Rafał Zawierucha w maju zaczął prowadzić na Instagramie autorski program "Zawierucha filmowa", w którym rozmawia z rozmaitymi postaciami ze świata filmu. Jednym z jego ostatnich gości był "aktor, którego kochają kobiety. Polski Robert Redford", czyli Piotr Adamczyk. Panowie między innymi przybliżyli widzom tajniki powstawania głośnego filmu biograficznego Michaliny Wisłockiej p.t. "Sztuka kochania" - Adamczyk wcielił się tam w Stanisława Wisłockiego, męża kobiety, która rozpoczęła polską rewolucję seksualną.
"Sztuka kochania" w reżyserii Marysi Sadowskiej pokazuje nam najważniejsze wydarzenia z życia Wisłockiej, w tym chwilę, kiedy poznała swojego przyszłego męża Stanisława. Razem z przyjaciółką podglądały go, gdy ten kąpał się w stawie. Przyłapane na gorącym uczynku, zostają postawione przed koniecznością oglądania go w pełnej okazałości - ku pełnemu rozbawieniu podglądanego mężczyzny. Jeszcze więcej dramaturgii scenie dodaje fakt, że znienacka pojawiają się niemieccy żołnierze i żądają papierów. Rycerski Stanisław ratuje nieszczęsne dziewczęta przed okupantami, twierdząc, że młoda Michalina to jego żona.
Jak się okazuje, było to najtrudniejsze wyzwanie w życiu zawodowym Piotra Adamczyka. W trakcie rozmowy z Rafałem Zawieruchą wyjawił, że kosztowało go to dużo stresu, bo w dodatku nie mówi po niemiecku:
To był bardzo stresujący dzień. Stałem nago przed dziewczynami, przed całą ekipą i jeszcze w dodatku musiałem mówić po niemiecku - w języku, którego nie znam.
W filmie znalazło się kilka scen erotycznych z jego udziałem - kręcenie było na tyle kłopotliwe, że w rozbieranych ujęciach miał pojawić się dubler. Ten jednak w ostatniej chwili z pracy zrezygnował i nie pojawił się na planie. Aktor został postawiony tym samym pod ścianą:
Zadzwoniono do mnie i zapytano, czy się zdecyduję. No cóż, trzeba było.
Dodajmy, że Piotr Adamczyk niejednokrotnie grał w filmach ze scenami erotycznymi - wspomnijmy choćby "Och Karol 2", "Kobiety mafii" czy choćby scenę komediową w filmie "Całe szczęście", gdzie przez przypadek stoi nagi przed Romą Gąsiorowską.
Michał Sobociński, operator pracujący przy "Sztuce kochania", jeszcze przed premierą mówił nam - Film nazywa się „Sztuka kochania” i dotyka spraw seksu i bliskości. Od początku jasno określiliśmy, że aktorzy grający w tym filmie będą pokazani nago. - Chcieliśmy też, żeby ich ciała wyglądały tak samo jak w tamtych czasach. Magda Boczarska bardzo poświęciła się temu projektowi, przestała nawet ćwiczyć, aby upodobnić się do Michaliny Wisłockiej. Wydaje mi się, że udało nam się przedstawić sceny seksu w sposób, który nie jest wulgarny, i z zachowaniem dobrego smaku - dodał.