Poszedł z pomysłem na "Vabank" do uznanego reżysera. A on zasugerował teatr telewizji: Załamałem się

Złośliwi mówili już po bardzo udanej premierze, że "Vabank" Juliuszowi Machulskiemu tak naprawdę wyreżyserował jego ojciec, który zagrał tam przecież główną rolę. W rzeczywistości jednak aktor dorzucił od siebie tylko kilka powiedzonek z warsztatu, w którym kiedyś pracował. Prawdziwym ojcem chrzestnym tej gangsterskiej komedii, która powstała jakby z przypadku, był Jerzy Kawalerowicz.

Jest rok 1934, znany kasiarz Henryk Kwinto (Jan Machulski) wychodzi po kilku latach z więzienia, wrobiony przez niegdysiejszego przyjaciela i wspólnika, Gustawa Kramera (Leonard Pietraszak), który obecnie jest zamożnym dyrektorem banku. Wiedziony żądzą zemsty, Kwinto wraz z Duńczykiem (Witold Pyrkosz) oraz braćmi Moksem i Nutą (w tych rolach Jacek Chmielnik i Krzysztof Kiersznowski) planują mściwy skok na bank Kramera, aranżując go tak, aby podejrzenia spadły na niego samego. - to w skrócie fabuła kultowej komedii, która dała począek udanej karierze Juliusza Machulskiego. 1 marca 2022 roku wypada już 40. rocznica premiery filmu, który zmienił polskie kino. 

Zobacz wideo Polskie kino coraz częściej zachwyca się PRL-em

"Lepiej już kraść par excellence jako złodziej"

Jakim cudem radosny film o przedwojennych warszawskich kanciarzach, do którego w dodatku scenariusz napisał debiutujący filmowiec, trafił do realizacji w ponurych i kryzysowych latach 80.? Scenariusz powstał już w 1977 roku, czyli cztery lata przed jego nakręceniem. Machulski był wtedy jeszcze młodym szczawiem, studentem łódzkiej filmówki. Sam wspominał ze śmiechem, że kiedy biegał ze scenariuszem po różnych zespołach filmowych "miał 23 lata, a wyglądał na jeszcze mniej". Skąd wziął pomysł na swój pierwszy film? 

"Chodziło za mną coś, na co wpadłem jeszcze jako zupełnie mały chłopak: niepodważalny dowód, jakim są odciski palców, zostaje użyty przeciwko komuś, kto jest niewinny. Dopiero potem pojawiła się w mojej głowie taka konstrukcja: nieuczciwy dyrektor banku w starciu z kasiarzem, który ma swój kodeks i jest na swój sposób prawy" - opowiadał Piotrowi Śmiałowskiemu o swoim pomyśle na scenariusz Juliusz Machulski. Jego ojciec, Jan Machulski w wywiadzie dla Akademii Polskiego Filmu, zdradził dodatkowy smaczek:

Pomysł powstał tak naprawdę w Bułgarii nad ciepłym morzem. Juliusz przeczytał w gazecie wzmiankę o narzędziach detektywistycznych. 

Juliusz Machulski w wywiadzie z Jackiem Szczerbą do książki "Naga prawda o Seksmisji" przyznał też, że scenariusz "Vabanku" na trzecim roku studiów pisał nie dla siebie, a z myślą o innym zdolnym reżyserze. Wymienił nawet dokładnie nazwisko swojego mentora i niemal przyszywanego wujka, Janusza Majewskiego. To on jeszcze w 1966 roku obsadził jego ojca w głównej roli w filmie "Sublokator" - w tamtym czasie uważano to za najważniejsze dokonanie w karierze aktora.

Materiały promocyjne ze stron TVP "Chciałem zrobić serial o silnych kobietach, myślących fajniej niż faceci"

Po latach reżyser tłumaczył też Piotrowi Śmiałowskiemu, że Majewski, jako twórca "Zaklętych rewirów" i "Sprawy Gorgonowej" jak nikt inny potrafił odtworzyć klimat międzywojnia - i do tego był ulubionym reżyserem jego ojca. Dlaczego na początku nie pomyślał, że sam może to wyreżyserować? "Niełatwo nakręcić pierwszy film – łatwiej zaistnieć jako scenarzysta. Do tego potrzebne mi było tylko pióro, kartka i dobry pomysł" - powiedział w rozmowie z magazynem "Kino". 

Jeśli nie Majewski, to kto? 

"Naprawdę wierzyłem, że on [Majewski - przyp.red.] to nakręci. Nieśmiało napomknąłem o tym, że pisałem to dla niego. Wprawdzie w tamtym czasie przygotowywał się do 'Lekcji martwego języka' i 'Królowej Bony', więc wiadomo było, że nie weźmie się od razu za 'Vabank', ale obiecał, że przeczyta. Kilka dni później powiedział coś, co mnie zmroziło: 'wiesz, to jest nawet ciekawe, ale taki film o kasiarzu jest właśnie kręcony'. Chodziło o 'Hallo Szpicbródka'. Ja się załamałem, a Majewski chcąc mnie pocieszyć, jeszcze mnie dobił: 'nie martw się, wyślesz to do telewizji i może dadzą ci z tego zrobić spektakl Teatru TV' - wspomina w tym samym wywiadzie.

