O mało nie zrezygnowała przez piosenkę, potem dostała za ten film Oscara. Moreno wraca do "West Side Story"

Za rolę Anity w "West Side Story" z 1961 roku Rita Moreno dostała Oscara - jako pierwsza i do tej pory jedyna latynoamerykańska aktorka. Teraz wraca w nowej wersji musicalu w specjalnie napisanej dla niej roli.

"West Side Story" to musical-ikona, dzieło czterech niekwestionowanych geniuszy: reżysera i choreografa Jerome’a Robbinsa, kompozytora Leonarda Bernsteina, autora tekstów piosenek Stephena Sondheima i dramatopisarza Aruthura Laurentsa. Miał swoją premierę na Broadwayu 26 września 1957 roku, ale dopiero ekranizacja nagrodzona 10 Oscarami sprawiła, że stał się legendarny. Dzięki niemu w historii zapisała się także Rita Moreno, która o mało nie zrezygnowała z filmu z trakcie jego kręcenia! Ale o tym za chwilę...

Więcej tekstów o filmach znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl 

Rita Moreno w "West Side Story" musiała zmierzyć się ze swoją historią

Urodziła się jako Rosa Dolores Alverío Marcano w Puerto Rico w 1931 roku. Jej mama miała wtedy zaledwie 17 lat. W 1936 roku obie przeprowadziły się do Nowego Jorku, zostawiając w ojczyźnie młodszego brata dziewczynki. Rita Moreno nazwisko przejęła od swojego ojczyma. 

Jako dziewczynka chodziła na lekcje tańca, już jako 11-latka dubbingowała po hiszpańsku anglojęzyczne filmy, a dwa lata później zwróciła uwagę agentów z Hollywood dzięki roli w "Skydrift" na Broadwayu. Zagrała niewielką rolę w "Deszczowej piosence" z 1952 roku, pojawiła się w filmie "Król i ja" (1956), ale - jak sama mówiła - większość postaci, które przyszło jej grać w tamtym czasie, bardzo opierała się na stereotypach dotyczących Latynosów. Dlatego tak czule wspomina Gene'a Kelly'ego, który podkreślał, że jego zdaniem pasuje do roli Zeldy w "Deszczowej piosence", a nie, że pasuje, bo jest Portorykanką.

Grała wtedy nie tylko Latynoski, ale także rdzenne mieszkanki Ameryki czy Azjatki. - Zawsze musiałam mówić z akcentem, choć mówiłam po angielsku lepiej niż niejedna osoba, która mnie zatrudniała. Wszystkie bohaterki były do siebie podobne, bo nie wiedziałam, jak powinny mówić, ale nikt inny też nie. To mnie przerażało, zaczęłam czuć się nieważna, na szali była moja godność - mówiła w jednym z wywiadów, dodając, że liczyła, że zarabiając w ten sposób na życie w końcu doczeka się szansy. 

Ta przyszła z rolą Anity w "West Side Story". Moreno mówiła, że to był pierwszy raz, gdy zagrała postać, która stanęła w obronie samej siebie. - Co ciekawe, postać Anity po tylu latach stała się dla mnie wzorem do naśladowania. Anita była młodą Latynoską z poczuciem godności, szacunku do samej siebie i ogromnej sile - mówi. Ta rola wymagała od niej wiele - musiała zmierzyć się z traumą po gwałcie, którego doświadczyła jako 16-latka, bo Anitę spotkał podobny los. - Wiem, że to ta scena dała mi Oscara - mówiła aktorka. 

Specjalnie dla niej zmienili scenariusz "West Side Story". Wtedy i teraz

Był jednak taki moment w trakcie realizacji "West Side Story", gdy aktorka chciała zrezygnować z pracy. W rozmowie z ABC News wspominała, że poszło o fragment tekstu jednego z hitów musicalu - utworu "America". Piosenka jest kłótnią między postacią Anity a jej chłopakiem - padają tam słowa dotyczące Portoryko - kraj, w którym urodziła się Moreno jest nazywany "brzydką" wyspą i "wyspą tropików". - To było okropne, słyszeć takie rzeczy. Pomyślałam: "Nie mogę tego zrobić. Nie mogę tego zrobić moim ludziom" - wspomina aktorka. Na szczęście dla Moreno, twórcy zmienili scenariusz. W ciągu kilku dni aktorka otrzymała nowe słowa do piosenki, które teraz brzmiały: "Puerto Rico, my heart’s devotion, let it sink back in the ocean (Puerto Rico, stale w moim sercu, niech z powrotem zatonie w oceanie)". Moreno została.

Już po tym, jak dostała Oscara dla najlepszej drugoplanowej aktorki, wspominała, że nie spełnił się jej sen o tym, by zmieniło się podejście twórców do Latynosów i jej samej. Moreno mówiła:

Ha ha, Pokazałam im - nie zrobiłam żadnego filmu przez siedem lat od momentu oscarowej gali... Przed "West Side Story" cały czas oferowano mi role stereotypowych Latynosek. Wulgarnych kobiet lub lolitek w westernach. Zawsze byłam boso, To było upokarzające, żenujące. Jednak grałam te role, bo nie było nic innego. Po "West Side Story" niestety niewiele się zmieniło. Ciągle dostawałam scenariusze o gangach.

Niestety, nie udało się przekonać wtedy producentów, że użycie bronzerów do malowania białych członków obsady, by przypominali Latynosów, nie jest w dobrym guście. 

Być może właśnie przez stereotypy przez kolejne kilkadziesiąt lat nie powtórzyła sukcesu w filmie, choć jej kariera jest bogata i niesamowita. Jest jedną z niewielu osób, które mają na koncie EGOT - czyli statuetki Emmy (za występ w Muppetach i serial "Prywatny detektyw John Rockford" z 1974 roku), Grammy (album dla dzieci "The Electric Company"), Oscara i Tony ("The Ritz"). Tylko trójce ludzi na świecie udało się do tego zestawu wyróżnień dołączyć jeszcze jedną, bardzo prestiżową, nagrodę - Peabody Career Achievement Award. Moreno dokonała tego w 2019 roku. 

Aktorka jest ceniona i wielbiona przez społeczność latynoską. Takie gwiazdy jak Gloria Estefan czy Lin Manuel Miranda wielokrotnie powtarzały publicznie, jak wielką inspiracją jest dla nich Rita Moreno. - Sprawiła, że uwierzyłam, że kobieta może wszystko, ponieważ ona to osiągnęła - mówi piosenkarka, a autor i aktor przebojowego "Hamiltona" wspomina w dokumencie poświęconym Ricie Moreno:

Mogliśmy spojrzeć na Ritę i pomyśleć: OK, ona może to zrobić, ile ja mogę osiągnąć?
 

60 lat po pierwszym filmie "West Side Story" Moreno wraca do tej historii dzięki Stevenowi Spielbergowi, jednemu z najbardziej cenionych, nagradzanych i kasowych reżyserów Hollywood. Spielberg i scenarzysta nowej wersji Tony Kushner całkowicie zmienili jedną z postaci z myślą o aktorce. Sklepikarza Doca zastąpiła wdowa po nim - troskliwa Portorykanka, która zaprzyjaźnia się z młodym Tonym. 

Zobacz wideo "West Side Story" - zwiastun #2

- Tony zadzwonił do mnie któregoś dnia i powiedział, że jego mąż Mark wpadł na doskonały pomysł: "A co gdyby Doc nie żył? Jego sklepik nadal istnieje, ale prowadzi go wdowa po nim, która jest Portorykanką - i do tej roli zaprosimy Ritę Moreno". "Doskonały pomysł!", odpowiedziałem. I tak rozpoczęły się nasze rozmowy z Ritą Moreno - wspomina Spielberg. - Rita bardzo mocno zaangażowała się w ten film, nie tylko jako aktorka odtwarzająca rolę Valentiny, wdowy po Docu, ale również jako nasz producentka wykonawcza. Jej spojrzenie na ten musical jest wyjątkowe, bo przekracza barierę pokoleniową i tworzy żywe połączenie pomiędzy pierwowzorem a naszą wersją filmu - dodaje reżyser, a Kushner mówi:

Opis pochodzenia i przeszłości Valentiny liczy 25 stron. Jest jak minipowieść. Zaczyna się od dzieciństwa w Puerto Rico i wyjaśnia, dlaczego Tony mieszka w piwnicy pod jej sklepem. Obejmuje pierwszą połowę XX wieku. Podczas pisania wyobrażałem sobie, że oglądam miniserial z Ritą Moreno w roli głównej.

Spielberg: W naszej wersji "West Side Story' postaci mówią i robią rzeczy, których nie mówiły i nie robiły w 1961 roku

Główny wątek pozostaje w nowej wersji "West Side Story" bez zmian - to inspirowana "Romeo i Julią" Szekspira historia uczucia dwójki młodych ludzi, którzy pochodzą z dwóch różnych środowisk, a ich rodziny i przyjaciele należą do zwalczających się gangów. W główne role wcielili się półkolumbijka Rachel Zegler i Ansel Elgort. Moreno w roli Anity zastąpiła Ariana DeBose, która ma portorykańskie korzenie.

Twórcom zależało i na tym, by - inaczej niż w 1961 roku - obsada nie była głównie biała, a także na tym, by uwspółcześnić i pogłębić tło opowieści. Spielberg podkreśla:

To Romeo i Julia, ale także bardzo aktualna alegoria wydarzeń na naszych granicach i panujących w naszym kraju systemów, które odrzucają każdego, kto nie jest biały. To ważna część naszej opowieści. W naszej wersji 'West Side Story' postaci mówią i robią rzeczy, których nie mówiły i nie robiły na scenie ani w filmie z 1961 roku.

- Wiele różnic wynika z chęci bliższego przyjrzenia się tej opowieści w jej kontekście historycznym i pokazania, jaka naprawdę była młodzież z Lincoln Square i San Juan Hill tworząca gangi Sharków i Jetsów. Społeczność portorykańska przedstawiona w West Side Story mieszkała wówczas głównie pomiędzy ulicą 64 West a 72 West. Ma ona swoją bogatą i ważną historię, którą staraliśmy się wpleść w naszą wersję musicalu - tłumaczy Spielberg.

- Przekaz "West Side Story" jest ponadczasowy. I dziś jest jeszcze bardziej aktualny niż w roku 1957, kiedy musical miał premierę na Broadwayu. Bardziej aktualny niż film w latach 1960-61. Jest o tym, czym żyjemy w tym kraju dziś - o czasie niszczących podziałów i nieufności, marnowaniu ludzkiego życia przez przemoc, rasizm i ksenofobię. I choć jest to tragedia, to jak wszystkie wielkie tragedie, z "Romeo i Julią" włącznie, "West Side Story" mówi o tym, że nadzieja może narodzić się nawet pośród zgliszczy i rozpaczy, a dzięki muzyce Bernsteina i Sondheima czujemy, że od całego zła i smutku silniejsza jest miłość. I dlatego nie wolno się poddawać. Dlatego też chciałem opowiedzieć tę historię właśnie teraz. Bo jest dziś jeszcze bardziej aktualna, niż w czasie, kiedy powstała - dodaje.

Rita Moreno: Nie doszliśmy tak daleko, jak byśmy chcieli

Rita Moreno, która w 2018 roku wręczała Oscara w tej samej sukience, w której odbierała statuetkę lata wcześniej, przy okazji realizacji materiału na ten temat przez "Variety" powiedziała:

Co znaczy dla mnie to, że jestem jedyną Latynoską, która wygrała Oscara dla najlepszej aktorki drugoplanowej? To, że nie zaszliśmy przez te lata zbyt daleko. To właśnie dla mnie oznacza. Że nie doszliśmy tak daleko, jak byśmy chcieli. Chcielibyśmy, ale to się jeszcze nie wydarzyło.
 

Być może właśnie "West Side Story" Spielberga będzie znaczącym krokiem w dobrą stronę... Film, który do polskich kin wchodzi 10 grudnia, jest chwalony przez recenzentów (96 proc. pozytywnych recenzji w Rotten Tomatoes!), za wiele zalet, w tym tę, że dialogi wypowiadane przez bohaterów po hiszpańsku nie są tłumaczone na angielski. I jest to zamierzony efekt. Dobre słowo twórcy usłyszeli też od kompozytora i autora tekstów Stephena Sondheima, którego słowa wyśpiewują postaci "West Side Story". Sondheim, który zmarł 26 listopada 2021 roku zdążył obejrzeć film i ocenił:

Cały film aż kipi energią. I ma w sobie coś świeżego. No i jest dziełem pierwszej klasy. Niełatwo jest nakręcić dobry musical, ale w tym przypadku Spielberg i Kushner trafili w dziesiątkę.
Więcej o: