21 października na planie filmu "Rust" doszło do tragicznego wypadku. Aktor Alec Baldwin nieumyślnie postrzelił dwie osoby z broni, która miała być nienaładowana. Reżyser Joel Souza został ranny w ramię, operatorka Halyna Hutchins w wyniku postrzału w klatkę piersiową zmarła. Baldwin po wypadku wycofał się tymczasowo z życia zawodowego.
<<<Więcej informacji na stronie Gazeta.pl>>>
Alec Baldwin od tragicznego wypadku jest na celowniku dziennikarzy. Fotoreporterzy nieustannie śledzą każdy jego ruch, licząc na aktualne zdjęcia, a reporterzy na wypowiedź. Aktor miał tego dość i zdecydował się wystąpić w kanale TMZ. Podczas emocjonalnego wywiadu Baldwin powiedział, że jest w kontakcie z rodziną zmarłej Hutchins i spotkał się z jej mężem.
Jest w szoku, ma 9-letniego syna. Jesteśmy z nim w stałym kontakcie, ponieważ bardzo martwimy się o rodzinę i dziecko
- mówił aktor. Opowiadał też o bezpieczeństwie na planie. Aktor (i również współproducent filmu "Rust") podkreślił, że prawdopodobieństwo śmiertelnego wypadku wynosiło "jeden na bilion".
To była moja przyjaciółka. Byliśmy bardzo dobrze zgraną ekipą, kręcącą razem film, a potem stało się to straszne wydarzenie
- zaznaczył. Baldwin potwierdził także, iż ostatecznie przerwano produkcję "Rust" i filmowcy nie wznowią już zdjęć. Podkreślił, że nie wie, kiedy będzie w stanie ponownie stanąć na planie z bronią w ręku.
Zdaniem śledczych na planie filmu "Rust" panowało "pewne rozprężenie" w sposobie obchodzenie się z bronią. Szeryf hrabstwa Santa Fe Adan Mendoza mówił m.in., że podczas przeszukiwania planu filmowego znaleziono około 500 sztuk amunicji. Były to zarówno naboje ślepe, imitacje nabojów, ale też ostre. Prowadzona jest również analiza balistyczna, w której pomagają eksperci z FBI. Nie wiadomo na razie czy zostaną komukolwiek postawione zarzuty karne.