"Skywalker. Odrodzenie" to obok ostatniej odsłony marvelowskich "Avengersów" najbardziej oczekiwane kinowe widowisko 2019 roku. Film pobił rekord przedsprzedaży biletów w ciągu godziny od ich udostępnienia, a po pierwszej dobie uzyskał wynik gorszy jedynie od "Avengers: Koniec gry". I to wszystko mimo fanowskiej fali krytyki, która spadła na Disneya po mocno mieszającej w gwiezdnym uniwersum poprzedniej części serii - "Ostatnim Jedi". Franczyza, jak widać, wciąż rozbudza wyobraźnię widzów na całym świecie, ale ludzie decyzyjni w Disneyu mają poczucie, że margines błędu został już wyczerpany.
IX epizod ma być kulminacją zapoczątkowanej w 1977 roku przez George’a Lucasa historii, zatem oczekiwania są ogromne, podobnie jak presja na Disneyu. Firma nie chce powtórzyć wpadki sprzed dwóch lat, kiedy chłodno przyjęty przez fanów "Ostatni Jedi" mocno wpłynął na słaby wynik debiutującego w kinach kilka miesięcy później spin-offu "Han Solo - Gwiezdne wojny historie". Czarny PR wokół marki Star Wars sprawił, że Disney zrezygnował z pomysłu wypuszczania jednego filmu z tego uniwersum rocznie, a całe swoje wysiłki skoncentrował na IX epizodzie sagi.
Trudno się zatem dziwić decyzji o powrocie w najnowszym filmie Imperatora Palpatine’a, najbardziej obok Dartha Vadera charakterystycznego złoczyńcy ze świata "Gwiezdnych wojen". Disney postawił na bezpieczne rozwiązanie i zbudowanie IX epizodu wokół postaci, którą fani sagi znają i uwielbiają. Dla widzów jest to jednak powrót nieoczywisty. O ile w przypadku Luke’a Skywalkera, Hana Solo czy Lei Organy ich pojawienie się w nowej trylogii wydawało się naturalne, tego samego nie można powiedzieć o Imperatorze. Z prostego powodu - wspomnianej trójce udało się przeżyć wydarzenia w VI epizodzie sagi, w przeciwieństwie do największego manipulatora w galaktyce.
Powrót Palpatine’a stanowi największą zagadkę dotyczącą "Skywalker. Odrodzenie", nad którą widzowie głowią się od miesięcy. Wygląda na to, że została ona w końcu rozwiązana, a brakujące elementy układanki dostarczył sam Disney. W internecie pojawiła się szczegółowa analiza komiksów i książek należących do tworzonego przez Disneya kanonu "Gwiezdnych wojen", która ujawnia okoliczności przetrwania Imperatora. Warto w tym miejscu podkreślić, że w skład kanonu wchodzą wyłącznie historie będące oficjalnie częścią gwiezdnowojennego uniwersum i stanowią spójną całość z wydarzeniami przedstawionymi we wszystkich filmach.
Kluczowa dla wyjaśnienia powrotu Imperatora ma okazać się wydana w 2018 roku przez wydawnictwo Marvel komiksowa seria "Darth Vader: Dark Lord of the Sith", której akcja toczy się krótko po filmowej "trójce". Scenarzysta Charles Soule wprowadził w niej starożytny artefakt ciemnej strony mocy - maskę Sitha żyjącego setki lat przed wydarzeniami z filmów, który zdołał w chwili śmierci przenieść swoją świadomość do noszonego przez siebie hełmu. Oczywiście w posiadanie tego artefaktu wchodzi nie kto inny jak Imperator.
Galaktyczny tyran, który komunikuje się z maską, dowiaduje się w ten sposób o możliwości oszukania śmierci. Komiks przedstawia także koncepcję tzw. Portalu Mocy, swojego rodzaju drzwi pozwalających m.in. na przywrócenie do życiach zmarłych czy podróże w czasie. Ich otwarcie wymaga ogromnej siły i tylko nieliczni są w stanie tego dokonać, ale jak dobrze wiemy z filmów, Imperator do tej garstki potężnych użytkowników mocy należy. Ta koncepcja łączy się udanie nie tylko z najnowszym filmem serii, ale również VII epizodem sagi. W "Przebudzeniu Mocy" Kylo Ren rozmawia z maską nieżyjącego już Dartha Vadera, ucznia Imperatora i jednocześnie jego zabójcy. Wszystko wskazuje na to, że choć sam Ren sądzi, że rozmawia z Vaderem, swoim dziadkiem, tak naprawdę komunikuje się właśnie z Imperatorem, którego świadomość została przeniesiona w chwili śmierci do maski. Powrót do żywych Imperatorowi ma oczywiście zapewnić wspomniany Portal Mocy.
Rozwinięcie wątku przetrwania Imperatora możecie poznać w poniższym materiale wideo, na którego podstawie, we współpracy z autorem kanału, powstał ten tekst.
Należy mieć oczywiście na uwadze, że pewności co do tej koncepcji mieć nie będziemy aż do premiery filmu. Nie jest jednak raczej przypadkiem, że kilka miesięcy przed ogłoszeniem pojawienia się Imperatora w "Skywalker. Odrodzenie" Disney w tworzonym pod swoim czujnym okiem kanonie wprowadził wątek otwierający złoczyńcy drogę powrotną zza światów. Bo w końcu w uniwersum Star Wars, cytując Luke’a Skywalkera, "nikt nigdy nie odchodzi na dobre".