Donald Trump jeszcze zanim wygrał wybory prezydenckie w USA, pojawił się na chwilę w kontynuacji filmu "Kevin sam w domu" u boku Macaulaya Culkina. W tej produkcji z 1992 roku zagrał samego siebie.
Teraz fani filmów o Kevinie domagają się - najprawdopodobniej pół żartem, pół serio - usunięcia, a przynajmniej zastąpienia Trumpa. To nie byłby zresztą pierwszy raz, gdy coś podobnego miało miejsce - w zeszłym roku kanadyjska telewizja CBC usunęła z "Kevina samego w Nowym Jorku" scenę, w której pojawia się polityk. "Teraz ten film nie będzie już taki sam" - stwierdził w odpowiedzi prezydent USA. Jego syn Donald Trump Junior nazwał z kolei decyzję stacji "żałosną". Przedstawiciele stacji tłumaczyli natomiast, że wyemitowali okrojoną wersję, chcąc zaoszczędzić antenowy czas i zrobić więcej miejsca na reklamy i nie miało to żadnego kontekstu politycznego (tę wersję pokazywali zresztą także w 2014 roku, zanim Trump został prezydentem).
Teraz pojawiają się nie tylko apele o usunięcie konkretnej sceny, ale także propozycje, kim można zastąpić pawie byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych tak, by nie trzeba było skracać filmu. Wśród nich znaleźli się m.in. Jabba the Hutt czy Christopher Plummer. Ten ostatni ma już na koncie podobne doświadczenia - po tym jak Kevin Spacey w związku z oskarżeniami o molestowanie seksualne mężczyzn został usunięty już na końcowym etapie prac z "Wszystkich pieniędzy świata" Ridleya Scotta, Plummer zastąpił go i odegrał wszystkie sceny z udziałem jego postaci. Co ciekawe, jego rola znalazła uznanie Amerykańskiej Akademii Filmowej - był nominowany do Oscara za najlepszą rolę drugoplanową.
Donald Trump przegrał wybory, a 20 stycznia na prezydenta ma zostać zaprzysiężony Joe Biden. Tymczasem, Izba Reprezentantów przyjęła rezolucję dotyczącą impeachmentu Donalda Trumpa.