Mało kto chyba dziś pamięta, że w latach 90. Arkadiusz Jakubik grał głównie epizody i poboczne role w takich filmach i serialach, jak "Ekstradycja", "Boża podszewka", "Kochaj i rób, co chcesz" czy "Sezon na leszcza". Ze zgrozą dziś należy wspominać też fakt, że długo zmagał się z, jak sam to niejednokrotnie w wywiadach nazywał, łatką "debila z Polsatu" przez rolę komediową policjanta Rysia w "13 posterunku 2". Jak to bywa w przypadku zdolnych aktorów, wykreował swoją postać tak sprawnie, iż wielu uwierzyło, że sam jest taki, jak jego poczciwy i niezbyt lotny bohater. Przełom nastąpił, kiedy Wojciech Smarzowski w 2004 roku powierzył mu rolę notariusza w głośnym filmie "Wesele".
Notariusz Jan Janoch z "Wesela" — taki swojski polski alkoholik, trochę kombinator, z pozoru w swoich zachowaniach komiczny, a w istocie postać tragiczna — przyniósł Jakubikowi jego pierwszą nominację do Orła za najlepszą rolę drugoplanową. Warto jednak podkreślić, że to nie był pierwszy raz, kiedy Smarzowski go u siebie obsadził. Jakubik jeszcze w 1998 roku pojawił się w jego zrealizowanej dla Teatru Telewizji "Małżowinie", a potem w "Kuracji" z 2001 roku. Po sukcesie "Wesela" owocną współpracę kontynuowali w najlepsze — poza "Różą" aktor pojawił się w niemal każdym następnym filmie tego reżysera. I za każdym razem pokazywał coś innego, ale nieodmiennie ciekawego i wartego uwagi.
W "Domu złym" z 2009 roku zagrał wręcz główną rolę — Edwarda Środonia, który zostaje wmieszany w morderstwo właściciela zapuszczonej chałupy gdzieś w Bieszczadach. W sposób przejmujący oddał emocje człowieka, który szamocze się z bezsilności i wściekłości, gdy odkrywa, że wrabia się go w zbrodnię, której nie popełnił. W kolejnej na ich wspólnej liście "Drogówce" przypomniał widzom, że doskonale kreuje postaci komiczne. Jego sierżant Bogdan Petrycki to zawołany lowelas i erotoman z jednej strony, a z drugiej swój chłop, taki dobry kumpel. Tutaj jury już nie miało wątpliwości i wręczyło mu Orła za najlepszą rolę drugoplanową. Rok później tę samą nagrodę odbierał za swoją kreację w "Chce się żyć" Macieja Pieprzycy — tam wcielił się w ojca chłopaka z niepełnosprawnością (świetna rola Dawida Ogrodnika), który z jednej strony przepełniony jest czułością, z drugiej szuka ujścia dla emocji, zaglądając do kieliszka. Później w wywiadzie z Martą Błagą ten moment wspominał tak:
Pamiętam, jak odbierałem Orła za rolę drugoplanową w "Chce się żyć" Maćka Pieprzycy. Uzmysłowiłem sobie wtedy, że byłem aktorem drugiego wyboru. Tę postać miał początkowo zagrać Zbyszek Zamachowski, ale terminy produkcji filmu nałożyły się na jego spektakle teatralne. A rok wcześniej, kiedy dostałem Orła za "Drogówkę", było dokładnie tak samo – Wojtek zaproponował ją najpierw Więckiewiczowi, który akurat był zajęty.
Nawet jeśli był aktorem drugiego wyboru, to na rolach na zastępstwo nie wyszedł, jak widać, źle. "Pod Mocnym Aniołem" to kolejna rola, w której poprzez karykaturalny wręcz komizm wydobył ze swojej postaci alkoholika życiowy tragizm, w "Wołyniu" pokazał człowieka wielowymiarowego — z jednej strony cynicznego, z drugiej przygniecionego kolejnymi życiowymi tragediami. W obydwu przypadkach dostał nominacje do Orłów. Podobnie było z występami w "Najlepszym" Łukasza Palkowskiego z 2018 roku i produkcji "Jak najdalej stąd" z 2020 roku. Swoje następne dwa Orły Arkadiusz Jakubik wygrał jednak dzięki rolom w filmach "Jestem mordercą" i "Cicha noc". I choć przejmująca oraz bardzo trudna rola jednego z księży w "Klerze" żadnych nagród i nominacji mu nie przyniosła, to warto pamiętać, że film ten obejrzała w kinach rekordowa liczba widzów, dzięki czemu zaraz po "Ogniem i mieczem" jest polską produkcją z największą oglądalnością po 1989 roku.
Jakubikowi trzeba też przyznać, że ma ostatnio dobrego nosa do seriali. Tylko w ciągu kilku ostatnich lat pojawił się w najciekawszych i najbardziej docenianych polskich serialach. W adaptacji poczytnej powieści Szczepana Twardocha pt. "Król", która swoją drogą zdobyła polską nagrodę filmową dla najlepszego serialu roku, zagrał Jana "Kuma" Kaplicę. To członek bojówki PPS, weteran walk o niepodległość Polski i zagorzały socjalista, a także wpływowy gangster z koneksjami na szczytach władzy. To dla niego pracuje główny bohater "Króla", czyli grany przez Michała Żurawskiego Jakub Szapiro.
Jakubik do wykreowania postaci przygotował się kompleksowo — nawet przytył w tym celu specjalnie 12 kg. Podkreślał jednak, że w przypadku tego projektu zależało mu szczególnie na jednym. — Dla mnie najważniejsze było, żeby ta postać była bardzo niejednoznaczna i to dobro kumowe i zło kumowe mieszały się z sobą — mówił w wywiadzie przeprowadzonym jeszcze na planie. W tym samym roku pokazał się jako prywatny detektyw w "Żywiołach Saszy", kolejnej ekranizacji polskiej powieści kryminalnej, tym razem autorstwa Katarzyny Bondy.
Do najnowszych dokonań Arkadiusza Jakubika należy główna rola w wyreżyserowanym przez Łukasza Kośmickiego serialu "Klangor" — przypomnijmy, że to właśnie ten reżyser napisał scenariusz do "Domu złego". Widzowie pierwsze odcinki zobaczyli wiosną 2021 roku, a sam aktor w trakcie rozmowy z Gazeta.pl nie miał najmniejszych wątpliwości:
Mówię to oficjalnie, że scenariusz serialu "Klangor", to najlepszy scenariusz serialu fabularnego, jaki przeczytałem w życiu. Byłem w absolutnym szoku, że autorem jest debiutant Kacper Wysocki.
Tutaj wcielił się w Rafała Wejmana, psychologa więziennego i ojca dwóch córek. Cała akcja zaczyna się od tajemniczego zaginięcia jednej z nich. Postawiony wobec tragedii Wejman postanawia odkryć prawdę o tragicznej nocy, by odnaleźć ukochane dziecko. Sprawy nie ułatwia fakt, że na wolności przebywa niezrównoważony psychicznie więzień uzależniony od narkotyków. W roli ojca rodziny, która przechodzi przez niespodziewany kryzys, widzowie będą mogli go także podziwiać we wchodzącym dopiero do kina obrazie "Czarna owca".
Jego bohater nazywa się Arkadiusz Gruz — poznajemy go w naprawdę trudnym momencie życia. Od dłuższego czasu nie może znaleźć pracy, po 25 latach małżeństwa jego żona Magda (Magdalena Popławska) wyznaje, że jest lesbijką i wyprowadza się z domu. Do tego jego tata (Włodzimierz Press) choruje na demencję, a syn Tomek (Kamil Szeptycki), pomimo że jest dorosłym facetem, zachowuje się jak nieodpowiedzialny dzieciak, co ma poważne konsekwencje dla całej rodziny. I choć wstęp może brzmieć nieco ponuro, to naprawdę nie ma się czego bać, bo to nie jest mroczna opowieść w stylu Smarzowskiego.
Reżyserowi Aleksandrowi Pietrzakowi udało się z tej historii zrobić ciepły, naprawdę zabawny, często zaskakujący i dynamiczny film, a Jakubik po raz kolejny pokazał, że potrafi stworzyć bohatera wielowymiarowego. Jego filmowy Arek trochę przypomina typowego tatę z żartów: narwanego raptusa, który twardo obstaje przy swoim. Jednocześnie jest też bardzo empatyczny, odpowiedzialny, serdeczny i wytrwały. A do tego z takim urokiem, ujmującą finezją rzuca soczystymi przekleństwami, kiedy sytuacja tego wymaga, że można by z tego zrobić wręcz radiowe dżingle. To taki tata, którego w sumie każdy chyba by chciał mieć — wszystko w domu naprawi, rzuci czasem żarcikiem rodem z "Familiady" i z radością nawet dzieci przypilnuje.
Dodajmy, że także pozostali członkowie obsady w niczym nie ustępują Jakubikowi — na ekranie faktycznie tworzą wiarygodną rodzinę z krwi i kości, ludzi takich jak my. Jedyna różnica jest taka, że mają w kłótniach lepsze riposty niż zwykli zjadacze chleba, bo scenarzysta o to zadbał. "Czarna owca" to faktycznie idealny film na te trudne czasy, w jakich żyjemy. Naprawdę myślę, że to jedna z lepszych polskich komedii ostatnich lat.