Od kilku lat z roku na rok sprzedawało się w naszym kraju coraz więcej biletów do kina - w zeszłym roku ponad 60 mln! - najwięcej po 1989 roku! W tym roku start był jeszcze lepszy, ale sale kinowe zaczęły świecić pustkami już 12 marca po wprowadzeniu przez rząd przepisów ze względu na rozprzestrzenianie się w Polsce koronawirusa. To był kiepski moment - dopiero co (6 marca) na duży ekran wszedł film "Sala samobójców. Hejter" Jana Komasy, nominowanego do Oscara za "Boże Ciało", jeszcze sporo widzów przyciągały obecny na ekranach od miesiąca "365 dni" i niewiele dłużej dostępne "Psy 3. W imię zasad", a na dniach premierę miał mieć dobrze zapowiadający się horror "W lesie dziś nie zaśnie nikt" Bartosza Kowalskiego. Jak duże to straty dla przemysłu filmowego można szacować, patrząc na to, że łączna wartość 60,2 mln sprzedanych biletów z 2019 roku wynosiła 1,13 mld złotych.
Tymczasem, po kilku dniach "Hejter" z wynikiem ponad 200 tys. widzów trafił na półki, a potem do telewizji. "365 dni" i "W lesie dziś nie zaśnie nikt" znalazły swoje miejsce w bibliotece Netfliksa, gdzie przez długi czas po premierach były najchętniej oglądanymi tytułami, a "Psy 3" można znaleźć w kilku innych serwisach streamingowych. Jeśli chodzi o kina, w czerwcu rząd zezwolił na ich ponowne otwarcie, ale początki były na tyle trudne, że zarówno kina dużych sieci jak i wiele studyjnych nie startowało od razu po tej decyzji. Tak naprawdę o powrocie do kin można mówić od lipca, gdy do Multikina dołączył Helios (największa sieć kin w Polsce pod względem liczby obiektów - 49 kin), a nieco później także Cinema City.
'W lesie dziś nie zaśnie nikt' mat. prasowe
W czerwcu kina w Polsce sprzedały zaledwie 92 tysiące biletów, ale i lipiec nie był dobrym miesiącem pod względem frekwencji. Według informacji Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, lipcowy wynik to 532 740 widzów w porównaniu do 4 861 647 biletów w tym samym miesiącu 2019 roku. To oznacza, że spadek frekwencji w pierwszym miesiącu wakacji wyniósł aż 89,04 proc. Co prawda serwis Wirtualne Media, powołując się na szacunki PISF, pisze, że w sierpniu można oczekiwać wzrostu widowni o 25-30 proc. w stosunku do lipca, ale i tak w porównaniu z sierpniem ubiegłego roku frekwencja spadłaby o 83 proc.
Po wielu trudnych miesiącach pojawia się jednak światełko w tunelu i jest nim... "Scooby-Doo". O ile tydzień wcześniej liderem box office był film, na który sprzedano niewiele ponad pięć tysięcy biletów, to teraz aż 60 tysięcy widzów obejrzało w pierwszy weekend familijną premierę z 24 lipca - "Scooby Doo!". To, że część widzów tęskniła za oglądaniem filmów na dużym ekranie i postanowiła odwiedzić kina w reżimie sanitarnym, mimo tego, że przestrzeganie przepisów sanitarnych jest pewnym utrudnieniem, świadczy też niezły wynik wielokrotnie przekładanej premiery "Teneta" Christophera Nolana. W Polsce w weekend otwarcia obejrzało go 50 tysięcy osób, co chociaż może nie powalałoby na kolana przed pandemią, teraz dawało nadzieję. Wynik jest lepszy niż innych filmów tego reżysera w analogicznym okresie na "Batmana. Początek" sprzedano 40,3 tys., a na "Bezsenność" 45 tys. biletów.
A potem - 4 września - premierę miał film Patryka Vegi. Ten reżyser, który może nie jest ulubieńcem krytyków filmowych, ma swoją wierną publiczność, która założyła maseczki lub przyłbice i zasiadła w kinowych fotelach. "Pętla" z Antonim Królikowskim w roli głównej w pierwszy weekend wyświetlania osiągnęła wynik 178 360 sprzedanych biletów. Część seansów została całkowicie wyprzedana, nowa produkcja Vegi zaliczyła wyższy wynik niż jego poprzedni tytuł ("Bad Boy"), wchodzący do kin przed rozpoczęciem pandemii. Prezes sieci Helios Tomasz Jagiełło komentował:
Jestem bardzo szczęśliwy, że widzowie tak licznie odwiedzili nasze kina w miniony weekend. Jeszcze kilka tygodni temu trudno było sobie wyobrazić moment, kiedy zarejestrujemy pierwsze wyprzedane seanse - a to się właśnie stało dzięki "Pętli" Patryka Vegi. Jestem absolutnie przekonany, że to jest bardzo dobry znak na pełną odbudowę frekwencji w kinach
W tym momencie Patryk Vega i jego "Pętla" mogą pochwalić się piątym najlepszym kinowym otwarciem tego roku:
Właśnie do kin wchodzi z kolei "Mulan" - aktorska wersja animacji Disneya, która przed pandemią była typowana na jeden z większych box office'owych hitów. W lipcu zeszłego roku nowa wersja "Króla lwa" w pierwsze trzy dni po premierze osiągnęła wynik ponad 470 tys. biletów i było to wtedy trzeci najlepsze otwarcie 2019 roku. Ten wynik jest nie do powtórzenia, ale to może być rzeczywiście jeden z chętniej oglądanych tytułów 2020 roku.
Prawdziwa bomba frekwencyjna może jednak wybuchnąć 25 września, gdy premierę będzie miał film "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" Jana Holoubka. Od kilku lat bowiem za coroczną poprawę frekwencji w kinach w ogromnej mierze odpowiadały właśnie polskie produkcje i choć w tym roku nie uda się po raz kolejny pobić rekordu, to rodzime filmy mogą w dużej mierze przyczynić się do odrobienia strat spowodowanych lockdownem. Opowieść o człowieku, który niesłusznie skazany spędził 18 lat w więzieniu jest bardzo atrakcyjna medialnie, a jeśli dodamy do tego, że "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" ma też już Nagrodę Publiczności i cztery inne (za reżyserię, scenariusz, główną rolę męską i zdjęcia) festiwalu Młodzi i Film, można spodziewać się dużego zainteresowania produkcją.
kadr z filmu '25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy' mat. prom. (Kino Świat)
W następnych tygodniach premiery będą miały także m.in. zawsze chętnie oglądany przedstawiciel kina katastroficznego "Greenland" z Gerardem Butlerem, kontynuacja bardzo popularnego polskiego filmu dla dzieci - "Tarapaty 2". W listopadzie Daniel Craig wreszcie pokaże się jako James Bond w opóźnionym "Nie pora umierać", na końcówkę roku Patrick Yoka szykuje "Listy do M.4", a jeśli dobrze pójdzie to dystrybutorzy i producenci jeszcze przed Sylwestrem pokażą nam bardzo wyczekiwane "Wonder Woman 1984", "Czarną wdowę" czy "Diunę". Jeśli sytuacja na to pozwoli, to może być naprawdę dobra filmowo-kinowa jesień.