– Jest dużo wytchnienia. Myślę, że dlatego - między innymi - ten film ma tak dobre otwarcie. (...) To jest po prostu coś, czego potrzebowaliśmy - takiego "komfortowego" kina, gdzie po prostu możemy sobie usiąść, zrelaksować się, zjeść ten popcorn i patrzeć – mówiła w miniony weekend Anna Mucha w Dzień Dobry TVN. Do 16 stycznia włącznie "Koniec świata, czyli Kogel-mogel 4" zobaczyło dokładnie 510 tysięcy 695 widzów.
Przypomnijmy, że poprzednią część serii, czyli "Miszmasz, czyli Kogel-mogel 3", obejrzało w 2019 roku w kinach ponad 2,4 miliona widzów, co czyniło ją jedną z najpopularniejszych polskich produkcji tamtego roku. Reżyserii kolejnej odsłony kultowej serii podjęła się Anna Wieczur. Ilona Łepkowska wspomina ich współpracę tak: - Na początku miałyśmy parę… różnic zdań w rozmowach. Nie kłótni, bo pani Anna jest tak spokojną i kulturalną osobą, że o kłótni z nią mowy być nie może. Ale próbowała mnie przekonać do pewnych swoich pomysłów, a ja próbowałam przekonać ją, że te pomysły nie zawsze są dobre. Rozmawiałyśmy dość długo, czasem te rozmowy były trudne, po obu stronach znajdowały się kolejne argumenty, ale w końcu udawało się osiągnąć kompromis. Ja zresztą byłam osobą, która zaproponowała, żeby "Koniec świata" reżyserowała pani Anna, bo pamiętałam jej pierwszy film – "Być jak Kazimierz Deyna". Wiedziałam, że ma poczucie humoru, jest sprawną reżyserką. I to się wszystko potwierdziło, więc bardzo cieszę się, że to właśnie ona reżyserowała "Koniec świata".
W trakcie rozmowy z Kultura.gazeta.pl Anna Mucha podkreślała też: – Podoba mi się, że ten film to bardzo aktorskie kino, tak też każda z postaci jest poprowadzona w bardzo konsekwentny sposób. Dorota Stalińska i Kasia Skrzynecka zrobiły to w sposób fenomenalny. Bardzo się cieszę, że brałam udział w tym projekcie: on jest i zabawny, i wzruszający, i są momenty, kiedy ciarki przechodzą.
W obsadzie czwartej części "Kogla-mogla" ponownie znaleźli się: Nikodem Rozbicki, Aleksandra Hamkało, Grażyna Błęcka-Kolska, Ewa Kasprzyk, Zdzisław Wardejn, Katarzyna Skrzynecka, Maciej Zakościelny, Anna Mucha, Katarzyna Łaniewska, Paweł Nowisz, Małgorzata Rożniatowska, Wiktor Zborowski, Joanna Jarmołowicz i Wojciech Solarz. Dołączyli do nich m.in.: Dorota Stalińska, Karol Strasburger oraz Marian Opania.
Fabuła w skrócie zapowiada się tak: Miłość Agnieszki i Marcina rozkwita, podobnie jak Kasi i profesora Wolańskiego. Babcia Solska marzy już tylko o ślubie jedynego wnusia. Jednak na drodze do szczęścia młodego Zawady staje jego dawna kochanka, Bożenka. Wolańska postanawia radykalnie odmienić swoje życie i znika w tajemniczych okolicznościach. Spokój Piotrusia i Marlenki burzy niespodziewana wizyta mamusi zza oceanu… A pewne bardzo kompromitujące zdjęcia uruchamiają lawinę zdarzeń. Szykuje się prawdziwy koniec świata.
Szczególnie warto zwrócić uwagę na postać mamusi zza oceanu: - Przyszło mi do głowy, że nie poznaliśmy w poprzedniej części nikogo z rodziny Marlenki, poza jej mężem, Piotrusiem. W związku z tym wszystko mogłam dopisać. I wymyśliłam matkę, która mieszkała całe lata w Stanach Zjednoczonych. Wydało mi się, że ten specyficzny styl ubierania, którym charakteryzuje się Marlenka, może mieć swoje źródło właśnie w amerykańskim, kiczowatym guście. Tą drogą doszłam do tego, że mamusia zjawi się nagle z Ameryki, z walizami, niezapowiedziana. To będzie powód zamętu i problemów w tym domu - opowiadała Łepkowska. W postać tę wcieliła się Dorota Stalińska, która jeszcze przed premierą podkreślała: - Zależy mi, żeby widz pokochał matkę Marlenki.
Łepkowska opowiadała: - Nie od razu było wiadomo, kto zagra mamę Marlenki. Gdy na casting przyszła Dorota Stalińska i zrobiła szpagat, mówiąc jednocześnie szybko jak karabin maszynowy polsko-angielski tekst, to nas oczarowała. Wiedzieliśmy, że idealnie się do tego nadaje.
- Pisząc poprzednie scenariusze, nie miałam świadomości, że któryś zwrot stanie się "kultowym", albo że wejdzie do potocznego słownika. Tym razem też nie miałam takiego założenia. Bo myślę, że jak ktoś się tak strasznie napnie i będzie chciał wymyślić coś bardzo śmiesznego i kultowego, to akurat wtedy nic z tego nie wyjdzie - opowiadała też Ilona Łepkowska o pracy nad nowym filmem. - Nie jest tak, że mam założenie "muszę wymyślić takie zdanie, które potem wszyscy będą powtarzać - podkreślała.