Kiedy zmarła jego żona mówił, że nic już nie trzyma go przy życiu. Takiego Dolasa Polska nie znała

Nawet mniej zaznajomieni z historią polskiego kina widzowie z pewnością dobrze znają Grzegorza Brzęczyszczykiewicza z filmu "Jak rozpętałem drugą wojnę światową". Marian Kociniak dzięki tej roli na stałe wpisał się do historii polskiej kinematografii. Dała mu sławę, ale on chciał znacznie więcej. Niestety, ani życie zawodowe, ani prywatne, nie było usłane różami.

Marian Kociniak zostawił po sobie wiele filmowych i scenicznych kreacji. Choć zdecydowana większość kojarzy go z rolą słynnego Franka Dolasa czy też Grzegorza Brzęczyszczykiewicza w filmie "Jak rozpętałem drugą wojnę światową", jego filmografia jest znacznie bardziej obszerna. Podobnie jak jego historia.

Zobacz wideo Dawid Ogrodnik jako Piotr Kaczkowski. Byliśmy na planie filmu "Johnny"

Początki kariery i walka o aktorstwo

Choć w towarzystwie innych osób był niezwykle otwartym i radosnym człowiekiem, to w głębi duszy odczuwał sporo doświadczeń, których doznał niemal przez całe swoje życie. Bardzo duże piętno odcisnęła na nim okupacja, którą przeżył jako zaledwie kilkuletni chłopiec. Doświadczył biedy, głodu, braku schronienia i zagrażającej życiu gruźlicy. 

W rozmowie z "Super Expressem" opowiadał o tamtych czasach. - Spaliśmy na słomie, koczowaliśmy tak przynajmniej przez rok. Chodziły po nas tysiące wszy. Miałem na głowie krwawy czerep, nie było lekarstw, matka zrywała mi go - mówił.

Choć na początku kariery filmowej z pieniędzmi w dalszym ciągu się nie przelewało, zdecydowanie bardziej od biedy dotykały go rozstania z bliskimi.

Więcej takich historii przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl. 

Wielkie osobistości ze świata polskiego filmu określały go mianem "aktora totalnego", "scenicznego zwierzęcia" czy "mistrzem powagi i ironii". Co ciekawe, na początku kariery mało kto wierzył w jego umiejętności. Wsparcie nie otrzymywał również od rodziców, którzy chcieli go kształcić na ślusarza, aby miał pewną i dobrą pracę. Ich zdanie zmieniła jednak polonistka, która nalegała, aby kontynuował naukę w technikum, gdzie trafił do kółka teatralnego. Podróże po całej Polsce pozwoliły mu ziścić marzenie, którym było rozpoczęcie nauki w szkole teatralnej. Po kilku latach zdołał również przekonać rodziców o słuszności swojego wyboru.

O ile do aktorstwa rodzice Kociniaka się przekonali, to do jego partnerki, Grażyny nie potrafili. Kobieta miała już za sobą jedno nieudane małżeństwo i samotnie wychowywała syna. Pomimo protestów ze strony matki, aktor oświadczył się, a niedługo później wziął ślub. W tym przypadku również dopiero po czasie jego bliscy uznali tę decyzję. Żona stała się dla niego wielkim wsparciem, nie tylko zawodowym, ale i życiowym.

- Ona o wszystko dba. Ona dba, żebym się nie roztył, ona dba, żebym się nie rozpił. Całe życie walczy z moimi papierochami... Ona jest moim cenzorem najlepszym, ona mi mówi, co sknociłem, ona mówi mi, co zagrałem dobrze

Marian KociniakMarian Kociniak Fot. Albert Zawada / Agencja Wyborcza.pl;

Znakomite kreacje i legendarny Franek Dolas

Legendarny aktor nie krył, że miewał problemy z alkoholem, hazardem i nadmiernym korzystaniem z życia. - Poza planem piliśmy gorzałę i graliśmy w karty, bo ja jestem hazardzista. Brydżysta i pokerzysta. Na niewielkie stawki. Jak piję, to piję, jak palę, to palę, a jak gram, to gram - mówił w rozmowie z "Dziennikiem Polskim". Pewnego razu mocno przesadził i musiał zapłacić karę finansową. Powód? Wyjście na scenę po alkoholu. - W pierwszych zdaniach walnąłem się chyba pięć razy. Przeprosiłem publiczność, powiedziałem, że bardzo źle się czuję - przyznał ze wstydem.

