Aleksandra Konieczna o przemocy w szkołach filmowych: Coś jest mocno nie tak

"Uczę na Wydziale Aktorskim w tej szkole od dwóch lat. I domyślam się po stanie, w którym znajduję studentów na moich zajęciach, że coś jest mocno nie tak" - pisze aktorka Aleksandra Konieczna w mediach społecznościowych i wysuwa śmiałą propozycję: "Zróbmy egzamin wszystkim profesorom Szkoły Filmowej w Łodzi". To jej reakcja na doniesienia o przemocowych zachowaniach niektórych wykładowców.

Aleksandra Konieczna to trzykrotna laureatka Orła ("Ostatnia rodzina", "Boże Ciało", "Jak pies z kotem") i wykładowczyni Wydziału Aktorskiego łódzkiej filmówki. Na swoim Instagramie napisała:

Uczę na Wydziale Aktorskim w tej szkole od dwóch lat. I domyślam się po stanie, w którym znajduję studentów na moich zajęciach, że coś jest mocno nie tak. Słyszę zdania 'tak się nie robi, ona nie ma prawa, to jakieś nieludzkie, jesteśmy pogubieni, każdy tutaj wtłacza nas w jedną, jedyną, niepodważalną prawdę, autokratycznie, nie masz prawa mieć innego zdania, bo...'. I jeszcze nieśmiałe pytanie 'tak można?'

Aleksandra Konieczna: Zróbmy egzamin wszystkim profesorom

Konieczna zwraca uwagę, że obecni studenci filmówki to "pokolenie edukacyjnie stracone", bo jej zdaniem "praktyki aktorskiej nie sposób uczyć online". Na końcu wraca do tematu niewłaściwych zachowań wykładowców i pisze:

Mam wobec tego propozycję. Zwłaszcza wobec ujawniania kolejnych aktów przemocy profesorów wobec studentów. Zróbmy egzamin wszystkim profesorom Szkoły Filmowej w Łodzi, uczącym praktyki, także tym poddanym już władzy prokuratorskiej.
 

O przemocy psychicznej i fizycznej stosowanej wobec studentów łódzkiej filmówki zrobiło się głośno po tym, jak na sprawę w zeszłym tygodniu w mediach społecznościowych zwróciła uwagę absolwentka Wydziału Aktorskiego Anna Paliga (poinformowała o tym także władze uczelni). Wśród przykładów nadużyć wykładowców umieściła zachowanie byłego rektora, reżysera Mariusza Grzegorzka, który regularnie miał obrażać i poniżać swoich uczniów. Grzegorzek stanowczo zaprzecza, podobnie jak Beata Fudalej, której nazwisko w takim kontekście przywołał m.in. Dawid Ogrodnik.

Zobacz wideo Dlaczego Dorota Segda zdecydowała się na likwidację fuksówki na AST? [Popkultura Extra]

Z kolei dr Grażyna Kania w oświadczeniu przesłanym Gazeta.pl napisała: "Zacytowane zdanie nie padło, ani inna podobna groźba. Sytuacja jako taka była częścią procesu dochodzenia do nagości na scenie, który był tematem egzaminu ("Lulu" Wedekinda)". Paliga w poście opisywała, że "dr Grażyna Kania zmusiła studentkę do rozebrania się w trakcie egzaminu. Przed samym pokazem, kiedy moja koleżanka wciąż stawiała opór padło sformułowanie 'Albo zdejmiesz stanik, albo wyrzucę cię z uczelni".

O niewłaściwym zachowaniu wykładowców wydziałów aktorskich - nie tylko łódzkiej szkoły - w ostatnich dniach mówiły także m.in. aktorki Maria Dębska, Zofia Wichłacz i Tamara Arciuch. Rektorka łódzkiej filmówki zwróciła się do pełnomocniczki ds. przeciwdziałania dyskryminacji o podjęcie działań po rozmowie z Paligą, na poniedziałek 22 marca zapowiedziano zwołanie komisji w tym celu. 

W Gazeta.pl angażujemy się w sprawy społeczne - dlatego teraz piszemy o przemocy w szkołach aktorskich. Strajkowaliśmy razem z polskimi kobietami po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Edukujemy w sprawach społeczności LGBT+ i dbamy o nasz język. Gazeta.pl staje i będzie stawać w obronie mniejszości i tych, którzy nie mogą bronić się sami (więcej w naszej deklaracji).

Więcej o: