Po pierwsze, trzeba przyznać, że Ben Barnes, który ostatecznie dostał rolę, poradził sobie z nią znakomicie. Po drugie, obaj aktorzy są do siebie całkiem podobni. Po trzecie, argument o niewystarczającej urodzie Garfielda jest dla wielu jego fanów trudny do przyjęcia.
Więcej informacji serialowo-filmowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Andrew Garfield w rozmowie z Enternteinment Weekly powiedział, że stawiał wtedy pierwsze kroki w Hollywood i był "zdesperowany", aby zagrać księcia Kaspiana, miał wręcz obsesję na tym punkcie. Ekipa odpowiedzialna za casting stwierdziła jednak, że nie do końca pasuje do roli. Aktor powiedział:
Pamiętam, że byłem bardzo zdesperowana. Brałem udział w przesłuchaniu do księcia Kaspiana w 'Opowieściach z Narnii' i pomyślałem: 'To może być to, to może być to'. I ten przystojny, genialny aktor Ben Barnes dostał tę rolę. Myślę, że byliśmy najpoważniej rozważaną dwójką i pamiętam, że miałam obsesję.
Po tym, gdy produkcja zdecydowała się na jego konkurenta, Garfield męczył agentkę, żeby powiedziała mu, czemu nie dostał roli w "Opowieściach z Narnii". W końcu przyznała, jak wspomina w wywiadzie aktor:
Stwierdzili, że nie jesteś wystarczająco przystojny.
Pierwsza część ekranizacji "Opowieści z Narnii" miała premierę w 2005 roku, ta zatytułowana "Książę Kaspian" trzy lata później. Dzisiaj nazwisko Garfielda jest wymieniane w kontekście oscarowej nominacji za rolę Jonathana Larsona w musicalu "Tick... tick... Boom!" Lina Manuela Mirandy, a Bena Barnesa widzowie pokochali także za jego kolejne wcielenie - Zmrocza w produkcji Netfliksa "Cień i kość".
"Tick... tick... Boom!" to opowieść o twórcy musicalu "Rent", produkcję można oglądać na Netfliksie.