Bond grał w "Casino Royale" nie raz i nie dwa. 15 lat temu wersja z Craigiem zmieniła sporo

14 listopada 2006 roku, krótko po otrzymaniu licencji na zabijanie, w filmie "Casino Royale" agent James Bond zabrał widzów w podróż do malowniczej Czarnogóry, gdzie podjął pokerową rękawicę złowrogiego finansisty Le Chiffre'a. Co istotne, to nie było ich pierwsze filmowe starcie - dwaj gentlemani zdążyli już usiąść przy stole do gry w 1954 i 1967 roku. Każde z tych spotkań było mocno nietypowe.

Jest niewiele nazwisk, na których dźwięk można poczuć lekki dreszcz, a Bond - James Bond - z pewnością do nich należy. Ponad miesiąc temu premierę miała 25. część kultowej serii, "Nie czas umierać", w której Daniel Craig pożegnał się z rolą agenta 007. Półtorej dekady od jego debiutu w szeregach filmowego MI6 minęło niepostrzeżenie. Choć dla Craiga był to pierwszy raz, tego samego nie można powiedzieć o samym tytule "Casino Royale" - ten zadebiutował na ekranach już 67 lat temu.

Zobacz wideo Dlaczego tyle czekaliśmy na kolejną część przygód Jamesa Bonda? Winna nie tylko pandemia

Przełom poszedł w zapomnienie

Jest rok 1954. Stacja CBS emituje serial "Climax!", którego odcinki są niezależnymi od siebie historiami - trzeci z nich, który można było oglądać 21 października, nosi tytuł "Casino Royale". Jest to pierwsza do tej pory ekranizacja powieści Iana Fleminga, opowiadająca o brytyjskim agencie MI6, Jamesie Bondzie. Struktura odcinka, trwającego prawie 52 minuty, została podzielona na trzy akty. Wątek z serialu jest raczej wyrwanym z kontekstu powieści epizodem, opowiadającym o wspomnianej wcześniej potyczce szpiega i gangstera.

W roli głównej jako Bond występuje Barry Nelson, zaś w postać Le Chiffre’a wcielił się Peter Lorre. Znana z powieści Fleminga Vesper Lynd została zastąpiona przez Valerie Mathis (w tej roli Linda Christian), która jest hybrydą dwóch bohaterów, Vesper oraz René Mathis’a. Podobno Fleming przy tworzeniu sylwetki Vesper inspirował się Krystyną Skarbek, polską agentką brytyjskich służb. "Casino Royale" z 1954 roku to jedna z trzech produkcji opowiadających o przygodach Jamesa Bonda, która nie została włączona do oficjalnego kanonu. Co ciekawe, pierwszy "oficjalny" film, czyli "Doktor No", powstał dopiero osiem lat później.

Czy z Bonda można się śmiać? Bardzo proszę!

Mijają lata, a agent Jej Królewskiej Mości jest coraz bardziej rozpoznawalny i pożądany na całym świecie za sprawą kolejnych (oczywiście oficjalnych) produkcji, w których Sean Connery święci triumfy. Kilka miesięcy przed premierą "Żyje się tylko dwa razy", w kwietniu 1967 roku, ukazuje się pełnometrażowy film pod tytułem - co za niespodzianka - "Casino Royale". Można się tylko domyślać, jakie zdziwienie towarzyszyło widzom, kiedy zamiast pełnokrwistego filmu sensacyjnego ich oczom ukazała się surrealistyczna parodia.

Podobno sam Ian Fleming wskazał Davida Nivena jako odtwórcę głównej roli - według pisarza miał idealnie nadawać do tego zadania. Fabuła filmu jest o wiele szersza niż jego poprzednika sprzed ponad 10 lat, ale nie mogło tu zabraknąć pokerowej rozgrywki, w której jako Le Chiffre zaprezentował się sam Orson Welles. Historię rozbudowano na tyle, że znalazło się miejsce dla drugiego złoczyńcy, którego zagrał kolejny znany reżyser - Woody Allen. Oczywiście pojawia się również Vesper - zagrała ją Ursula Andress, szwajcarska aktorka, która już raz wcielała się w dziewczynę Bonda we wspominanym już "Doktorze No" z 1962 roku, za co otrzymała Złotego Globa. To nie koniec wielkich nazwisk, bo swój epizod miał również zmarły we wrześniu tego roku Jean-Paul Belmondo, ikona francuskiego kina.  

Pierwsze pełnometrażowe "Casino Royale" wyśmiewa samą postać Bonda i jej styl bycia. Szczególną uwagę zwracają dość częste przytyki w kierunku liczby kochanek agenta i ich dalszych losów, które często kończyły się śmiercią z rąk przeciwników Bonda. Film jest okraszony humorem przywodzącym dziś na myśl produkcje Monty Pythona, mimo że grupa rozpoczęła aktywność dopiero kilka lat później - zapewne właśnie przez mocny element komediowy "Casino Royale" sprzed 54 lat jest kolejnym, drugim filmem, który nie doczekał się wcielenia do oficjalnego kanonu. Co ciekawe, produkcja i tak doczekała się dwóch nominacji do Oscara - za muzykę oraz piosenkę "The Look of Love" w wykonaniu Dusty Springfield.

Agent, który w końcu się zakochał

Ponad 40 lat później Martin Campbell postanowił zekranizować powieść Fleminga na nowo, dodając jej odpowiedniego patosu, z którego poprzednim razem zrezygnowali twórcy. Premiera "Casino Royale" była ważnym wydarzeniem filmowym, bo otworzyła nowy rozdział w historii Bonda. Pożegnaliśmy się z Pierce’em Brosnanem i przywitaliśmy nową twarz - znanego do tej pory raczej z ról drugoplanowych, brytyjskiego aktora Daniela Craiga. 

Powiew świeżości w filmie Campbella czuć bardzo intensywnie, ale nie zabrakło starych znajomych - jako szwarccharakter Le Chiffre wystąpił duński aktor Mads Mikkelsen, natomiast ikoniczna już postać Vesper przypadła Francuzce Evie Green. To właśnie między jej postacią a Bondem zapłonęło gorące i skomplikowane uczucie, które złapało za serce niejednego widza. Coś musiało w tym być, skoro nawet Dawid Podsiadło w piosence "Bela" śpiewa: "Prysznic sprawia, że wyrzuty sumienia mam, usprawiedliwiam się sceną z 'Casino Royale', bo przecież oni w ogóle nie myli się, tylko topili smutki w morzu łez".

Można śmiało powiedzieć, że to najpiękniejsze, ale i jedno z najtragiczniejszych love story w całej filmowej karierze agenta. Miłość nie jest jednak oczywiście motywem przewodnim "Casino Royale" - nie da się ukryć, że w przeciwieństwie do swoich dwóch poprzedników pierwsza produkcja z Craigiem jest dość brutalna, a sceny walk czy tortur zostały w wielu krajach ocenzurowane. Mimo wszystko film został bardzo pozytywnie przyjęty zarówno przez widzów, jak i krytyków, i obecnie jest trzecim najwyżej ocenianym filmem o Bondzie. 

Razem z tegoroczną premierą "Nie czas umierać" dobiegła końca pewna epoka - tak samo jak kiedyś żegnaliśmy w tej roli Seana Connery czy Rogera Moora, również i teraz nie można pozbyć się pewnej nostalgii. Daniel Craig zapytany, czy będzie tęsknił za graniem Bonda, odpowiedział:

Myślę, że będę tęsknił za wszystkim (...). Oprócz filmów Marvela nie ma filmów tak dużych jak te. Miałem przywilej bycia w to zaangażowanym… One były tu przede mną i będą tu po mnie. Ale miałem szansę być częścią tego wszystkiego, i jeśli jako aktor nie możesz sprostać Bondowi, to czemu możesz sprostać? Więc tak, bardzo będę za tym tęsknił.

Na koniec ciekawostka: "Casino Royale" z 2006 roku jest przełomowe pod jeszcze jednym względem — po raz pierwszy usłyszeliśmy tutaj z ust Bonda dokładny przepis na słynnego wstrząśniętego, niezmieszanego drinka, w kolejnych scenach nazwanego Vesper. Do porcji wytrawnego Martini należy dodać trzy miarki ginu Gordon’s, jedną miarkę wódki, pół miarki Kina Lillet, całość wstrząsnąć z lodem i zwieńczyć cienkim paskiem skórki z cytryny. Et voila!

Więcej o: