"Krwawy sport", "Rambo", "Szklana pułapka", "Zabójcza broń", "Liberator", "Cobra", "Commando"... lista filmów akcji z lat 80. i 90., w których muskuły prężyli bohaterowie bardzo męscy, doskonale posługujący się bronią, siłą, intelektem i często też dowcipem, jest długa. Kobiety w tych produkcjach najczęściej były obiektami uczuć ratowanymi z opresji, ewentualnie w sytuacji zagrożenia sięgały po karabin, ale często nieumiejętnie sobie z nim radząc. Dzisiaj na równi z mężczyznami ścigają się autami, wykorzystują zdobycze techniki i umysły, siłę fizyczną i wszelkie inne umiejętności.
Choćby taka Salma Hayek, która w komedii akcji pokazuje swoje komediowe, ale i właśnie fizyczne możliwości. 2 lipca do kin, m.in. należącej do Agory sieci Helios, wchodzi kontynuacja filmu "Bodyguard zawodowca" z 2017 roku, w którym Ryan Reynolds, Salma Hayek i Samuel L. Jackson stworzyli naprawdę wybuchowe (sic!) trio. Tym razem bohaterka doczekała się miejsca w tytule ("Bodyguard i żona zawodowca"), bo w wielu scenach to właśnie postać grana przez Hayek wychodzi na pierwszy plan.
Michael Bryce (Reynolds) postanawia rzucić stresujący zawód ochroniarza i za namową swojej psychoterapeutki udaje się na zasłużony urlop. To ma być odwyk od broni, zabijania i pakowania się w kłopoty. Wszystko się jednak sypie, gdy już na początku swojego wypoczynku trafia w sam środek strzelaniny, której sprawczynią jest Sonia (Hayek) - żona jego byłego klienta Dariusa (Jackson). Dzika, piękna i dwa razy bardziej nieobliczalna od swojego męża. Starająca się o dziecko w momencie, gdy zaczyna przechodzić menopauzę.
Ten ostatni element był bardzo istotny dla Salmy Hayek, przekonała producentów, by uwzględnili go w scenariuszu. - Piętno, które może najwolniej się zmienia, to dyskryminacja ze względu na wiek - tłumaczyła aktorka w rozmowie z "Irish Examiner", dodając, że problem z filmami akcji polega na tym, że robią je głównie mężczyźni, ale udało się jej włączyć w proces tworzenia i przekonać ich do swoich pomysłów. - Oczywiście, były pewne rzeczy, o których mówili: "Naprawdę? Czy na pewno powinniśmy iść w tym kierunku? To komedia akcji, czy radzenie sobie z menopauzą jest czymś, co ludzie uznają za zabawne lub interesujące?" Ale słuchali - wspominała. Hayek dodała też:
Myślę, że udało nam się stworzyć postać, która, mimo że jest postacią kina akcji, nadal pozostaje kobietą.
Na planie spotkała się po raz kolejny z Antonio Banderasem, który - wiadomo, jakżeby inaczej - chce zniszczyć świat. "Tylko, że ten szaleniec nie zna jeszcze pełni możliwości Bryce’a, Dariusa i, w szczególności, jego żony" - zapowiada dystrybutor.
W kinach można też oglądać film "Szybcy i wściekli 9". Pamiętam, że gdy byłam w kinie na części pierwszej (20 lat temu!), niesamowite wrażenie zrobiły na mnie pościgi, niebieskie oczy Paula Walkera (wiadomo). I tak, była w tym filmie Eva Mendes, wcielająca się w agentkę działającą pod przykrywką, ale połowę scen - tak to dziś pamiętam - spędzała w bikini. Dzisiaj w tej samej serii oglądamy pokazywane na partnerskich zasadach z Vinem Dieselem Chalize Theron, Michele Rodriguez i Helen Mirren.
Ta ostatnia to aktorka czterokrotnie nominowana do Oscara, która nie wstydzi się swojego wieku (ma 75 lat) i nie boi się otwarcie mówić o tym, że powinno być więcej kobiet w kinie akcji. W rozmowie z Entertainment Weekly aktorka mówiła:
Oczywiście, że w 'Szybkich i wściekłych' chodzi przede wszystkim o samochody i kochających je mężczyzn. Nie można jednak zapomnieć, że kobiety też uwielbiają auta. W tym ja. Wyrazistość żeńskich postaci była bardzo ważnym powodem, dla którego zdecydowałam się wziąć udział w serii, bo kocham uniwersa z tak autentycznymi, dobrymi i silnymi rolami kobiecymi. Następne dziewczęce pokolenie musi to dostrzec – i wydaje mi się, że powoli zaczyna to robić.
A w sekrecie powiem wam, że to właśnie Helen Mirren nauczyła prowadzić samochód jednego z najbardziej znanych mężczyzn kina akcji - Liama Neesona. Fajnie, prawda?