Platynowe Lwy za całokształt twórczości otrzymała laureatka trzech Złotych Lwów - Agnieszka Holland. Jej przemowę można było na żywo oglądać w TVP Kultura. Reżyserka, dziękując za to wyróżnienie ze sceny w Gdyni, powiedziała:
Wśród wielu filmów, które zrobiłam, były te, które - może szczególnie dla mnie ważne - mówiły o czasie trudnym, tragicznym, strasznym. Które mówiły o trudnej historii, o czasie pogardy, okrucieństwa i nienawiści. Mówiły o reżimach, które dzielą ludzi na tych lepszych i gorszych, tych, którym przysługuje prawo do życia i przywileje i na tych, którzy są podludźmi i są skazani na śmierć i cierpienie. Mówiły o politykach, którzy manipulują opinią publiczną, żeby utrzymać władzę. Mówiły o politykach, którzy są oportunistyczni, o skorumpowanych mediach, o obojętności społeczeństw. Mówiły o tym nie dlatego, że chciałam przywołać historię, która się skończyła, oddać sprawiedliwość ofiarom tamtych czasów i zastanowić się, oświetlić niejako ich los, ale dlatego, że miałam świadomość, robiąc te filmy, że ten czas... on się nie skończył, on tylko zasnął i może powrócić w każdej chwili jeżeli nie będziemy dostatecznie uważni.
- Od pewnego czasu mam takie poczucie, że to się dzieje, że szczepionka Holocaustu i łagrów przestała działać, i że te czasy nienawiści bardzo łatwo mogą wrócić, a może już wracają. Więc nie chodzi tylko o to, żeby mówić o przeszłości, o cierpieniu milionów i odwadze jednostek, ale o tym, żebyśmy rozejrzeli się wokół i uświadomili sobie, gdzie jesteśmy dzisiaj - kontynuowała Holland. - Kiedy robiłam te filmy, musiałam odtworzyć cały ten makabryczny teatr: trupy na ulicach, ludzi umierających z głodu, ludzi chowających się po lasach jak szczute zwierzęta. Gwałt, strach, rozpacz, cierpienie. I trudno mi dzisiaj cieszyć się naszym świętem, jeżeli uświadamiam sobie, że coś takiego dzieje się bardzo niedaleko od nas, w naszym kraju, na granicach naszego kraju. Że umierają tam ludzie, których głównym grzechem jest to, że są inni i że chcą żyć bezpiecznie, i że gotowi są zaryzykować bardzo dużo. Nie mogę nie myśleć o tym, że dzieje się to niejako za naszym przyzwolenie, naszą obojętnością, naszym lękiem, naszą bezradnością, godzimy się na to - mówiła, dodając następnie:
Wiem doskonale, że każde państwo ma prawo, by strzec swoich granic, ale wiem też, że żadne demokratyczne państwo nie może pozwolić na to, żeby niewinni ludzie, bezbronni ludzie, umierali na jego granicach. Umierali w milczeniu tak jak bohaterowie moich filmów, w strachu, w samotności, bez pomocy.
- Nie godzę się na to, żeby zmieniać, obsadzać żołnierzy polskiej straży granicznej w rolach strażników muru berlińskiego z byłego NRD. Nie godzę się na to, by okoliczna ludność grała rolę donosicieli i żeby zanim podadzą chleb głodnym, dzwonili na policję. To obciąża nas wszystkich strasznie jako wspólnotę. Jeżeli będziemy się na to godzić teraz, to, o czym mówił Marian Turski w swoim oświęcimskim przemówieniu, jest nieuniknione. Przeszłość dzieje się teraz, tak mi się zdaje, ona się nie skończyła, a absurdalny stan wyjątkowy, na który się godzimy, wydaje się być wprowadzony po to, żeby nie było śladów. Polskie kino było zawsze odważne, w jego centrum był człowiek, i patrząc na filmy tegoroczne wiem, że tak jest. I mam nadzieję, że tak będzie, i że człowieczeństwo będzie dla nas czymś najważniejszym - zakończyła reżyserka.
W piątek Straż Graniczna poinformowała o kolejnym przypadku śmierci migranta na granicy Polski z Białorusią. Oprócz Irakijczyka, na granicy Polski i Białorusi zmarły dotychczas co najmniej cztery osoby - trzy na ziemi polskiej, jedna na białoruskiej. Sytuacja migrantów robi się coraz gorsza, między innymi z uwagi na pogarszające się warunki atmosferyczne. Tylko w środę Straż Graniczna zatrzymała 271 kolejnych osób, które próbowały przedostać się do Polski. Na terenie naszego kraju zatrzymano natomiast trzy osoby, które przeszły przez granicę - byli to obywatele Iraku. Razem z nimi było pięć osób, które pomagały im w przedostaniu się do Polski. Jak donosi Informacyjna Agencja Radiowa, byli to obywatele Iraku, Polski, Gruzji i Czech.
Jak informują aktywiści, sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest dramatyczna. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że przedłużenie stanu wyjątkowego, który został wprowadzony na Podlasiu 2 września i powinien zakończyć się 1 października, jest już niemal pewne. Utrudnia to mediom relacjonowanie wydarzeń.