"Zabawa w chowanego". Kończąca film Sekielskich piosenka Kory opowiada jej własną druzgocącą historię

16 maja na YouTube zadebiutowała "Zabawa w chowanego" braci Sekielskich - kolejny po "Tylko nie mów nikomu" dokument dotyczący pedofilii w polskim Kościele. Na koniec filmu wybrzmiewa utwór Kory o tym samym tytule, w którym wokalistka rozliczyła się z traumatycznymi wspomnieniami o byciu molestowaną przez duchownego.
Zobacz wideo

W 2010 roku Kora opublikowała piosenkę "Zabawa w chowanego", w której zaśpiewała o przeżytym w dzieciństwie dramacie. "Bywało, że nas wołał gestem albo słowem / Wybrał jedną, jak owcę ze stada / Gdzie byłeś Ty, który wszystko widzisz / I który patrzysz, patrzysz na nas z dala" - pyta w utworze wokalistka. Tuż po jego premierze w rozmowie z magazynem "Wprost" Kora wyjaśniła, że w wieku 10-11 lat padła ofiarą księdza-pedofila.

Zobacz też: "Zabawa w chowanego". Pierwsze opinie o filmie Sekielskich: Perfidia wobec ofiar przewyższa bestialstwo pedofilów >>

"Zabawa w chowanego". Kora napisała tę piosenkę, bo przeżyła piekło

"Był starym śmierdzącym człowiekiem, który wpychał mi jęzor do ust i gmerał w majtkach. Gdy wcześniej patrzyłam na niego na ulicy, nie wydawał mi się tak obrzydliwy, ale gdy zaczął się do mnie dobierać, już tak" - mówiła o swoim oprawcy Kora. Podkreślała, że była "łatwą ofiarą", bo pochodziła z biednego, wielodzietnego domu - podobnie jak bohaterowie najnowszego filmu braci Sekielskich. Już w domu dziecka, do którego trafiła w wieku czterech lat, była świadkiem sytuacji, gdy "dziewczynki musiały podchodzić po kolei i grzebać w kieszeniach spodni proboszcza, by znaleźć cukierka. A przy okazji grzebały wiadomo gdzie".

 

W "Zabawie w chowanego" Kora śpiewa o tym, jak ksiądz zapraszał ją "do domu cudnego, by jeść winogrona w sposób arcyśmiały, z majteczek, z ust, do ust i ust, z rąk dziecinnych takich małych". "Pamiętam doskonale, jak strasznie się bałam, gdy wyszłam od księdza. Przez lata nie byłam w stanie nikomu o tym powiedzieć, nikomu się poskarżyć, bo byłam wychowywana w poczuciu, że kobieta jest grzesznym narzędziem, że to ta Ewa, to jabłko, że wina jest we mnie" - podkreślała artystka w wywiadzie dla "Wprost". Jak wtedy zaznaczyła, piosenkę napisała z poczucia "społecznego obowiązku", by "przestrzec innych przed podobnymi doświadczeniami, przede wszystkim uczulić rodziców". 

Kora zmarła w lipcu 2018 roku, a jej pogrzeb miał charakter świecki. Wywołało to publiczną scysję między duchownymi, kiedy ks. Sławomir Marek z parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Stanowicach napisał na Twitterze: "Samozbawienie. Zamiast krzyża zdjęcie z młodości. Zamiast Salve Regina pioseneczka o niczym. Smutny koniec". Ks. Wojciech Lemański odpowiedział na to: "Zamilknij, klecho. Po tym, jak została przed laty skrzywdzona przez faceta podobnego do ciebie, powinniśmy Bogu dziękować, że zmarła nie zażyczyła sobie, by na jej pogrzeb nie wpuszczano żadnego księdza".

Czytaj więcej: Kapłan dał upust emocjom po pogrzebie Kory. Reaguje ksiądz Lemański: "Zamilknij, klecho" >>

Więcej o: