie zdarzyło, przy żadnym innym filmie. Ani przy "Sali samobójców", ani przy "Mieście 44". W piątek film wchodzi do kin w Wielkiej Brytanii. A tam 70 kopii, 70 ekranów. Bilety się wyprzedają. I wszyscy ci ludzie zobaczą Jaśliska.

O czym opowiada "Boże Ciało" Jana Komasy?

20-letni Daniel (Bartosz Bielenia), który w trakcie pobytu w poprawczaku przechodzi duchową przemianę, skrycie marzy, żeby zostać księdzem. Po kilku latach odsiadki chłopak zostaje warunkowo zwolniony i skierowany do pracy w zakładzie stolarskim. Zamiast się tam udać, Daniel kieruje się do miejscowego kościoła, gdzie zaprzyjaźnia się z proboszczem. Pod nieobecność duchownego chłopak zaczyna udawać księdza i pełnić posługę kapłańską w miasteczku. Od początku jego metody ewangelizacji budzą kontrowersje wśród mieszkańców, szczególnie w oczach surowej kościelnej Lidii (Aleksandra Konieczna).

Z czasem nauki i charyzma fałszywego księdza zaczynają poruszać ludzi pogrążonych w tragedii, która wstrząsnęła lokalną społecznością kilka miesięcy wcześniej. W miasteczku pojawia się dawny kolega Daniela z poprawczaka (Tomasz Ziętek), a córka kościelnej, Marta (Eliza Rycembel), coraz mocniej zaczyna kwestionować duchowość młodego księdza. Wszystko to sprawia, że chłopakowi grunt zaczyna palić się pod nogami. Rozdarty pomiędzy sacrum i profanum bohater znajduje w swoim życiu nowy, ważny cel. Postanawia go zrealizować, nawet jeśli jego tajemnica miałaby wyjść na jaw...

W filmie wystąpili też m.in. Leszek Lichota, Zdzisław Wardejn, Łukasz Simlat, Barbara Kurzaj czy Tomasz Włosok. "Boże Ciało" miało polską premierę na festiwalu w Gdyni 18 września, do szerokiej dystrybucji trafiło 11 października. I od razu osiągnęło frekwencyjny sukces! W pierwszy weekend wyświetlania produkcję zobaczyło 165 tysięcy osób.

Czytaj też: "Boże Ciało" Jana Komasy zadebiutowało w Wenecji. Owacja na stojąco i umowy na światową dystrybucję

Więcej o: