Złote Globy to wyróżnienie wręczane przez Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej za najlepsze dokonania w świecie filmu i telewizji. Uważa się też, że nagrody te najtrafniej wskazują potencjalnych zwycięzców Oscarów.
Najwięcej, bo aż sześć nominacji otrzymała "Historia małżeńska", która debiutuje na Netflixie, po pięć także znany z platformy "Irlandczyk" i "Pewnego razu w Hollywood" Quentina Tarantino. "Joker" otrzymał z kolei cztery nominacje. W przypadku seriali po cztery nominacje mają: "Czarnobyl", "The Crown" i "Niewiarygodne". Co warte odnotowania, zażarta walka wywiąże się między Netflixem a HBO - produkcje tego pierwszego zostały nominowane łącznie 17 razy, gdy drugiego - 15.
77. Złote Globy niestety nie mają żadnego polskiego akcentu - mimo oczekiwań, w kategorii "Film zagraniczny", nie ma nominacji dla "Bożego Ciała" Jana Komasy. Nawet bez tego szykuje się ciekawa ceremonia. Dlatego też "Vanity Fair" pokusiło się o wytypowanie potencjalnych zwycięzców w czasie podcastu Little Gold Men. Mike Hogan, Richard Lawson, Katey Rich, Joanna Robinson i korespondent "Vanity Fair" Anthony Breznican wybrali swoich kandydatów.
Eksperci nie mają wątpliwości, że w kategorii film dramatyczny wygra "Irlandczyk" Martina Scorsesego. Jednak to ich zdaniem jedyna statuetka, na którą może liczyć. Sprawy lepiej wyglądają w przypadku filmu Quentina Tarantino "Pewnego razu... w Hollywood". Tutaj reżyser może liczyć na nagrodę za najlepszy scenariusz, dla najlepszego filmu komediowego lub muzycznego, a Brad Pitt może być nagrodzony za najlepszą rolę drugoplanową męską.
Kto najpewniej dostanie Złoty Glob dla najlepszego reżysera? Otóż Bong Joon-ho za "Parasite", który może też liczyć na wygraną w kategorii najlepszy film zagraniczny.
W tym roku najlepszym aktorem ma też zostać Antonio Banderas za główną rolę w filmie Pedro Almodovara "Ból i blask", a nagrodę dla najlepszej aktorki dramatycznej jury prawdopodobnie przyzna Renée Zellweger za główną rolę w dramacie biograficznym "Judy".
Dzięki kreacji w netfliksowym "Nazywam się Dolemite" największą szansę ma wygrać też Eddie Murphy w kategorii najlepszy aktor komediowy. W kategorii muzyczno-komediowej wróży się też wyróżnienie dla Awkwafiny za rolę w "Kłamstewku". "Vanity Fair" zakłada też, że najlepszą aktorką drugoplanową zostanie Laura Dern dzięki występowi w "Historii małżeńskiej", którą obejrzeć możemy na Netfliksie. W kategorii filmu animowanego ma górować "Toy Story 4" Disneya i pokonać tym samym "Krainę lodu 2" oraz "Króla Lwa", a także trzecią część "Jak wytresować smoka" i "Brakujące ogniwo".
A co tam w świecie telewizji? Najlepszym serialem dramatycznym ma zostać "Sukcesja", a komediowym "Fleabag". Najlepszą serią limitowaną będzie zapewne "Czarnobyl" od HBO. Występujący w nim Jared Harris może zostać też najlepszym aktorem występującym w serii limitowanej lub filmie telewizyjnym.
Najlepszym serialowym aktorem dramatycznym ma szansę zostać Billy Porter za "Pose" - detronizując Kita Haringtona, który w tym roku pożegnał się z rolą w "Grze o tron". Jennifer Aniston tak bardzo zachwyciła swoim popisem w "The Morning Show", że to jej wróży się nagrodę dla najlepszej aktorki dramatycznej. W kategorii aktorów i aktorek komediowych największe uznanie zyskali Ramy Youssef z "Ramy" i Phoebe Waller-Bridge z "Fleabag". Najlepszym aktorem drugoplanowym ma zostać jej kolega z planu Andrew Scott. Patricia Arquette ma zostać najlepszą aktorką drugoplanową za "The Act". Przekonamy się, czy te przewidywania się sprawdzą.