Po opublikowaniu przez Annę Paligę wpisu dotyczącego nadużyć wykładowców wobec studentów na łódzkiej Filmówce głos w sprawie zabrało wielu aktorów i byłych studentów szkół artystycznych. Wśród nich był Dawid Ogrodnik, który jako jeden z pierwszych wyszczególnił publicznie Beatę Fudalej jako wykładowczynię posługującą się przemocowymi metodami. Aktor, będący wykładowcą Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, niedługo potem sam spotkał się z zarzutami o agresywne zachowanie.
Czytaj więcej: Uczelnia reaguje na słowa Dawida Ogrodnika o mobbingu. Dorota Segda pisze o "wstrętnych aktach przemocy" >>
"Niestety Dawid, ale nie. Kiedy zobaczyłem Twój post odnośnie dziejącej się przemocy w szkołach teatralnych i jak bohatersko z tym walczysz, to poczułem się jakoś dziwnie" - napisał na Facebooku Aleksander Kurzak, aktor i absolwent krakowskiej AST. Wspomina on, że na pierwszym roku studiów Ogrodnik przerwał jego etiudę krzykiem w bardzo ostrym tonie. "W tym momencie pokazałeś mi, że jestem gównem, że jestem nikim i tak też się czułem. Zaraz po tym wydarzeniu kazałeś grać następną etiudę. Wyszedłem na środek sceny, siedziałem na krześle cały spięty, zdenerwowany zaistniałą sytuacją i wtedy dopiero stwierdziłeś: 'widzicie? To jest aktorstwo'" - opisuje Kurzak.
Dodatkowo aktor mówi o "tworzeniu atmosfery na zajęciach, która aż zachęcała, by otwierać się na scenie" i cytuje słowa, które Ogrodnik miał wypowiedzieć do Adama Nawojczyka: "Adam, a może trzeba po prostu wypierdolić kogoś z uczelni, to się wezmą do roboty". "Pracowaliśmy z własną psychiką i z prywatnymi przeżyciami (często bardzo silnymi) pod presją i strachem, że jeśli będziemy się za mało starać to nas 'wypierdolą' z wymarzonej uczelni" - czytamy.
W opublikowanej w niedzielę rozmowie z "Newsweekiem" Dawid Ogrodnik opisał sytuację z udziałem Kurzaka ze swojej perspektywy. Doszło do niej cztery lata temu, kiedy był asystentem w AST. Jak twierdzi, poczuł "bezradność i bezsilność, kiedy obserwował wykonanie zadania aktorskiego" i wyraził się poprzez krzyk. - Nie oceniałem studenta jako człowieka, tylko to, co robi. Kazałem mu usiąść na krześle i robić kolejną etiudę. Chciałem w ten sposób wykorzystać to, co się w nim zadziało, pokazać mu i dać do zrozumienia innym, że pracujemy na tym, co jest wewnętrzne i niełatwe w odczuwaniu, podkreślając, że to jest aktorstwo, którego poszukujemy: wewnątrz siebie samego - zapewnia Ogrodnik.
Zapytany o to, czy nie pomyślał, że da się to wytłumaczyć bez krzyku i przekleństw, aktor odpowiedział:
Nie sądziłem wtedy, że popełniłem błąd. Myślałem, że moje intencje są zrozumiałe. Teraz jest mi przykro, że student został z takimi emocjami, nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę, że kogoś skrzywdziłem. Miałem później kilka zajęć z tym studentem, był zawsze bardzo zaangażowany, komunikatywny i w żaden sposób nie dał mi odczuć, że zrobiłem coś niestosownego. Pokazuje to, jak dalece czasami mijamy się z intencją, czujemy daną sytuację całkowicie odmiennie, i jeszcze bardziej utwierdza mnie to w przekonaniu, że dobrze się stało, iż zaczęliśmy rozmawiać. Mam pełną świadomość, że każde z nas tę samą sytuację mogło odebrać diametralnie inaczej, szanuję jego odczucia, do których ma prawo. Zadzwonię do niego, omówię to i przeproszę.
Dawid Ogrodnik odniósł się do własnych zarzutów wobec Beaty Fudalej. Wspomniał, że podczas nauki usłyszał z jej ust m.in. takie słowa jak "Dobrze by było, jakby ci ktoś umarł, może wtedy coś poczujesz", "Jesteś nikim, nic nie umiesz, nic nie potrafisz", "Po prostu nie masz talentu i się nie nadajesz". Zachowanie wykładowczyni zgłosił władzom uczelni dopiero gdy wiedział, że nie wróci na jej zajęcia. - Po jednym z takich zgłoszeń pani profesor oznajmiła nam: "Co jest, kurwa, kapusie, myślicie, że nie wiem, którzy to zgłosili? Chcecie ze mną pogrywać, no to skończyło się babci sranie!" - wspomina aktor i dodaje później:
Pracujemy na emocjach i nigdy do końca nie wiemy, czy właśnie kogoś skrzywdziliśmy, czy nie. Jesteśmy pedagogami, aktorami, a nie psychoterapeutami. Możemy tylko wierzyć w zapewnienia studenta lub we własną intuicję, że czynimy dobro. Bez konstruktywnej rozmowy z dwóch stron taka sytuacja staje się trudniejsza. Stawia nam to zadanie, by jeszcze precyzyjniej tworzyć ćwiczenia i omawiać je ze wskazaniem na odczuwane emocje. To ogrom pracy, której celem powinno być zbudowanie systemu udzielania sobie informacji zwrotnych.
* * *
W Gazeta.pl angażujemy się w sprawy społeczne - dlatego teraz piszemy o problemie przemocy w szkołach aktorskich. Strajkowaliśmy razem z polskimi kobietami po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Edukujemy w sprawach społeczności LGBT+ i dbamy o nasz język. Gazeta.pl staje i będzie stawać w obronie mniejszości i tych, którzy nie mogą bronić się sami (więcej w naszej deklaracji).