"Ukryta gra" ma pewną dużą zaletę. Pokazuje, że kobiety są świetnymi szpiegami

Nie ma co ukrywać, dla akcji "Ukrytej gry" zagrana przez holenderską aktorkę Lotte Verbeek postać agentki Stone ma - w przeciwieństwie do wielu innych szpiegowskich filmów - naprawdę bardzo duże znaczenie. I dobrze. Są przecież dowody na to, że w prawdziwym życiu kobiety są bardzo dobrymi szpiegami.
Zobacz wideo

Akcja "Ukrytej gry" rozgrywa się w bodaj najtrudniejszym momencie zimnej wojny, i to w dodatku w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki. W czasie pojedynku szachowego pomiędzy USA a ZSRR tak naprawdę ważą się losy całego świata - wynik tajnej rozgrywki między dwoma mocarstwami o wybuchu wojny nuklearnej. W sam środek szpiegowskiej afery zostaje wplątany Joshua Mansky, genialny matematyk, który orientuje się, że ma kłopoty, kiedy w barze podchodzi do niego atrakcyjna kobieta.

To od kobiety zaczyna się akcja w "Ukrytej grze"

Główny bohater został przez nią wciągnięty w sam środek tajnej międzynarodowej afery dosłownie z ulicy.  Sytuacja wygląda tak – lada dzień w Warszawie ma się odbyć wielki pojedynek szachowy pomiędzy USA i ZSRR. Profesor Joshua Mansky dowiaduje się tego, kiedy gra w karty na Brooklynie w jednym z barów.  

Podchodzi do niego atrakcyjna dama, która niespodziewanie go rozpoznaje – w związku z pojedynkiem szachowym właśnie. Mówi mu, że była jego studentką i ma dla niego propozycję. Profesor nic nie mówi i pośpiesznie wybiega na ulicę. Tam smutni panowie w kapeluszach podchodzą do niego zbyt blisko, a genialny matematyk po prostu budzi się następnego dnia w Warszawie.  

To wtedy okazuje się, że piękna kobieta z baru jest tak naprawdę agentką Stone. To ona dokładnie tłumaczy profesorowi, jaką będzie miał do odegrania rolę w ciągu kilku najbliższych dni i to ona nie będzie go odstępować niemal na krok. Grającej ją Lotte Verbeek należy przyznać, że szpiega zagrała doskonale. I z takim wyczuciem, że znaczące jest niemal jej każde na pozór niewinne spojrzenie.  

To postać nader ważna dla rozwoju fabuły, a także niezwykle wiarygodna – nawet jeśli cała historia została wymyślona przez reżysera Łukasza Kośmickiego. Dlaczego? Bo kobiety są naprawdę świetnymi szpiegami.  

"Ukryta gra" to wyborny thriller szpiegowski, który warto zobaczyć nawet więcej niż raz [RECENZJA] >>

Najlepsi agenci CIA i Mosadu to kobiety  

W 2012 roku Tamir Pardo, były szef Mosadu, oznajmił w wywiadzie dla portalu Globes, że kobiety doskonale sprawdzają się w roli szpiegów - często dużo lepiej niż mężczyźni. - Mają fundamentalną przewagę w pracy wywiadowczej - doskonale radzą sobie z wielozadaniowością - powiedział. Jego zdaniem też dużo lepiej od mężczyzn radzą sobie z "odgrywaniem ról" i "zagłuszaniem własnego ego, by osiągnąć cel". Doskonale też potrafią odczytywać i analizować różne sytuacje, a co więcej, okazuje się, że wbrew ogólnie przyjętym stereotypom, często przewyższają wręcz mężczyzn pod względem orientacji przestrzennej, odczytywaniu terytorium i odczytywaniu różnych sytuacji.  

Nie do tego przyzwyczaiły nas filmy o Jamesie Bondzie czy Jasonie Bournie. Tam kobiety najczęściej służą za przynętę. W "Ukrytej grze" sprawy nie przedstawiają się jednak w ten sposób.

