Agnieszka Holland przyjechała do Berlina ze swoim nowym filmem zatytułowanym "Szarlatan".
W rozmowie z dziennikarzem "Screen Daily" polska reżyserka powiedziała:
Widzę sporo hipokryzji w związku ze sprawą Polańskiego. Wszystkie instytucje - takie jak Amerykańska Akademia Filmowa czy Francuska Akademia Filmowa - wiedziały, co zrobił, od wielu, wielu lat. Był jednak przyjmowany, jego filmy dystrybuowane i nagradzane.
- Potem, nagle - kontynuowała Holland, - ze względu na zmiany klimatu w mediach społecznościowych, ci sami ludzie całkowicie go odrzucili, nie tylko w Stanach, ale wszędzie indziej. Myślę, że chodzi tu o oczyszczenie brudnego sumienia w przypadku tych instytucji i pokazanie swego rodzaju czystości moralnej - dodała reżyserka.
"Oficer i szpieg" Romana Polańskiego został wyróżniony 12 nominacjami do Cezarów, nazywanych francuskimi Oscarami. W związku z tym, że na członków Akademii Sztuki i Techniki Filmowej posypały się gromy za chęć nagrodzenia reżysera oskarżanego m.in. o gwałt na małoletniej, cały zarząd podał się do dymisji. Film był także bojkotowany przez niektórych dystrybutorów i widzów, choćby we Francji właśnie.
Wizyta Romana Polańskiego w łódzkiej filmówce została odwołana. "Na prośbę reżysera" >>
To reakcja na list otwarty aktorki Valentine Monnier, która pod koniec zeszłego roku na łamach "Le Parisien" oskarżyła Polańskiego o gwałt. Polski reżyser miał się go dopuścić w 1975 roku podczas wypadu narciarskiego w Gstaad w Szwajcarii. Ofiara miała wtedy 18 lat. Polański pod koniec lat 70. był już skazany za uprawianie seksu z 13-latką. W ramach ugody, po odsiedzeniu kilkudziesięciu dni miał odzyskać wolność, ale pojawiły się informacje, że sędzia chce potraktować go surowiej. Wówczas Roman Polański wyjechał z USA do Francji. Został wydany za nim amerykański nakaz aresztowania i od tej pory nie może wrócić do Stanów Zjednoczonych.