"Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledora" - tak właśnie brzmi pełny tytuł najnowszej odsłony czarodziejskiej serii osadzonej w świecie Harry'ego Pottera. Film wyreżyseruje David Yates, który maczał palce przy niejednym filmie o nastoletnim czarodzieju, zaś za scenariusz odpowiedzialna jest sama J. K. Rowling, która współpracowała nad nim ze scenarzystą Scottem Rowlesem.
Według pierwotnych planów producentów, po tym jak wymieniono odtwórcę roli głównego złoczyńcy — czarnoksiężnika Grindewalda — trzecia część "Fantastycznych zwierząt" miała trafić do kin 15 lipca 2022 roku. Coś się jednak w międzyczasie zmieniło i datę premiery znacznie przyspieszono. Teraz oficjalna premiera została wyznaczona na 15 kwietnia 2022 roku.
Czego możemy się spodziewać w kinach? Albus Dumbledore (Jude Law) doskonale wie, że czarnoksiężnik Gellert Grindewald dąży do przejęcia władzy nad światem czarodziejów i jest już tego bardzo bliski. Mało kto jest na tyle potężny, by go powstrzymać — jedną z nielicznych osób, które mogłyby tego dokonać, jest sam Dumbledore. Jednak z powodu ciążącego nad nim zaklęcia sprzed lat, nie może z groźnym przeciwnikiem walczyć.
Prosi więc o pomoc swojego byłego ucznia, Newta Skammandera. To właśnie on razem ze swoimi przyjaciółmi wyrusza w niebezpieczną misję, w której trakcie natykają się nie tylko na nieodkryte jeszcze magiczne stworzenia — muszą się też zmierzyć z rosnącą rzeszą akolitów mrocznego i niebezpiecznego Grindewalda. Stawka jest na tyle wysoka, że Dumbledore szybko musi coś zrobić, żeby wrócić na front — czytamy w oficjalnym opisie produkcji.
W te same postaci, co w dwóch poprzednich filmach, wcielą się Eddie Redmayne, Katherine Waterston, Dan Fogler, Jude Law i Ezra Miller. Przypomnijmy jednak, że pierwotnie w roli głównego antybohatera występował Johnny Depp, niemniej producenci zdecydowali się go zwolnić w związku z jego głośnym w mediach rozwodem i oskarżeniami jego byłej żony o stosowanie przemocy domowej.
Aktora odsunięto od produkcji w listopadzie ubiegłego roku po tym, jak przegrał w sądzie sprawę z brytyjskim tabloidem, który określał go mianem "żonobijcy". Depp zdążył nagrać tylko jedną scenę do filmu, jednak otrzymał za udział pełne wynagrodzenie. A to zgodnie z doniesieniami "The Hollywood Reporter" miało być sumą rzędu od kilkunastu do kilkudziesięciu milionów dolarów — w jego kontrakcie znajdował się zapis, że pieniądze otrzyma niezależnie od tego, czy film powstanie lub tego, czy do jego roli zostanie zatrudniony ktoś inny.