Oscary 2020. Terlikowski chwali "Boże Ciało". "Komasa pokazał, że o religii da się mówić inaczej"

Nominowane do Oscara "Boże Ciało" opowiada dość kontrowersyjną historię chłopaka, który udaje księdza i zyskuje sympatię parafian. W filmie pojawiają się też sceny erotyczne, więc można się spodziewać, że religijni publicyści nie będą nim zachwyceni. Tymczasem Tomasz Terlikowski uważa, że "to film znakomity". I nie przeszkadzają mu sceny nagości.
Zobacz wideo

"Boże Ciało" w reżyserii Jana Komasy powalczy o statuetkę Oscara w kategorii "Najlepszy film międzynarodowy". To opowieść o młodym mężczyźnie, który w poprawczaku odkrywa swoje powołanie. Wie jednak, że przez swoją przeszłość nie zostanie przyjęty do żadnego seminarium. Po wyjściu z placówki chłopak zostaje skierowany do pracy w stolarni, jednak nigdy do niej nie dociera. Zamiast tego zaczyna udawać księdza w lokalnej parafii i prowadzi dość nietypową, by rzec, rewolucyjną ewangelizację. Dociera do wiernych, zyskuje ich sympatię i drąży drażliwe tematy.

Terlikowski chwali "Boże Ciało"

Publicysta Tomasz Terlikowski jest znany ze swoich konserwatywnych poglądów, a tematyka religijna jest bardzo obecna w jego tekstach i wypowiedziach. Można by się spodziewać, że film ukazujący dość kontrowersyjne wydarzenia związane z kościołem, może mu się nie spodobać. Chociażby dlatego, że w filmie Jana Komasy pojawiają się ostre sceny erotyczne. Tymczasem dziennikarz jest produkcją zachwycony i bardzo cieszy się z nominacji do Oscara.

Terlikowski w tekście dla Fakt.pl pisze - "Jan Komasa pokazał, że tematyka religijna, Kościół jako instytucja i wspólnota wiernych, jest niezmiernie nośnym problemem, że można o nim, o nich nakręcić znakomity film, który niesie ze sobą przesłanie nie tylko religijne, ale i humanistyczne, świeckie". Zdaje sobie oczywiście sprawę, że "część z przekazu filmowego trudna jest do pogodzenia z ortodoksyjnie przeżywanym chrześcijaństwem", ale podkreśla:

W niczym nie zmienia to jednak faktu, że reżyserowi i scenarzyście udało się, nie wiem nawet na ile do końca świadomie, uchwycić fenomen tego, jak Ewangelia uzdrawia, przemienia. 

Dodaje, że sceny erotyczne wcale go nie zgorszyły, choć jego znajomi mieli z nimi problem:

Część z moich wierzących znajomych oburzała się na ostre, przemocowe i erotyczne sceny w tym filmie. A dla mnie są one tylko przypomnieniem, że Bóg przychodzi do nas takich, jakimi jesteśmy, w naszym konkretnym środowisku. 'Zdrowi nie potrzebują lekarza' - głosi Ewangelia, a film Komasy jest tego pięknym ukazaniem.

Uważa też, że "Komasa pokazał, że o religii da się mówić inaczej". A to dlatego:

Zamiast opowiadać niesamowite historie (a jest ich, także w instytucjonalnym Kościele masa) przedstawiamy nudne i przewidywalne życiorysy świętych, które zresztą z prawdziwymi świętymi niewiele mają wspólnego.

Podkreśla, że największą siłą filmu jest pokazanie "jak prawdziwa religijność, prawdziwa Ewangelia, nawet jeśli wrzucona w bagno, w brud, nawet jeśli niesiona przez oszusta, przemienia ludzi". Stąd cieszy go, że dzięki nominacji do Oscara "Boże Ciało" zobaczy więcej ludzi. 

Więcej o: