Olivia Colman w Londynie, Carey Mulligan w Los Angeles, a Sacha Baron-Cohen w Sydney - w tym roku aktorzy i inny twórcy nominowanych filmów uczestniczyli w rozdaniu nagród, przebywając w różnych krajach.
- Jako osoba, która obejrzała już kilka tych pandemicznych gal, uważam, że Akademia zaryzykowała i zaryzykowała słusznie - mówi Gazeta.pl Katarzyna Czajka-Kominiarczuk. - Gdybym miała oceniać, jak wyglądała cała ta gala, to ten pomysł wykorzystania największej stacji kolejowej Los Angeles był super. Fajna atmosfera, taka trochę intymna, ale jednak takiego bycia razem. Ten moment, w którym Regina King potknęła się na początku i znaleźliśmy się w świecie telewizji na żywo, w której wszystko może się zdarzyć, wydaje mi się bardzo na nas podziałał - dodaje.
Czajka-Kominiarczuk zwróciła też uwagę na to, czego mogło widzom przed telewizorami brakować. - Zabrakło mi jednego elementu, który organizatorzy od lat próbują wyrzucić z tej gali, czyli piosenki - mówi i dodaje:
Piosenki były, ale zostały wykonane w czasie, kiedy trwał czerwony dywan. Z jednej strony to rozumiem, bo chcieli skrócić galę, ale z drugiej mam wrażenie, że w tym roku jak nigdy wcześniej ludzie chcieli zobaczyć kogoś, kto śpiewa na żywo.
93. gala wręczania Oscarów zaczęła się od wręczenia nagrody Emmerald Fennel za scenariusz do jej reżyserskiego debiutu "Obiecująca. Młoda. Kobieta.". Historycznym momentem było też wręczenie nagrody za reżyserię Chloe Zhao, która w ponad 90-letniej historii Oscarów dostała to wyróżnienie dopiero jako druga kobieta. Jej "Nomadland" zostało też najlepszym filmem roku.
Aby zapewnić twórcom bezpieczeństwo, w tym roku został zastosowany protokół, który obowiązuje na planach filmowych. Uczestnicy oscarowej gali mogli skorzystać m.in. z możliwości wykonania testu na koronawirusa. Ograniczona została także lista gości - w tym roku na uroczystości pojawiło się zaledwie 170 osób. W odróżnieniu od np. Złotych Globów, podczas których niektórzy odbierali statuetki ubrani w dresy czy piżamy, podczas oscarowego wieczoru obowiązywały stroje formalne.
Nie udało się zdobyć statuetki nominowanemu w tym roku Polakowi. Dariusz Wolski otrzymał to wyróżnienie po raz pierwszy w ponad czterdziestoletniej karierze operatorskiej, ale Oscara za zdjęcia odebrał Erik Messerschmidt za "Manka". - Byłam zaskoczona, że to jego pierwsza nominacja, bo to fantastyczny operator, ale - nie ukrywajmy, nie miał za bardzo szans - mówi o Wolskim Gazeta.pl Katarzyna Czajka Kominiarczuk i dodaje: Jestem pewna, że w końcu tego Oscara dostanie.