Justin Lin ma na koncie trzeci, czwarty, piąty, szósty i dziewiąty film serii. To on będzie odpowiedzialny za kolejne dwie produkcje, po których dwudziestoletnia przygoda z "Szybkimi i wściekłymi" dobiegnie końca - informuje Variety. O ile jednak to będzie koniec opowieści o głównych bohaterach (to Dominic Toretto i jego "rodzina"), filmowcy nie wykluczają, że powstaną kolejne produkcje powiązane z uniwersum cyklu. Prace nad koncepcją już się zresztą rozpoczęły.
Pierwsza przymiarka do wyjścia poza "rodzinę" była zresztą bardzo udana. "Szybci i wściekli: Hobbs i Shaw" z Jasonem Stathamem i Dwayne'em Johnsonem w rolach głównych z 2019 roku zarobił na świecie ponad 750 mln dolarów. W zeszłym roku głośno było o wizji, w której własny film dostaje postać grana przez Charlize Theron. Do tej pory najwięcej zarobiła siódma część głównej serii z 2015 roku.
W tym roku na ekrany miała wejść dziewiąta część. Pojawiło się w niej kilka dawno niewidzianych twarzy. Oprócz Vina Diesela nie zabrakło Michelle Rodriguez, Ludacrisa, Tyrese'a Gibsona czy Jordany Brewster. W serii zadebiutował John Cena, któremu przypadło zmierzyć się z postacią głównego antagonisty.
Ze względu na pandemię, premiera została przesunięta na 2021 rok. O czym opowie film? Akcja "Szybkich i wściekłych 9" toczy się kilka lat po wydarzeniach poprzedniej części. Chociaż Dom przeszedł na emeryturę i wiedzie spokojne życie na wsi, sielanka nie potrwa długo. Toretto zbiera swoją drużynę, by stawić czoła niebezpiecznemu Jakobowi. Jakob to "mistrz wśród złodziei, zabójca i niesamowity kierowca", a przy okazji - brat Doma. Nikogo chyba nie zaskoczy fakt, że panowie bardzo, ale to bardzo się nie lubią. Do tego stopnia, że Jakob nawiązuje współpracę z Cipher (Charlize Theron) - wspólnie mają zamiar na dobre pozbyć się Doma.