Takich epizodów w życiu Mariana Kociniaka nie było zbyt wiele. Ewentualna krytyka dotyczyła tylko i wyłącznie jego kreacji, które bardzo szybko zyskiwały status znakomitych. W 1969 roku Tadeusz Chmielewski zaproponował mu główną rolę w komedii "Jak rozpętałem drugą wojnę światową". Reżyser opowiadał, że od razu dostrzegł w nim idealnego aktora do tej roli. Sam Kociniak bardzo się poświęcał - pomimo problemów z kręgosłupem i chodzeniem, wykazywał się wielkim profesjonalizmem.

Co ciekawe, to nie on w pierwszej kolejności był typowany do roli Franka Dolasa. 

Franka Dolasa miał grać Wojciech Młynarski. Był wtedy bardzo popularny, miał genialne vis comica. Ubrałem go w mundur, wyglądał bardzo dobrze. Miałem już właściwie podpisywać z nim umowę, ale wtedy zaczęły się we mnie rodzić pewne wątpliwości.

- przyznał reżyser filmu Tadeusz Chmielewski w wywiadzie - rzece, którego udzielił Piotrowi Śmiałowskiemu. 

Zobacz też: To nie Marian Kociniak był pierwszym kandydatem do roli Franka Dolasa

Został odznaczony m. in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za "wybitne zasługi w pracy artystycznej", Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi i Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". 

Choć rola Franka Dolasa stała się dla niego wielkim sukcesem, Kociniak próbował udowodnić, że stać go na zdecydowanie więcej. Koleżanka z planu Joanna Jędryka przyznała nawet, że przypięcie mu tej łatki nie podziałało na niego zbyt pozytywnie. - Po latach dochodziły mnie wieści, że stał się zgorzkniały, miał poczucie niespełnienia. Chyba coś w tym było, bo nigdy w filmie nie dostał roli, która zdystansowałaby popularność Dolasa. A przecież po takim debiucie wierzył, że to dopiero początek - wyznała.

Marian Kociniak jako Helmuth Rode w 'Za i przeciw' Ronalda Harwooda, reżyseria - Janusz Warmiński (premiera 1995)Marian Kociniak jako Helmuth Rode w 'Za i przeciw' Ronalda Harwooda, reżyseria - Janusz Warmiński (premiera 1995) ARCHIWUM TEATRU ATENEUM W WARSZAWIE

Całe życie musiał się mierzyć z trudnościami

Po zakończeniu kariery filmowej Kociniak wybudował dom na wsi i korzystał z uroków życia w towarzystwie swojej żony i przyjaciół. Zanim jednak mógł oddać się błogiemu odpoczynkowi, został bardzo mocno doświadczony przez los.

Wszystko zaczęło się od śmierci ojca, który przegrał walkę z nowotworem kręgosłupa. Matka Kociniaka nie mogła poradzić sobie ze stratą męża i niedługo później również zmarła. Aktor nie dobrych relacji z bratem, z którym pokłócił się po tym, jak przyznał, że jego córka nie nadaje się na aktorkę. Brata również opłakiwał - wraz z żoną zmarł w zaczadzonym domku letniskowym. Jakby tego było mało, Kociniak przeżył pożar mieszkania, w którym stracił cały swój dobytek.

Jego również nie oszczędziły choroby. Pomimo przejścia trudnej operacji, jego stan zdrowia stale się pogarszał. Był to moment, w którym postanowił skończyć z aktorstwem i oddać się pod opiekę swojej ukochanej żony, która była jego "jedynym przyjacielem". Kiedy kobieta odeszła, sam kilkukrotnie przyznawał, że nic już go nie trzyma przy życiu. Zmarł miesiąc po niej - 17 marca 2016 roku. Został pochowany obok żony, na Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym w Warszawie. 

Więcej o: