Ta opowieść na ekran trafiała już kilkukrotnie - swoje ekranizacje robiło BBC, a w latach 90. w pełnometrażowym filmie na podstawie "Emmy" główną rolę zagrała zdobywczyni Oscara Gwyneth Paltrow, a partnerowali jej m.in. Ewan McGregor i Toni Collette. Historia, choć urocza, to powstała jednak w 1815 roku. Jest świadectwem obyczajowości i układu społecznego, które od dawna nie istnieją. Jednakże reżyserka Autumn de Wilde znalazła sposób, by XIX-wieczne "romansidło" pokazać w bardziej współczesny i przemawiający do widza sposób. Na Rotten Tomatoes film dostał od krytyków 87 procent pozytywnych opinii, a jeszcze bardziej zachwyceni są widzowie - przyznali produkcji 91 procent.
"Emma" to klasyczna opowieść osadzona w realiach XIX-wiecznej Anglii. To historia bogatej dziedziczki, która namiętnie swata swoich znajomych i najbliższych, choć sama nie zamierza wychodzić za mąż. Przekonana o swojej nieomylności i towarzyskiej wyższości panna miesza m.in. w życiu uczuciowym swojej przyjaciółki Harriet, której odradza małżeństwo z kandydatem. Próbuje też wyswatać pastora, a także pasierba swojej byłej guwernantki. Zaślepiona mylnym wyobrażeniem o swoich umiejętnościach, doprowadza do kilku towarzyskich niesnasek i małych skandali - zraża do siebie ludzi, traci przyjaciół i czuje się nieszczęśliwie zakochana. Historia, jak to u Jane Austin, kończy się oczywiście happy endem.
Molly Freeman ze ScreenRant uważa, że nowa "Emma" w wersji Autumn de Wilde "oferuje wspaniale dopracowaną i zabawną adaptację powieści Jane Austin z pięknymi kostiumami i cudownie czarującymi występami aktorów", a Irene Monokandilos napisała w recenzji dla Consequence of Sound, że pierwszy pełnometrażowy film tej reżyserki "odsłania kurtynę, którą się zakrywamy i prosi, byśmy zrozumieli nie tylko siebie, ale także ludzi wokół. To przypomnienie, że Jane Austin jest ciągle aktualna także w erze Instagrama". Carla Renata na stornie The Curvy Film Critic dodaje - "Kolejną adaptację 'Emmy' warto zobaczyć dla Anny Taylor-Joy i Mii Got, które zgrabnie balansują na granicy pomiędzy dramatem i komedią - robią to z niezwykła precyzją. Przebijają ich tylko legendarny Bill Nighy i Myra McFadyen".
Główną rolę zagrała w nowej adaptacji "Emmy" zagrała zachwycająca Anya Taylor-Joy ("Split", "Glass"). Towarzyszą jej Johnny Flynn, Mia Goth, Josh O'Connor, Callum Turner czy Amber Anderson. Nie zabrakło także aktorów ze starszego pokolenia, w obsadzie znajdują się m.in. Bill Nighy, Myra McFadyen czy znany choćby z serialu BBC "Sherlock" Rupert Graves.
Autumn de Wilde do współpracy nad filmem zaprosiła nagrodzoną Man Booker Prize pisarkę Eleanor Catton. Razem wprowadziły drobne zmiany w tej dobrze znanej historii. Postanowiły lepiej osadzić bohaterów drugoplanowych, a także dużo więcej czasu poświęciły na to, by pokazać przyjaźń łączącą główną bohaterkę z Harriet - uroczą, lecz niezamożną panną. I ich zmiany były strzałem w dziesiątkę. Reżyserka w rozmowie z IndieWire zdradziła:
Jeśli zajmiesz się tym, co twoim zdaniem jest najważniejsze w powieści i historii Emmy, to powstanie najbardziej interesujący film, jaki możesz zrobić, bo oferujesz swoją interpretację
Podkreśla:
Chciałam, żeby mój film był jednocześnie wierny epoce, ale też sprawiał wrażenie takiego filmu o licealistach. (...) Myślę, że Jane Austin była genialną satyryczką i chciałam pokazać humor, który dostrzegłam w jej powieści. Chciałam żartować z ludzkiej natury i nastoletniej pychy.
De Wilde zdradza też, jak wyglądała praca nad scenariuszem:
Razem z Eleanor czułyśmy, że przyjaźń pomiędzy Emmą i Harriet jest bardzo intensywna i chciałyśmy z niej stworzyć wielką historię miłosną.
Jednocześnie reżyserka zapewnia, że mimo ich zmian, film ma szczęśliwe zakończenie. Uważa też, że to nowe jest dla Emmy korzystniejsze - nie tylko ubogaca jej postać, ale godnie też uwypukla jej relację z Harriet:
Emma naprawdę dostaje na samym końcu wszystko, czego sobie życzyła. Dużo myślałyśmy nad jej zmianą po tym, jak zachowała się tak paskudnie. Doznaje więc osobistego oświecenia i kompletnie się zmienia.
Wyjaśniła też, dlaczego tak ważna była właśnie powstać Harriet: "Czułyśmy też, że nie potrafiłybyśmy się tym wszystkim cieszyć, jeśli nie widziałybyśmy tego, jak Harriet się zmienia po ich zwarciu". Dlatego też w scenariuszu pojawiły się zmiany i film różni się od tego, co napisała Austin. Reżyserka tłumaczy:
Eleanor i ja uznałyśmy, że chcemy dać Harriet jej chwilę, w której nie będzie czuła, że poświęciła swoich planów i życia, a tymczasem Emma ma wszystko. Chciałyśmy, żeby Harriet naprawdę skończyła u boku osoby, którą kocha najbardziej.
Recenzenci podkreślają, że pogłębiona relacja pomiędzy Emmą i Harriet, która jest równie ważna jak uczucie łączące Emmę i pana Knightleya, dodaje tej opowieści głębszego wymiaru. Dzięki zwrotowi, który wymyśliła reżyserka ze scenarzystką, przemiana głównej bohaterki z rozpuszczonej pannicy w osobę, która zasługuje na dobre życie, jest dużo bardziej wiarygodna. Reżyserka podkreśla:
Chciałam, żeby widownia naprawdę była przejęta losem wszystkich bohaterów i tym, jakie dostają zakończenie.
<<Reklama>> Książki Jane Austen dostępne są w formie e-booków w Publio.pl >>