Peter Dinklage o nowej "Śnieżce": Wszyscy są wrażliwi, chyba że chodzi o krasnoludki

Znany doskonale jako Tyrion Lannister z "Gry o tron" Peter Dinklage uważa, że pomysł na nowy aktorski film o "Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach" wcale nie jest tak dobry i nowoczoseny, jak wydaje się jego twórcom. Jego zdaniem jest wręcz "cholernie zacofany" i nic w tym nie zmienia fakt, że w głównej roli obsadzono latynoską aktorkę.

Disney zdecydował się na kolejny aktorski film na podstawie swojej klasycznej animacji. Po "Dumbo", "Mulan", "Pięknej i Bestii", "Kopciuszku", "Czarownicy" przerobionej ze "Śpiącej królewny", "Księdze dżungli" i "Aladynie" przyszła pora na "Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków". Inspirowana baśnią braci Grimm animacja "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków" miała premierę w 1938 roku i była jednocześnie pierwszą pełnometrażową animacją Disneya. Rok później Walt Disney otrzymał za tę produkcję honorowego Oscara - nagrodę specjalną przyznano mu za innowację, która pokazała świat nowych możliwości w kinematografii. Nagroda miała formę jednej wymiarowej statuetki oraz siedmiu dużo mniejszych.

Zobacz wideo Za co odpowiadają koordynatorzy intymności? Popkultura Extra

Peter Dinklage ostro beszta remake "Królewny Śnieżki"

Realizacją projektu zajmuje się znany z "500 dni miłości" i "Spider-Manów" z Andrew Garfieldem reżyser Marc Webb. Zdecydował się obsadzić Gal Gadot w roli Złej Królowej, zaś Królewnę Śnieżkę zagra znana z nowej realizacji "West Side Story" aktorka Rachel Zegler. To wybór o tyle nieszablonowy, że jej matka jest Kolumbijką, a ojciec ma polskie korzenie. Decyzja o jej obsadzeniu szybko wywołała komentarze o tym, że z powodu karnacji nie nadaje się do roli królewny.

>>> Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl<<<

Niedługo w kinach ukaże się film "Cyrano" o życiu siedemnastowiecznego poety Cyrano de Bergeraca, który charakteryzował się bardzo dużym nosem. Dinklage w nowej produkcji gra główną rolę i w ramach promocji produkcji był gościem podcastu "WTF" Marca Marona.

 

Ich rozmowa zeszła w pewnym momencie na temat poprawności politycznej i jej wpływu na świat komedii. Gospodarz zauważył, że można tworzyć rozrywkowe treści, które jednocześnie są prowokacyjne, zmuszają do myślenia i nie są obraźliwe. Aktor zauważył, że jako osoba o nietypowych cechach bardzo dobrze wyłapuje przypadki hipokryzji w branży filmowej. Takim przykładem jest np. zasłanianie się różnorodnością w obsadzaniu filmowych ról przy jednoczesnym powielaniu innych niż rasowe stereotypy. Takim przykładem jest jego zdaniem właśnie nowa "Śnieżka".

- Byłem bardzo zaskoczony, kiedy okazało się, jak dumni są producenci filmu z tego, że w roli Królewny Śnieżki obsadzili latynoską aktorkę. Hej - ciągle kręcicie 'Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków'. Zróbcie krok w tył i zastanówcie się nad tym, co robicie - to dla mnie nie ma sensu - wytłumaczył i dodał:

W jednej sprawie jesteście postępowi, ale jednocześnie robicie cholernie zacofaną historyjkę o siedmiu krasnoludkach żyjących razem w jaskini [w disnejowskiej realizacji krasnoludki żyły w chatce - przyp.red.]. Co wy, do ku**y, ludzie robicie? Czy do tej pory nie udało mi się nic osiągnąć w sprawie niskorosłych osób? Chyba nie krzyczę wystarczająco głośno.

Dodał, że bardzo szanuje Zegler i resztę ekipy filmowej, rozumie, iż wszystkim im się wydawało, że robią coś dobrego, ale umknęło im sedno sprawy. Jednocześnie dodał, że wcale nie chodzi mu o to, żeby nie opowiadać już nigdy więcej historii o Śnieżce:

Jeśli zrobicie 'Królewnę Śnieżkę' z jakimś powalonym, fajnym i postępowym zwrotem akcji - wchodzę w to!

Peter Dinklage od lat walczy o przełamanie filmowych stereotypów związanych ze społecznością osób niskorosłych. Jeszcze w 2018 roku rozmawiał z Entertainment Weekly o tym, jak od lat 80. zmieniła się w Hollywood perspektywa dla niskorosłych aktorów. Podkreślał, że nie chce krytykować cudzych wyborów, bo rozumie, że z czegoś trzeba płacić rachunki, ale jego zdaniem ciągle potrzeba dużo pracy nad pozbywaniem się stereotypów: "Nie chcę być zbyt polityczny, ale stereotypy ciągle funkcjonują. Ciągle istnieje coś takiego jak barowy 'rzut karłem', ludzie mojego wzrostu ciągle przebierają się za elfy w Boże Narodzenie. Jeśli wszyscy będą tak robić, takie podejście nie zniknie. Moja córka raczej nie sądzi, że jestem mityczną istotą. Jednorożce nie istnieją, ale ja tak. Trzeba bardzo uważać na to, co zostawiamy przyszłym pokoleniom" - mówił z przejęciem.

W podobnym tonie wypowiadała się w 2021 roku Aleksandra Petrus - polska stand-uperka i osoba niskorosła, która zwróciła uwagę Rafałowi Paczesiowi, by nie używał w swoich żartach słów takich jak "karzeł" czy "karlica". W rozmowie z Bartkiem Przybyszewskim - twórcą bloga Liczne rany kłute - tłumaczyła, że słowa te są nacechowane pejoratywnie i używane są, kiedy ludzie chcą kogoś zbluzgać lub obrazić:

Nie róbmy z nich naturalnej narracji wykorzystywanej przy opisywaniu jakiejś grupy społecznej. Jeśli nie chcielibyśmy obrazić pracownicy seksualnej, to raczej nie nazwalibyśmy jej w rozmowie 'dz**ką'. Wiemy, że to obraźliwe określenie. Dlaczego więc w przestrzeni publicznej wciąż używamy słów 'karzeł' i 'karlica'? Robią to również poważne media z dużymi zasięgami. (...) Zespół Downa to też określenie choroby, a jednak chyba możemy się umówić, że wyzywanie ludzi od 'dałnów' jest obraźliwe? "Karzeł" używany jest jako obelga nie tylko w stosunku do osób niskorosłych, ale też wobec ludzi po prostu niskich, choćby Jarosława Kaczyńskiego.

Zwróciła też uwagę na to, że w polskich mediach oraz przemyśle rozrywkowym osoby niskorosłe pojawiają się niemal tylko i wyłącznie w kontekście swojego wzrostu. Ona sama odmawia już udzielania wywiadów o tym, jak radzi sobie z prowadzeniem codziennego życia, bo jej zdaniem są wtórne i nie wnoszą nic nowego. "Po tylu latach w branży przyzwyczaiłam się do tego, że gdy dzwonią z propozycją roli, to zaraz padnie słowo "cyrk". Po prostu to wiem. A ja nie zgadzam się na żadną propozycję, w której pojawia się ten wyraz" - tłumaczyła.

Więcej o: