Krystyna Janda o przemocy w szkołach teatralnych: Jak zwykle obraz całego środowiska zostaje zakłamany

Po wpisie Anny Paligi dotyczącym przemocowych sytuacji w łódzkiej filmówce w przestrzeni publicznej pojawiły się nazwiska konkretnych wykładowców, którzy według absolwentów różnych szkół dopuszczali się nadużyć wobec studentów. Wśród nich jest Beata Fudalej, w której obronie stanął Tadeusz Chudecki. Jego słowa podała dalej Krystyna Janda - w rozmowie z Onetem aktorka zapewnia, że "udostępnia różne głosy" i wyraża ubolewanie wobec oskarżeń, które "rzutują na całe środowisko" i "zabrudzają jego obraz".

"Wrażliwa i ambitna osoba o wielkim temperamencie, która angażuje się całkowicie w to co robi. Może dlatego przez niektórych może być posądzana o to, że 'zadaje gwałt'. Ale Beata to prawy i porządny człowiek. Napisałem cały ten wywód dlatego, że mam poczucie, że takie 'sądy kapturowe' mogą zabić niejednego człowieka i trzeba być bardzo ostrożnym w ich wydawaniu" - m.in. tak aktor Tadeusz Chudecki odniósł się do poważnych oskarżeń o przemoc fizyczną i psychiczną kierowanych w stronę Beaty Fudalej, wykładowczyni kilku szkół teatralnych. Fala krytyki za obronę Fudalej i pośrednie unieważnianie stanowisk studentów spadła zarówno na Chudeckiego, jak i Krystynę Jandę, która udostępniła komentarz aktora szerszemu gronu odbiorców. 

Czytaj więcej: Tadeusz Chudecki broni oskarżanej reżyserki. "Kto wymaga, czasami musi być surowy i robić wrażenie okrutnego" >>

Zobacz wideo Zmiany w Oscarach. Nominacje tym razem otrzymało aż 70 kobiet [Popkultura Extra]

Krystyna Janda: Zbyt pochopne oskarżenia to lincz natychmiastowy

W rozmowie z Onetem Janda wspomina, że jako studentka nie doświadczyła żadnych form przemocy ze strony wykładowców. - Kiedy uczyłam w szkole, również nic tak drastycznego do mnie nie docierało. Nie wiem, trudno mi się wypowiadać, bo nie byłam na miejscu tych zdarzeń, wiem natomiast, że tam, gdzie pracuje się na emocjach ze skrajnym zaangażowaniem, do poprawności daleko. No ale to nie dotyczy tych oskarżeń, one są skrajnie nieakceptowalne - opowiada aktorka. O tym, co dzieje się dzisiaj w szkołach artystycznych, mówi:

Nie wnikam, co tam się działo. Samo podejrzenie tych wydarzeń jest obrzydliwe... Sprzeciwiam się generalizowaniu, rzuceniu nas na żer, bez należytej możliwości obrony, bez rzetelności.

Zapytana o udostępniony przez nią wpis Tadeusza Chudeckiego Janda twierdzi, że podaje dalej "różne głosy, nie tylko broniące, ale też atakujące, żeby ta dyskusja miała i ręce, i nogi" oraz wyraża smutek à propos "zabrudzania" i "zakłamywania" środowiska aktorskiego. - Te oskarżenia rzutują na całe środowisko, które jest naprawdę wspaniałe. Jest w nim wielu ludzi po prostu nadzwyczajnych - zawodowo, intelektualnie, moralnie, etycznie. Jeśli przeczyta pan teraz komentarze, najczęściej prostackie, to nagle całe środowisko jest potępione w czambuł. Z tym się nie zgadzam - dodaje. 

W kontekście zainteresowania mediów całą sprawą, która inaczej mogłaby zostać przemilczana, Krystyna Janda zapewnia, że "nie ma nic przeciwko mediom" i że "trzeba o tym mówić i, jeśli tak jest, zmienić, o wszystkich takich wypadkach w wielu środowiskach". Za przykłady podaje wojsko, klasztory czy domy dziecka. - Pamiętajmy tylko, że pochopne, zbyt beztroskie oskarżenia to lincz natychmiastowy, bez możliwości obrony, absolutne wykluczenie społeczne. Pewnie jest takich historii wiele, czasem mówi się o tym wśród nas - nadmienia aktorka, która nie chce wymieniać konkretnych nazwisk. - Niech mówią ci, którzy zostali poszkodowani. To nie jest moja historia. Wcześniej czy później to się wyleje, skoro już się wylało - kończy.

* * *

W Gazeta.pl angażujemy się w sprawy społeczne - dlatego teraz piszemy o problemie przemocy w szkołach aktorskich. Strajkowaliśmy razem z polskimi kobietami po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Edukujemy w sprawach społeczności LGBT+ i dbamy o nasz język. Gazeta.pl staje i będzie stawać w obronie mniejszości i tych, którzy nie mogą bronić się sami (więcej w naszej deklaracji)

Więcej o: