Oscary 2021. Triumf starszych pań i różnorodności. Wielkie fiasko na zakończenie gali

Wiktoria Beczek
Tegoroczna gala rozdania Oscarów przyniosła (wreszcie!) nagrody dla twórców nie-białych i kobiet. Z niezrozumiałych powodów zdecydowano jednak, by statuetki dla najlepszego filmu nie wręczać na koniec, w związku z czym galę zakończył Joaquin Phoenix, który wręczył Oscara samemu sobie za nieobecnego Anthony'ego Hopkinsa. Efekt? Fatalny.

Śledzący Oscary na pewno znakomicie pamiętają galę z 2017 roku i całe to fiasko z nagrodą dla najlepszego filmu. Ostatecznie jednak twórcy obu produkcji - "La La Land" i "Moonlight" - wydawali się rozbawieni sytuacją.

Tegoroczna gala miała natomiast zakończenie, które większość widzów pozostawiło z pytaniem "co się właściwie stało?". Dziwaczny pomysł z przeniesieniem nagród dla najlepszych aktorki i aktora w miejsce nagrody dla najlepszego filmu, sugerowało, że Akademia będzie chciała na sam koniec pośmiertnie uhonorować Chadwicka Bosemana. Stało się jednak inaczej - statuetkę otrzymał Anthony Hopkins, którego nie było. Joaquin Phoenix oznajmił, że przyjmuje nagrodę w imieniu Akademii i gala się zakończyła. To już? Po wszystkim? Potężne rozczarowanie.

Seniorki skradły show 

Najjaśniejszymi punktami na mapie Oscarów były... starsze panie! Przede wszystkim Yuh-Jung Youn, zdobywczyni nagrody dla aktorki drugoplanowej. Zaczęła od przywitania Brada Pitta, którego od dawna chciała poznać. Chwilę później wybaczyła wszystkim, którzy nie potrafią wymówić jej imienia i nazwiska, a po chwili przeszła do chaotycznego, ale niezwykle urzekającego uhonorowania swoich konkurentek. - Nie wierzę w rywalizację. Jak mogłabym pokonać Glenn Close, przecież wiemy, kim ona jest, oglądam jej filmy od lat. Wszystkie nominowane są zwyciężczyniami, po prostu zagrałyśmy w innych filmach. Dzisiaj miałam więcej szczęścia niż wy. Może na tym polega amerykańska gościnność? Nie mam pojęcia - mówiła. Na koniec podziękowała swoim synom, którzy - jak stwierdziła - zmusili ją do pracy. - Mama ciężko pracowała i takie są efekty - śmiała się.

Yuh-Jung Youn ma 73 lata i jest o rok młodsza od Glenn Close, która podczas muzycznej zagadki rozpoznała piosenkę "Da Butt", a następnie zaczęła twerkować.

Urzekła mnie również 89-letnia Rita Moreno, która wręczała statuetkę dla najlepszego filmu i przypomniała, że dokładnie 60 lat temu na gali oscarowej triumfowało "West Side Story". - Przede wszystkim film dostał nagrodę dla aktorki drugoplanowej, ale też pomniejsze nagrody, jak np. dla najlepszego filmu - żartowała Moreno, która w musicalu grała Anitę, przyjaciółkę głównej bohaterki.

W końcu różnorodność!

Oscary 2021 to też, a może przede wszystkim, pierwszy raz, kiedy Akademia zdecydowała się spojrzeć ponad czubek własnego nosa, a co za tym idzie nominować i nagradzać osoby nie-białe i kobiety. Dotychczas Akademia tylko się kajała i w ramach pocieszenia zatrudniała do prowadzenia np. czarnoskórego komika. W tym roku było faktycznie różnorodnie. Nagrodę za reżyserię otrzymała Chloe Zhao, druga kobieta nagrodzona w tej kategorii (pierwszą była Kathryn Bigelow w 2010 roku za film "The Hurt Locker"). Została też pierwszą Azjatką z tą statuetką.

Wspomniana wcześniej Yuh-Jung Youn była z kolei pierwszą od 1958 roku Azjatką, która zdobyła nagrodę dla najlepszej aktorki drugoplanowej.

Nagrodę dla aktora drugoplanowego otrzymał czarnoskóry Daniel Kaluuya za rolę w filmie "Judasz i Czarny Mesjasz", opowiadającym o Partii Czarnych Panter, która walczyła o prawa czarnych w latach 60. i 70. XX wieku. Kaluuya mówił o Czarnych Panterach i ogromnie pracy, którą należy wykonać, ale na koniec stwierdził, że jest na tej scenie, bo jego rodzice uprawiali seks, co razem z reakcją jego mamy w oczywisty sposób skradło show.

Czarnoskórzy artyści zdobyli też obie muzyczne nagrody i statuetki za charakteryzację oraz kostiumy. Jedna z charakteryzatorek filmu "Ma Rainey - Matka bluesa" oddała hołd kobietom ze społeczności dyskryminowanych, m.in. czarnych, Latynosek czy trans kobiet.

Symboliczne były też nagrody za krótkie metraże. Oscara dla krótkiej animacji otrzymał film "If Anything Happens, I Love You", opowiadający historię rodziców, którzy stracili córkę w ataku z bronią na jej szkołę. Z kolei najlepszym krótkometrażowym filmem fabularnym został "Two Distant Stragners" o przemocy policyjnej. - Dzisiaj policja zabije trzy osoby. Jutro też policja zabije trzy osoby. Tak będzie też pojutrze i popojutrze, bo średnio zabija trzy osoby dziennie. Policja zabija około tysiąca ludzi rocznie. Nieproporcjonalnie dużo zabijanych ludzi to osoby czarne. Najgorsze to być obojętnym na ból ludzi. Proszę, nie bądźcie obojętni na ból ludzi - mówił Travon Free, jeden z reżyserów.

Wciąż brakuje prowadzącego

Oczywiście, jeśli przypomnimy sobie choćby rozdania nagród BAFTA, które prawie w całości odbyły się zdalnie, przez Zooma, Oscary wydają się dosyć dobrze zorganizowane - małe stoliki w zabytkowym hallu Union Station, zamiast pustej publiczności w Dolby Theater, przypominały, że na horyzoncie widać zalążek postpandemicznej rzeczywistości. Nie skorzystano z dobrej okazji, by wrócić do formuły jednego prowadzącego, zamiast kilkunastu osób, które przedstawiają poszczególne nagrody. Być może prowadzący zareagowałby jakoś na Oscara dla nieobecnego Anthony'ego Hopkinsa. A tak wyszło, jak wyszło.

Zobacz wideo Zmiany w Oscarach. Nominacje tym razem otrzymało aż 70 kobiet [Popkultura Extra]
Więcej o: