Netflix zaprezentował swoją propozycję oscarową. Czy "Król" ma szansę na statuetkę?

Timothée Chalamet jako król Henryk V to tegoroczna propozycja Netflixa w wyścigu po Oscara. Sprawdzamy, czy powtórzy sukces "Romy", czy też polegnie, jak Francja w bitwie pod Azincourt.

"Król" zawitał na platformę Netflix wraz z początkiem listopada. Zanim jeszcze pokazano produkcję szerszej publiczności, mówiono już, że to oscarowy pewniak. A jak jest w rzeczywistości?

"Król" Netflixa powalczy o Oscara?

2,5 godzinna produkcja Netflixa zaczyna się niespiesznie. Na tyle niespiesznie, że w pierwsze półtorej godziny można odnieść wrażenie, że akcja filmu już nigdy się nie rozpocznie. "Król" pokazuje pierwsze lata panowania Henryka V - jednak z lat tych zobaczymy bardzo niewiele, przeskakując od razu do najważniejszego dokonania angielskiego króla, czyli podboju Francji. Na tym też skupia się cała fabuła filmu - nie na faktycznym zjednoczeniu i mądrości młodego władcy, ale na dążeniu do wojny z Francją, która pod koniec następuje. I to jest w sumie podstawowy zarzut, skierowany w stronę australijskiego reżysera, Davida Michoda, który postanowił zabrać się za wielokrotnie już wcześniej pokazywaną na różne sposoby historię - "Król" miał być ekranizacją pałacowych walk o władzę, wzrastania młodego Hala do pozycji Henryka V. Tego zabrakło. Coś jednak w tej produkcji jest na miarę Oscara - choć nie jest to scenariusz.

Zobacz wideo

Tercet Timothée Chalamet, Joel Edgerton i Sean Harris to zdecydowanie najmocniejszy element filmu. Na uwagę zasługują szczególnie starsi doradcy i mentorzy młodego króla, Edgerton (sir Falstaff) i Harris (sir William). Akademia bez wątpienia dostrzeże ich role w czasie przyznawania tegorocznych nominacji do Oscara. Podobnie jest z Chalametem, młodą gwiazdą wielkiego ekranu. W swoją postać włożył dokładnie tyle serca, ile tylko pozwolił mu scenariusz. Porywająca mowa przed bitwą pod Azincourt i ostatnie pół godziny filmu - to był jego czas, wykorzystany w 100 proc. Dodatkowym jasnym punktem była krótka obecność Roberta Pattisona, który ewidentnie bawił się na planie najlepiej ze wszystkich.

"Król" bez korony

A co z pozostałymi postaciami? Przez "Króla" przewija się ich sporo. Jednak wszyscy zlewają się z szarym, średniowiecznym tłem. Występują, choć często nie wiadomo po co. Mówią coś, ale nie ma w tym większego celu. Znaczną część scen z pierwszej połowy filmu można byłoby śmiało skrócić, zaś film by na tym nie ucierpiał (a kto wie, może byłby lepszy i bardziej zwarty).

Jeśli jesteście fanami muzyki filmowej, tu nie znajdziecie nic ciekawego (Nicholas Britell ewidentnie inspirował się muzyką Daniela Pembertona z "Króla Artura - legendy miecza"). Jeśli lubicie krajobrazy - znajdziecie tu trzy plany na krzyż. Jeśli fascynują was efekty specjalne - na upartego nawet coś tu da się obejrzeć (imponująca flota angielska bez wątpienia byłaby o wiele bardziej imponująca w kinie, a nie na telewizyjnym ekranie). Jeśli lubicie intrygi dworskie, jedną z nich dostrzeżecie dopiero na sam koniec filmu (zabieg ten niekiedy się sprawdza, ale nieszczególnie tym razem). Nie będą zawiedzeni fani realistycznego wojennego pobojowiska - gdyby nagrody przyznawali za najlepsze sceny batalistyczne, kilka minut bitwy pod Azincourt bez wątpienia jakieś wyróżnienie by dostało. Niestety, to wciąż jest tylko kilka minut z całego filmu, choć zwiastun zapowiadał zupełnie inne podejście do tematu.

Podsumowując - jeśli "Król" zgarnie jakiegoś Oscara, będzie to raczej nagroda dla najlepszego aktora drugoplanowego, może - przy pomyślnych wiatrach - dla pierwszoplanowej roli męskiej. Pewniejsze jest jednak, że konkurencja zmiecie Henryka V z podium tak, jak on zmiótł francuskich zbrojnych.

Czy warto "Króla" zobaczyć? Jeśli macie dostęp do platformy Netflix, to skorzystajcie z tego, że wieczory coraz dłuższe. Jeśli jednak planowaliście zobaczyć fascynujące widowisko, pełne przebiegłości zabiegi strony angielskiej i francuskiej, to możecie się zawieść. "Król" to kolejny przykład na to, że zwiastun filmu sprzedaje zupełnie co innego, niż dostarcza następnie cała produkcja.

Więcej o: