Julia Roberts i Richard Gere w "Pretty Woman" stworzyli ikoniczny duet. To ona pierwsza dostała rolę w tej produkcji, chociaż wtedy to był jeszcze zupełnie inny film. Jak to było?
Trzy lata temu Gere w jednym z wywiadów zdradził, że na początku produkcja była zdecydowanie bardziej mroczna i na końcu Edward i Vivian nie mieli żyć wcale "długo i szczęśliwie". - Jest takie zakończenie, ale nigdy go nie widziałem - powiedział aktor. Julia Roberts w kilku rozmowach z dziennikarzami wspominała pierwszą wersję ostatniej sceny:
On rzuca w nią pieniędzmi i odjeżdża, zostawiając ją w jakimś brudnym zaułku.
- Na etapie scenariusza "Pretty Woman" był filmem dla dorosłych o prostytutce z Hollywood Boulevard. W oryginalnej wersji, bardzo mrocznej, miała bodajże umrzeć z przedawkowania - przyznał producent Jeffrey Katzenberg. Wersja, która miała premierę w 1990 roku bardziej przypomina jednak nową wersję bajki o Kopciuszku lub "Pigmaliona" George'a Bernarda Shawa i nosiła tytuł "3000". Nawiązywał do sumy, jaką biznesmen zapłacił za tydzień dyspozycyjności pracownicy seksualnej z Hollywood.
Jeszcze na etapie, gdy przymierzano się do realizacji "3000", główną rolę dostała młoda i niezbyt jeszcze znana Roberts. Świętując 25. rocznicę "Pretty Woman" aktorka przyznała, że była przeszczęśliwa, ale "dosłownie kilka tygodni później" w projekt zaangażował się reżyser Garry Marshall i film zaczął ewoluować w bardziej radosną stronę, a ona nie miała już gwarancji zatrudnienia. Na szczęście Marshall dał jej szansę i pewnego dnia zabrał, by poznała kolejnego potencjalnego partnera - Gere'a. Nieżyjący już dziś reżyser wspominał w 2015 roku:
Weszliśmy do niego, powiedziałem 'To jest Julia, to jest Richard' i się ulotniłem. Lubię tak robić, gdy zapoznaję potencjalne gwiazdy - znikam w łazience i po dłuższej chwili wracam i sprawdzam, czy jest między nimi chemia.
Te filmy miały skończyć się zupełnie inaczej. Zdradzamy, jakie finały chcieli pokazać nam twórcy >>
W tym przypadku zdecydowanie była. Gere wspominał, że w tym momencie nie był jeszcze pewien, że chce zagrać w "Pretty Woman", ale Julia Roberts od razu podbiła jego serce podczas przesyconej flirtem i żartami pierwszej pogawędki. Gdy Marshall zadzwonił, spytać, jak im idzie, zaczął kluczyć, a wtedy aktorka sięgnęła po samoprzylepną karteczkę i napisała na niej jedno zdanie:
Proszę, powiedz tak.
Powiedział, a przyjaźń, która się wtedy narodziła, przetrwała przez 30 lat i zaowocowała nie tylko jednym wspólnym filmem oraz Złotym Globem i nominacją do Oscara dla Julii Roberts za rolę Vivian. Razem z Marshallem Roberts i Gere w 1999 roku stworzyli jeszcze (już mniej udaną) "Uciekającą pannę młodą".
Wracając do "Pretty Woman" - praca na planie podobno była bardzo przyjemna, a premiera odbyła się 23 marca 1990 roku. Produkcja stała się trzecim najlepiej zarabiającym filmem roku w USA. Wyprzedziły go tylko "Uwierz w ducha" z Patrickiem Swayze oraz "Kevin sam w domu". Wszystkie trzy dziś mają status kultowych, a "Pretty Woman" to najbardziej kasowy film Disneya dla dorosłych w historii.
Co ciekawe, na jednym z najpopularniejszych plakatów z gatunku "komedie romantyczne", na którym później wielu się wzorowało (dwójka aktorów stoi tyłem do siebie na jasnym tle), spece od promocji pozwolili sobie na pewne "czary-mary". Kobiece ciało w charakterystycznych wysokich butach wcale nie należy do Julii Roberts, a jej dublerki, graficy tylko dodali głowę aktorki. "Pofarbowali" także włosy filmowego Edwarda - w samym filmie Gere jest już szpakowaty.
Plakaty (od lewej): Pretty Woman, Pan i pani Kiler, Jak stracić chłopaka w 10 dni, Cztery gwiazdki mat. prasowe
"Pretty Woman" nie byłby tym samym filmem, gdyby nie zaimprowizowana przez Gere'a scena, w której przed założeniem na szyję Vivian naszyjnika za 250 tys. dolarów zamyka jej pudełko tuż przed nosem (i wtedy słyszymy perlisty, szczery śmiech aktorki), gdyby nie to, że Garry Marshall łaskotał Roberts w stopy, żeby aż tak bardzo zaśmiewała się, oglądając "Kocham Lucy" w pokoju hotelowym czy kupiona w ostatniej chwili za 30 dolarów od kogoś na ulicy marynarka, którą potem Vivian nosi po Rodeo Drive. I gdyby nie ta piosenka Roya Orbisona, wydana w 1964 roku, ale od 30 lat kojarzona właśnie z opowieścią o Vivian i Edwardzie.