Bill Murray raz jeszcze wcielił się w ekscentrycznego doktora Petera Venkmana, parapsychologa, który przewodził grupie Pogromców Duchów w oryginalnym filmie z 1984 roku. Tym samym aktor spotkał się na planie z Danem Aykroydem, grającym postać doktora Raymonda Stantza, a także z Erniem Hudsonem, który zaprezentuje się jako Winston Zeddemore. W filmie zabraknie Harolda Ramisa, jednego z pomysłodawców całej serii "Ghostbusters", który portretował doktora Egona Spenglera. Aktor zmarł w 2014 roku. Już teraz jest jednak jasne, że jego obecność zostanie zaznaczona.
Zobacz też: Niemieckie wydanie "Wiedźmina" z Żebrowskim ma absurdalną okładkę. Nieudolnie kopiuje grafikę z gry >>
Jak Bill Murray ze smutkiem powiedział "Vanity Fair":
Jest nas o jednego chłopa mniej. I właśnie taką historię tutaj opowiadamy.
O samej historii wiemy, że będzie osadzona 30 lat po ostatnich spotkaniach ludzi z duchami. Callie (Carrie Coon), samotna matka, przeprowadza się z dwójką dzieci - Phoebe (Mckenna Grace) i Trevor (Finn Wolfhard) do małej mieściny w Oklahomie, gdzie jej zmarły ojciec zostawił opustoszały dom. Choć nie pada jego nazwisko, nietrudno się domyślić, o kogo chodzi. W zwiastunie widzimy, jak Phoebe, buszując po zakurzonych pomieszczeniach domu dziadka, natrafia na stare kombinezony, z których jeden nosi etykietę "Spengler".
Tymczasem w sąsiedztwie zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Uważnie śledzi je lokalny nauczyciel, pan Grooberson (Paul Rudd), który z ochotą pomaga Callie i jej pociechom znaleźć powiązania między tym, co ma miejsce w ich okolicy, a nowojorskimi wydarzeniami sprzed 30 lat.
Za reżyserię "Ghostbusters: Afterlife" odpowiada Jason Reitman - zbieżność nazwisk z reżyserem dwóch pierwszych części serii, Ivanem Reitmanem, nie jest przypadkowa, bo to ojciec i syn. Polski tytuł produkcji, czyli "Pogromcy duchów. Dziedzictwo", ma zatem co najmniej dwie warstwy. O tym, jaką rolę odegrają w tym wszystkim Bill Murray, Dan Aykroyd i Ernie Hudson, przekonamy się w kinach od 10 lipca.