Fot. Krzysztof Wiktor/Watchout Studio

Maseena Ziegler z magazynu "Forbes" rozmawiała o tym, jak kobiety sobie radzą w agencjach wywiadowczych z byłą pracownicą CIA. Lindsay Moran służyła dla amerykańskich tajnych służb przez pięć lat - pracowała na terenie Europy Wschodniej, gdzie rekrutowała kolejnych agentów, którzy zbierali dane wywiadowcze dla CIA.  

Moran potwierdziła, że jedną z największych tajemnic CIA jest to, że najbardziej utalentowanymi szpiegami pracującymi dla amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej są właśnie kobiety. Dlaczego? Była agentka wyjaśniła, że składa się na to kilka różnych czynników. Zacznijmy od tego, że kobiety bardzo dobrze radzą sobie w kontaktach z ludźmi - łatwo rozpoznają ich emocje, potrafią zrozumieć ich motywacje i słabe punkty.  Moran wspomina:

Kiedy szkolili nas z tego, jak wyśledzić i pozyskać potencjalne źródła informacji, kobietom przychodziło to wręcz naturalnie. Czułam się, jakbym to robiła całe swoje życie. 

Okazuje się, że wcale też nie trzeba być niemiłosiernie wytrenowaną maszynką do zabijania ludzi, by zostać dobrym agentem - a co wydaje się oczywiste, kiedy ogląda się takiego Bonda w akcji. Paradoksalnie, w pracy szpiega bardziej przydatna jest umiejętność unika niebezpieczeństwa i szybkie rozpoznawanie zagrożeń - a do tego kobiety są nieustannie trenowane. Lindsay Moran mówiła:

Zawsze wypatrujemy podejrzanych typów, ludzi, którzy mogliby nas śledzić i niebezpiecznych sytuacji. Tak kompensuje się brak siły fizycznej.  

Niebagatelne znaczenie ma też fakt, że agentki są dużo lepszymi słuchaczami niż mężczyźni. Agentka wspomina: "Wielu mężczyzn podczas mojego szkolenia trzeba było instruować z tego, jak mają słuchać, żeby wyłowić informacje. Kobietom przychodziło to naturalnie". Pomocne są też te same umiejętności, które są potrzebne przy wychowywaniu dzieci - agenci często muszą współpracować ze swoimi informatorami, a ci często bywają osobami niezbyt wiarygodnymi czy stabilnymi emocjonalnie. Moran podkreślała: "Tak jak dzieci, trzeba ich ustrzec przed licznymi niebezpieczeństwami".  

Lindsay Moran zdradziła też, że kobietom dużo łatwiej stworzyć wiarygodną historię "na przykrywkę". W sytuacji, kiedy spotykają się z jakimś mężczyzną w pokoju hotelowym, ciemnej restauracji, na parkingu czy za miastem - zawsze mogą powiedzieć, że mają romans. Okazuje się, że ta wymówka działa niemal zawsze i niemal w każdej części świata. 

Zresztą, te obserwacje potwierdziła także agentka Secret Intelligence Service o kryptonimie "Lisa" w rozmowie z "The Guardian". Dodała od siebie, że kobiety "są cholernie dobrymi szpiegami". Co więcej, kobiety są tak dobre w tej pracy, bo wszystkim wydaje się typowo męskim zajęciem. Historia zna też takie przypadki. Przykładów nie musimy szukać daleko. 

Pierwsza kobieta-szpieg pracująca dla angielskiego wywiadu była Polką 

Krystyna Skarbek, która w czasie II wojny światowej służyła w brytyjskim wywiadzie SOE, jest do dziś jedną z najsłynniejszych i prawdopodobnie najskuteczniejszych agentek świata. Działała pod pseudonimem "Christine Granville", a Winston Churchill nazywał ją swoim ulubionym wywiadowcą. Słynęła z urody i inteligencji, ale przede wszystkim z niesamowitej brawury i odwagi.  

Przykładowo - w lipcu 1944 roku zeskoczyła na spadochronie na teren południowej Francji - tam dołączyła do partyzantów i dokonała rzeczy spektakularnej. Udało jej się wykupić od gestapo aresztowanych szefów siatki dywersyjnej "Jockey". Niemieckim oficerom wmówiła, że jest siostrzenicą brytyjskiego generała Montgomery'ego, a dowódcę omamiła do tego stopnia, że nie tylko uwolnił jeńców, ale jeszcze dał jej auto i pistolet, by mogła z nimi dotrzeć na drugą stronę frontu. To także dzięki jej pracy, brytyjski wywiad ustalił dokładną datę niemieckiej inwazji na Związek Radziecki. W czasie wojny zajmowała się także m.in. dostarczaniem tajnych informacji z Węgier do Polski i przerzucaniem jeńców wojennych na front. 

Nie bez przyczyny mówi się też, że jest pierwowzorem Vesper Lynd, pierwszej ukochanej Jamesa Bonda. Skarbek miała po wojnie poznać zdemobilizowanego z Navy Intelligence Division Iana Fleminga, autora powieści o najsłynniejszym szpiegu świata. Para nawiązała romans, który trwał rok - plotki mówią, że to właśnie na niej pisarz się wzorował w czasie pisania "Casino Royale". 

Po lewej Krystyna Skarbek, po prawej Eva Green jako Vesper w 'Casino Royale'Po lewej Krystyna Skarbek, po prawej Eva Green jako Vesper w 'Casino Royale' domena publiczna; reż. Martin Campbell, prod. EON Productions

Po drugiej strony barykady walczyła z kolei Ruth Werner znana także jako Urszula Kuczyńska. To ona współtworzyła słynną "Czerwoną Kapelę" - szpiegowską siatkę działającą dla ZSRR w czasie II wojny światowej na terytorium Belgii, Holandii, Francji oraz Niemiec. 

Urodziła się w 1907 roku, była niemiecką działaczką rewolucyjną, która w latach 30. została zwerbowana przez sowiecki wywiad wojskowy - od tej pory służby znały ją pod pseudonimem "Sonia". Śledziła dla ZSSR w Chinach - zbierała informacje w Pekinie i w Mukdenie. W 1935 roku trafiła do Polski, gdzie zyskała fałszywe nazwisko Kuczyńska. W 1938 roku zorganizowała siatkę szpiegowską w Szwajcarii. 

W 1940 roku, po tym jak wzięła ślub z brytyjskim komunistą, przyjechała do ojczyzny męża, gdzie pełniła funkcję łączniczki pomiędzy rezydenturą sowieckiego wywiadu wojskowego i agentami terenowymi. Dosłużyła się stopnia podpułkownika. Kiedy Brytyjczycy aresztowali fizyka atomowego Klausa Fuchsa (który był jej "podopiecznym") pod zarzutem szpiegowania dla Sowietów, wyjechała do NRD. Tam została dziennikarką i pisarką. Wydała kilka poczytnych powieści dla młodzieży, a także bestsellerową autobiografię "Raport Sonyi", w której opisywała swoją pracę wywiadowczą - choć przemilczała wątek współpracy z Klausem Fuchsem.  

Zdaniem historyka, który dokładnie przestudiował dostępne materiały dotyczące jej pracy wywiadowczej - była jedną z najlepszych agentek, jakie kiedykolwiek pracowały dla Związku Radzieckiego. Jeden z szefów GRU miał nawet powiedzieć, że gdyby mieli w Anglii pięć takich agentek jak ona, wojna skończyła by się dużo szybciej. Ona sama z kolei była dużo bardziej powściągliwa mówiąc o swojej działalności - "Pracowałam tylko jako kurier".  

<<Reklama>> Książka "Ukryta Gra" dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>

Więcej o: