W sierpniu 2020 roku byliśmy na planie filmowym "Gierka" w Pałacu Kultury i Nauki. Producent Janusz Iwanowski wyjawił nam wtedy, że pomysł na to, żeby obsadzić Michała Koterskiego w roli głównej, był przypadkowy i wziął się z pozornie niewinnego żartu aktora.
Na początku twórcy chcieli zatrudnić Piotra Adamczyka albo Krzysztofa Stelmaszyka. - Mieliśmy z żoną w domu ścianę pełną zdjęć, jak wyglądają tablice agentów FBI w filmach, kiedy ścigają morderców - wspominał Iwanowski, który z Michałem Koterskim pracował też na planie filmu "Krime Story-Love Story". To wtedy Koterski opowiedział producentowi o łotewskiej firmie, która dysponuje filmowym miasteczkiem z scenografiami osady wikingów, wojennych ruin miasta, atrapy Piotrogrodu czy kawałka Warszawy. A do tego już w trakcie zdjęć do "Swingersów" Koterski widział, jak po jego sugestii rozpoczęto budowę basenu na planie filmowym. To zrobiło duże wrażenie na Iwanowskim, który wspomina, jak doszło do rozmowy, od której wszystko się zaczęło:
Michał, takie cuda się dzieją na tej Łotwie, to pogadaj z nimi, bo my za rok chcemy robić 'Gierka'. Porozmawiaj, żeby nam wybudowali taką małą Warszawę z lat 70., wtedy nie będziemy mieli problemu z adaptacją i scenografią. I Michał mówi: Załatwione. Tylko ja gram Gierka!
- No i oczywiście wtedy wszyscy się obśmiali. A my zaczęliśmy z żoną obserwować dokładniej Michała. Zauważyliśmy, że jest bardzo podobny do Edwarda Gierka, ma np. odpowiedni rozstaw oczu, podobną posturę. Także z osobowości przypomina Gierka. Jego sekretarz wspominał mi, że Gierek zawsze był pierwszy w pokoju, miał niezwykle tubalny głos. A Michał właśnie taki jest. Inny aktor musiałby to wypracować, Michał jest tak głośny, że przy nim nikogo innego nie słychać. Są pewne cechy Gierka, które on też posiada naturalnie. Jest dobrym, prostolinijnym człowiekiem. Nawet kiedy się z kimś pokłóci, to wiadomo, że zaraz będą żyć w zgodzie. To są cechy Edwarda Gierka - wyjaśnił pan Janusz.
Koterski przyłożył się do zadania bardzo solidnie: przytył 17 kg, nauczył się mówić po francusku i rosyjsku, starał się też wchodzić w postać podczas publicznych wystąpień. Jego wysiłki docenił syn Edwarda Gierka, profesor Adam Gierek. - Michał podszedł i powiedział 'Synu!' - padli sobie w ramiona. Żona Adama Gierka musiała ich wręcz powstrzymywać, bo kiedy profesor zaczyna mówić, trudno się przez niego przebić. Dokładnie jak z Michałem - porównywał charakterologiczne podobieństwo producent. Podkreślił też:
U nas to Edward Gierek ma zostać Michałem Koterskim. I na to, żeby postać stała się tożsama ze swoim odtwórcą mamy pierwszych 10-15 minut: jeśli się uda, to aktor jest w centrum obrazka.
- Ta sztuka udała się nam z Piotrem Witkowskim, który wcielił się w Chadę w "Procederze". On przecież jest przez cały film łysy - Chada ostatni raz był łysy 14 lat temu. Miał normalne włosy i nie mógł sobie pozwolić na ich brak, bo łysych ludzi od razu zgarniała policja. Fani nie mieli jednak problemu z naszym zabiegiem charakteryzatorskim - opisał Iwanowski i wyraźnie zaznaczył, że przy realizacji "Gierka" bardzo chciał uniknąć pewnej pułapki.
- Nie można popełniać jeszcze jednego błędu: aktor nie może udawać głosu prawdziwej postaci. Skorzystaliśmy na doświadczeniu Andrzeja Wajdy, który pozwolił na to, by Robert Więckiewicz naśladował głos Lecha Wałęsy w "Człowieku z nadziei". Ale tym Wałęsą ostatecznie się nie stał. To można było zobaczyć dopiero na montażu. Z filmem tak jest, wielu rzeczy dowiadujemy się dopiero na montażu. To nie są błędy czy brak talentu - wyjaśnił.
>>> Więcej informacji ze świata filmu na stronie głównej Gazeta.pl<<<
Podał też inny przykład: - W filmie "Zenek" to widać. Ci dwaj aktorzy grający młodego i starszego Martyniuka (Krzysztof Czeczot i Jakub Zając - przyp. red.) praktycznie się nad nim pastwią. Prawdziwy Zenek jest o wiele lepszy. A to jak oni go udają, jest po prostu straszne. Gdyby mówili własnym głosem, lepiej by to wypadło: przecież widzowie są przyzwyczajeni do głosu aktorów - zauważył. Global Studio ma swój sposób, żeby uniknąć tej potencjalnej pułapki:
Dlatego robimy próby: odgrywamy cały scenariusz i nagrywamy wszystko komórką. W ten sposób sprawdzamy, jak to wyszło, wiemy też, czy ktoś podoła konkretnej roli.
Iwanowski zaznaczył bardzo wyraźnie, że scenariusz do filmu "Gierek" powstawał trzy lata. Od momentu jego ukończenia minął jeszcze rok, zanim rozpoczęły się jakiekolwiek prace na planie. Fabuła skupia się na tym, by pokazać dekadę Edwarda Gierka u władzy i dwa lata jego internowania, kiedy otarł się o śmierć. Twórcom zależało, żeby naświetlić jego "próbę walki", sposób na to, jak żyć "pomiędzy wschodem i zachodem". - Bardzo wielu rzeczy o Edwardzie Gierku jeszcze nie wiemy. Nie ma sensu robić filmów politycznych, z których nie dowiadujemy się niczego nowego - zaznaczył Janusz Iwanowski.
Podkreślił, że produkcja kładzie duży nacisk na wątek ekonomiczny i bardzo dokładnie ma pokazać źródło długów Gierka: - Opowiedział nam o tym bankier, który w filmie ma bardzo podobne nazwisko. Myślę, że nawet by się nie obraził, bo pokazujemy go w bardzo pozytywnym świetle. Bardzo mu zależało na tym, że Polacy się dowiedzieli, jak Gierkowi udzielano tych wszystkich pożyczek. Bo tak naprawdę zachodnie banki miały większy interes w ich udzielaniu, niż Polacy w ich braniu. Pokażemy, co z tymi pieniędzmi naprawdę się działo - opisał bardziej szczegółowo producent filmu.
Choć film jest biograficzny, potrzebne były jednak pewne zmiany.
- Musieliśmy pójść na pewne kompromisy i np. z trzech prawdziwych osób skleić jedną postać, która będzie je reprezentować. Tak też przygody pewnego profesora, jego potyczki z generałem czy bezpieką przeżywa w filmie grana przez Agnieszkę Więdłochę Marzena. To było potrzebne, bo inaczej film poszedłby w wielowątkowość, która jest częstym grzechem w polskim kinie. Ludzie chcą tyle opowiedzieć, że ginie w tym wszystkim główny bohater. A jeśli nie ma bohatera, to widz się nie angażuje. Nie ma filmu. Podobnie jak działo się w "Procederze", tutaj cały czas idziemy za bohaterem - Edwardem Gierkiem. To jest opowieść o nim, dlatego z wielu rzeczy i postaci zrezygnowaliśmy. Przykładowo: pokazaliśmy moment wyboru Jana Pawła II na papieża i niezadowolenie partyjnych towarzyszy. Ale Karol Wojtyła już ma swoje filmy, a Gierek nie. Dlatego nie pokażemy papieża - wyjawił.
Agnieszka Więdłocha jako Marzena 'Gierek', reż. M.Węgrzyn, prod. Global Studio (2022) / Materiały promocyjne
- Odkłamiemy wiele mitów i pokażemy, skąd wzięły się wszystkie plotki. A pojawiły się nie bez powodu jeszcze w latach 70. Mówimy tu m.in., że ewidentną nieprawdą są opowieści o tym, że Stanisława Gierek jeździła do Paryża na zakupy. Ja jako młody człowiek też w to wierzyłem, podobnie jak w to, że mieszkali w obrotowej willi, że mieli schowane pod podłogą dolary - wspominał na warszawskim planie filmowym w trakcie wywiadu z Gazeta.pl.
- Nie stawiamy tu spiżowego pomnika. Zobaczymy człowieka, który ma wady, człowieka, który chciał dobrze. Czy do końca mu to wyszło, to już widz musi sam ocenić - zaznaczył. - Pokażemy też, że Edward Gierek był niezwykle osamotniony. Przyjaciele nie dali rady przy nim wytrwać. Tak naprawdę polityka już wtedy wyglądała jak w "House of Cards" - porównywał.
Producent przyznał też, że z synem Edwarda Gierka, profesorem Adamem, produkcja nie kontaktowała się przed rozpoczęciem prac nad filmem celowo. Żebyśmy uniknąć zarzutu, że powstał pod dyktando rodziny. - Wiadomo, że pan profesor walczy od lat o dobre imię swojego ojca - wspominał. Do spotkania doszło dopiero później.
- Pan Adam Gierek bardzo nas wspomógł i opowiedział o tym, jaki jego tata był prywatnie - przecież nie zachowywał się tak, jak na oficjalnych uroczystościach. Od niego wiemy, że jego mama, pani Stanisława, była dość dominującą osobą. W domu więc to ona rządziła. Kiedy Edward Gierek przychodził do domu, to już nie był pierwszym sekretarzem, bo pierwszym sekretarzem była jego żona - wtajemniczył nas w rodzinne życie Gierków.
Wspomniał też, co powiedziała mu aktorka Ewa Ziętek po przeczytaniu scenariusza:
To będzie taki film dla ludzi. Ale o człowieku. To dobrze.
W obsadzie poza Małgorzatą Kożuchowską i Michałem Koterskim są także m.in. Rafał Zawierucha, który gra premiera Piotra Jaroszewicza, zobaczymy na ekranie też: Sebastiana Stankiewicza, Antoniego Pawlickiego, Cezarego Żaka, Agnieszkę Więdłochę, Natalię Lesz, Domnikę Gwit, Klaudię Halejcio, Krzysztofa Tyńca, Macieja Zakościelnego, Mikołaja Roznerskiego, Maurycego Popiela, Piotra Witkowskiego, Philippe Tłokińskiego, Damiana Bajorka, Kamila Bajorka, Aleksa Mackiewicza i Konrada Marszałka. W Leonida Breżniewa wcieli się niezawodny Cezary Żak - producent filmu Janusz Iwanowski obiecuje, że ujęcia z udziałem odtwórcy tej roli będą bardzo zabawne. Premiera odbędzie się 21 stycznia 2022 roku.