Roman Wilhelmi urodził się 3 czerwca 1936 r. w Poznaniu. Już w dzieciństwie przejawiał talent aktorski i zdolność do pakowania się w kłopoty. Nie były mu obce bójki, bijatyki i awantury. Miał w sobie jednak tyle wdzięku, że wiele rzeczy uchodziło mu na sucho.
Planem "naprawczym" na krnąbrny charakter Wilhelmiego miała być nauka w szkole prowadzonej przez salezjanów. Nic z tego jednak nie wyszło, ale wyjazd nie poszedł na marne. To właśnie w tej szkole po raz pierwszy stanął na scenie, wcielając się w rolę małego Jezusa. Później bez problemu wygrał konkurs recytatorski, zapisał się do szkoły instruktorów ruchu amatorskiego, a po maturze z powodzeniem przystąpił do egzaminu do szkoły aktorskiej.
Po średnio udanych początkach w aktorstwie, popularność przyniosła mu rola Olgierda w serialu "Czterej pancerni i pies". Nie miał do niej jednak sentymentu, nie o to w karierze mu chodziło:
Stałem się popularny, zna mnie każde dziecko w tym kraju. Tyle że niezupełnie o to mi chodziło. (...) Przyjąłem ją, bo rozpierała mnie energia, bo było to coś nowego po latach drugoplanowych ról w teatrze. Zabawa w wojsko z dala od domu i z dala od codzienności. (...) Potem, gdy minęła największa fala zainteresowania, znalazł się organizator, facet o smutnym spojrzeniu, z którym jeździłem po kraju na tak zwane spotkania z fanami Pancernych. A po spotkaniu zazwyczaj wóda płynęła strumieniami
- czytamy w książce Marcina Rychcika "Roman Wilhelmi. Biografia".
Wszystko jednak ustało - propozycje przestały napływać, a sam Wilhelmi coraz częściej zaglądał do kieliszka. "Pancerni" stali się jego przekleństwem. Po trudnym okresie jego kariera zaczęła wracać na właściwe tory. Pojawiły się świetne "Zaklęte rewiry", "Dzieje grzechu" czy najgłośniejsza produkcja z udziałem Wilhelmiego, czyli "Kariera Nikodema Dyzmy", która zadebiutowała w 1980 r., 14 lat po "Czterech pancernych". Dyzmą początkowo nie chciał być, podobno zadziałała na niego dopiero ambicja. Plotka głosiła, że do roli był też brany pod uwagę Jerzy Stuhr. Wilhelmi nie chciał przegrać i wcielił się w Dyzmę. Potem przyszła jeszcze jedna niezapomniana rola - Stanisława Anioła w "Alternatywach 4" Barei. Tu również zachwyciła się nim cała Polska, a w między czasie cały czas grał w teatrze, tworząc powalajace kreacje aktorskie.
W życiu prywatnym Wilhelmiego również dużo się działo, choć trudno uznać to za najlepszy scenariusz budowania relacji z bliskimi. Po krótkim małżeństwie z późniejszą dziennikarką Danutą, zakochał się w węgierskiej tłumaczce Mariką Kollar. W 1970 roku na świat przyszedł ich syn Rafał. "Dyzma" rzadko jednak bywał w domu, często sięgał po alkohol, dlatego kobieta postanowiła zabrać syna i wrócić do Austrii, skąd przyjechała do Polski.
Potem związał się z Iwoną Bielską, ich związek był określany jako burzliwy. Ostatnią wybranką Wilhelmiego była Liliana Kęszycka. Miała na niego ponoć bardzo dobry wpływ - dzięki niej ten mocno ograniczył alkohol i zaczął sobie radzić znacznie lepiej. Na resztę życia w innym stylu nie zostało mu jednak wiele czasu. Miał zaledwie 55 lat, gdy lekarze zdiagnozowali u niego raka wątroby. Podobno długo nie był świadomy choroby a potem nie przyjmował tej wiedzy do wiadomości. Choroba postępowała jednak błyskawicznie. Wilhelmi zmarł w listopadzie 1991 r., w wieku 55 lat. Został pochowany w Warszawie, na cmentarzu wilanowskim.
Zobacz też: Na planie "Noża w wodzie" spadła z masztu. Przez 60 lat nikt jej nie wyłowił. Teraz szukają jej nurkowie