Odwołany szef FINA zapowiada pozew. "Medialne wrzutki ministerstwa to ogólniki i insynuacje"

Zwolniony 4 marca przez ministra kultury Piotra Glińskiego szef Filmoteki Narodowej Dariusz Wieromiejczyk przerwał milczenie. W oświadczeniu przesłanym redakcji WP informuje, że konsultuje się z prawnikami i zamierza złożyć pozew o ochronę dóbr osobistych.

Ministerstwo twierdzi, że dymisja Wieromiejczyka nie ma związku z opisanymi przez "Gazetę Wyborczą" filmami przeglądu Herstorie (więcej niżej), ale m.in. z naruszeniem przez niego obowiązków i wypłacaniem przez niego nagród i premii. Były dyrektor FINA pisze w swoim oświadczeniu, że w pisemnym odwołaniu go ze stanowiska ministerstwo nie podało żadnej przyczyny.

Wieromiejczyk odnosi się do kwestii nagród, ale bardzo ogólnikowo

Wieromiejczyk twierdzi, że w Filmotece Narodowej trwała w styczniu i lutym kontrola przeprowadzana przez dział audytu Ministerstwa Kultury, z której nie sporządzono żadnego protokołu pokontrolnego i nie sformułowano żadnych zarzutów na piśmie. Były szef FINA dodaje:

Medialne wrzutki ministerstwa to ogólniki i insynuacje. To zawstydzające.

Na pytanie WP o pół miliona zł nagród przyznanych zespołowi, Wieromiejczyk odpowiedział: "Filmoteka Narodowa ma 220 pracowników". Nie sprecyzował jednak, jak pieniądze zostały między ich podzielone.

Ministerstwo w swoim oświadczeniu z 9 marca pisze: "Powodem odwołania dyrektora było naruszenie obowiązków na zajmowanym stanowisku oraz naruszenie przepisów prawa - Kodeksu pracy (w zakresie zatrudniania zastępców dyrektora oraz zasad wynagradzania kadry zarządzającej), ustawy o finansach publicznych i ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej (brak bieżącej aktualizacji planu finansowego)". Jego zdaniem Wieromiejczyk nie realizował też projektów o statutowym znaczeniu dla instytucji. "Ponadto dla ministerstwa nie do zaakceptowania było wypłacenie przez dyrektora FINA ponad pół miliona złotych nagród i premii w instytucji w roku pandemii (w tym kilkudziesięciotysięczne nagrody dla dyrekcji instytucji). Do MKiDN wpływały też liczne skargi na trudności w uzyskaniu dostępu do zasobów FINA, których upowszechnianie, udostępnianie i popularyzacja należy do zadań statutowych instytucji" - twierdzi ministerstwo.

Oświadczenie to reakcja na publikację "Gazety Wyborczej" z 7 marca. Wojciech Czuchnowski napisał, że w środę 3 marca do Wieromiejczyka zadzwonił wiceminister kultury Jarosław Sellin, który nakazał "zdjęcie" przeglądu Herstorie na Dzień kobiet ze strony Ninateki. Wieromiejczyk zwrócił się wówczas do Ninateki z pytaniem, czy w programie wydarzenia znajdują się jakiekolwiek filmy, które mogą budzić wątpliwości. Wskazano dwa nagradzane tytuły, których autorkami są polskie reżyserki: krótkometrażowy dokument o fabryce wibratorów mieszczącej się w węgierskiej wiosce - "Vibrant Village" oraz animację o werbalnej przemocy wobec kobiet - "Nie masz dystansu".

Zobacz wideo Rekordy polskiej telewizji. "Wielka gra" była nadawana 44 lata

"Wieromiejczyk poprosił o przesłanie mu filmów. Obydwa obejrzał i uznał, że nie ma powodu, by przez te filmy zdejmować festiwal. Kiedy zaczął się domagać wyjaśnień i rozmowy z Glińskim, wyznaczono mu spotkanie z ministrem na czwartek o godz. 11. Po krótkiej rozmowie wyszedł z dymisją" - ustalił Czuchnowski. W artykule przytoczono też mail, który tuż przed dymisją dyrektor FINA przesłał do Glińskiego. "Wibratory istnieją, ktoś je produkuje, ktoś kupuje (w większości kobiety), nawet najbardziej konserwatywny moralista nie może temu faktowi zaprzeczyć. Nic oburzającego [...]. Reszta filmów dotyczy po prostu kobiecych problemów we współczesnym świecie. Nie ma w nich nic szokującego, deprawującego, moralnie wstrętnego. [...] podtrzymuję opinie, że wycofanie przeglądu z Ninateki, w przeddzień rozpoczęcia, byłoby gestem niezrozumiałym dla widzów i nadzwyczaj szkodliwym wizerunkowo" - wskazywał.

Więcej o: