Nominacja do Oscara i Złotego Globu, nagroda jury na festiwalu w Cannes i 12 nominacji do Cezara. "Nędznicy" Ladjy Ly to bez wątpienia jeden z najważniejszych francuskich filmów ostatnich lat.
Ulice Paryża po raz kolejny buzują. Tym razem jednak tłum unosi się w szale radości po tym, jak narodowa reprezentacja wywalczyła puchar piłkarskich mistrzostw świata, rozgrywanych przed dwoma laty w Rosji. Na Polach Elizejskich i w dziesiątkach małych barów świętują młodzi i starzy, o różnych kolorach skóry i wyznaniach. Wszyscy solidarnie włożyli niebieskie koszulki z nazwiskami swoich bohaterów, a królem Paryża – i pewnie całego kraju – jest przez tych kilka godzin 19-letni Kylian Mbappe.
Wraz z pojawieniem się napisu z tytułem filmu, ten ekstatyczny i nieco sielski obraz bezpowrotnie się ulatnia. Reżyser "Nędzników" Ladj Ly, za dużo lat spędził z kamerą w samym środku ulicznych zamieszek, by skupiać się na momentach pozornej, ogólnonarodowej zgody. Tuż po tym, jak na szyi piłkarzy zawisły złote medale, życie miasta wróciło na stare tory.
Powróciła również bezkarna brutalność policji. Na przepalone słońcem ulice Montfermeil – podparyskiej dzielnicy, która pojawiła się również na kartach słynnej powieści Victora Hugo - wyruszył patrol trzech funkcjonariuszy w cywilu. Jeden z nich właśnie rozpoczyna służbę w stolicy i stara się zachowywać chłodną głowę, inny co chwila bezrefleksyjnie nadużywa władzy. Szybko można zauważyć, że robi to – z nieukrywaną satysfakcją - głównie wobec słabszych, przede wszystkim dzieci.
W "Nędznikach" problem rasizmu nie jest jednak tak oczywisty, jak mogłoby się wydawać po pierwszych kilku minutach filmu. W imigranckich gettach, które patrolują policjanci, napięcia ujawniają się na każdym kroku, również między poszczególnymi grupami muzułmańskich czy romskich społeczności. Jednocześnie Ly świetnie oddał panujący tam pewnego rodzaju konsensus. Policjanci, choć oczywiście wytykani palcem, doskonale znają się z "królami" przedmieść, wręcz z nimi współpracują i wykorzystują jako informatorów lub zbrojne zaplecze. Ulica rządzi się swoimi prawami, a w terenie wytyczne od przełożonych z komisariatu nie mają większego zastosowania. Codziennie każdy ma tu z kimś interes do ubicia. Ten pozainstytucjonalny model rodzi oczywiście szerokie pole do nadużyć i sadyzmu. A w zepchniętych poza margines gettach do wybuchu kolejnej fali zamieszek potrzebna jest jedynie iskra.
Kadr z filmu 'Nędznicy' Materiały prasowe
Ta pojawia się za sprawą nastolatka, który porywa z cyrku lwiątko. Łańcuch kolejnych zdarzeń doprowadza do tego, że względny pokój i niepisane zasady odchodzą w zapomnienie. Przyzwyczajeni do swojej władzy i nietykalności policjanci całkowicie tracą kontrolę nad sytuacją, a pokrzywdzeni z całą mocą wezmą sprawy w swoje ręce. Mała rewolucja wybuchnie na klatce schodowej jednego ze zdewastowanych bloków.
Ly, syn malijskich imigrantów, przez ostatnie 20 lat zrealizował kilka dokumentów, m.in. o ulicznych starciach, które wybuchły w 2008 roku w Montfermeil ("365 dni w Clichy-Montfermeil"), czyli okolicy w której się wychował i nadal zamieszkuje. Reporterskie oko widać również w jego fabularnym debiucie. Kamera pilnie śledzi policjantów zarówno na ulicach, jak i w dusznych barach czy w gąszczu zdewastowanych bloków mieszkalnych. Sporo jest też ujęć kręconych z drona, jednak nie są one jedynie wizualnym wypełniaczem, ale pełnią istotną rolę w rozwoju fabuły.
Ta relacja z kilkunastu godzin patrolu przypomina nieco "Bogów ulicy" Davida Ayera, choć z całą pewnością główną inspiracją dla Ly była "Nienawiść" Mathieu Kassovitza. Czasem aż nazbyt widoczną, co szczególnie widać, gdy porównamy "cliffhangery" wieńczące oba filmy. W "Nienawiści" również śledziliśmy losy trzech bohaterów, jednak perspektywa była tu odwrócona. Nie byli to policjanci, a dwudziestokilkuletni Żyd, czarnoskóry i Arab, którzy snuli się po przypominających postapokaliptyczny krajobraz suburbiach Paryża, gdzie właśnie dogasały spalone w zamieszkach samochody.
Największą siłą obu filmów jest to, że wrzucają widza w sam środek zastanej rzeczywistości, a konfliktów nie przedstawiają na zasadzie prostych opozycji i ciągłej walki na barykadach. W "Nędznikach" diagnozy o stanie społeczeństwa nie są stawiane w charakterze prawdy objawionej czy przy użyciu emocjonalnego szantażu. Ly skupia się raczej na realistycznym zobrazowaniu krótkiego wycinka z życia wielokulturowego Montfermeil, ze wszystkimi jego ciemnymi i jasnymi stronami. Sadyzm tych, którzy mają dbać o porządek to oczywiście główny zarzut, jaki francuskim władzom stawia Ly. Jednak nie można pominąć w "Nędznikach" szeregu krótkich momentów, których na pierwszy plan wysuwają się strukturalna bieda oraz to, że państwo pozostawia część swoich obywateli w niemal całkowitej izolacji.