Za radą Majewskiego Machulski poszedł też z tym scenariuszem do Zespołu "Tor". Tam zaproponowano mu, żeby film zrobił znany z "Rejsu" Marek Piwowski. Ale młody filmowiec uznał, że akurat ten reżyser się nie nadaje do realizacji jego scenariusza, bo robi zupełnie inne kino. Ze współpracy oczywiście nic nie wyszło, ale po tej rozmowie Machulski coraz bardziej zaczynał wierzyć w to, że sam może zrobić swój "Vabank". 

VabankVabank 1981

Scenariusz krążył przez jakiś czas w środowisku filmowym. Trafił w końcu w ręce znajomej jego ojca - Mariny Niecikowskiej - wieloletniej szefowej redakcji w telewizji, a także szefowej produkcji w Naczelnym Zarządzie Kinematografii. To ona zadzwoniła do młodego Machulskiego i mu powiedziała: "To jest świetny scenariusz, kupujemy to".

"Zaproponowała jako honorarium 40 tysięcy złotych. Zdębiałem. Maksymalna stawka to wtedy było 50 tysięcy, ale debiutant nie mógł tyle dostać. To była gigantyczna suma. Można było za to kupić samochód. Mniej więcej wtedy poszedłem też do Jerzego Kawalerowicza do „Kadru", bo pomyślałem, że może u niego będę mógł to zrobić" - wspominał w wywiadzie dla "Kina" reżyser.  W międzyczasie Machulski nakręcił "Bezpośrednie połączenie", które nie zostało zbyt dobrze przyjęte. Ale na Kawalerowicza naciskał kierownik literacki "Kadru" - Aleksander Wieczorkowski - żeby dał szansę młodemu filmowcowi:

Kawalerowicz podobno się bał: 'on jest za młody, będzie miał artystowskie zapędy, w jednym ujęciu będzie chciał zmieścić i pensjonarkę, i Żyda, i sprzedawcę papierosów, i pucybuta, i policjanta'.
W końcu doszło do rozmowy z panem Jerzym. 'Tylko dlatego, że pan to napisał, wierzę, że pan to może zrobić' - usłyszałem. I zaczęły się prawdziwe, szczegółowe rozmowy z panem Jerzym o scenariuszu, o konkretnych scenach, o tym jak to wypadnie na ekranie.

Reżyser wspominał też, że pierwotnie planował stworzyć pełnokrwiste kino gatunkowe, bazujące na amerykańskich filmach gangsterskich, a komedia wyszła z jego rąk zupełnie przypadkowo. W "Vabanku" możemy doszukiwać się nawiązań do filmów takich jak "Żądło", "Rififi" czy "Przygody Arsena Lupina". Konsultacje z Kawalerowiczem bardzo dużo mu dały, jednak film tak naprawdę wykluł się już na planie. 

Kto zagra Kwintę? Czyli wszystko zostaje w rodzinie 

Decyzja o obsadzeniu w głównej roli ojca reżysera spotkała się z głosami krytyki. Zarzucano bowiem twórcy, że w rzeczywistości to jego ojciec reżyserował film, nadając tym samym tempa karierze syna. Juliusz Machulski nie pozostawał obojętny tym sugestiom i ironicznie urywał temat, mówiąc, że właściwie to Leonard Pietraszak odpowiadał za powstanie filmu. 

"Do ról Duńczyka i Kwinty chciałem Andrzeja Łapickiego i mojego ojca. Kawalerowicz powiedział mi wtedy, że to błąd, bo jeden musi być plebejski, a drugi inteligencki. To on wymyślił Witolda Pyrkosza. Łapicki zresztą nie mógł wtedy zagrać" - opowiadał Machulski Szczerbie. Reżyser podkreślał, że zawsze chciał obsadzić swojego ojca w roli Kwinty, ale z grzeczności szukał jeszcze kogoś innego - proponowano mu m.in. Romana Wilhelmiego. Nawet Machulski senior miał pewne wątpliwości:

Zastanawialiśmy się, czy ja mam to grać i czy dam radę. Do tej pory wcielałem się wiele razy w role sympatycznych blondynów, ale nie byłem pewny, czy ludzie uwierzą, że to ja jestem tym skurczybykiem, kasiarzem

- tłumaczył  w rozmowie z Polską Akademią Filmową. Do czasu "Vabanku" Jan Machulski kojarzony był głównie z ról w filmach takich jak "Ostatni dzień lata","Sublokator" czy "Lalka", a angaż w filmie syna miał być przełamaniem dotychczasowego wizerunku. Na ekranie możemy zobaczyć człowieka wręcz ponurego, z wiecznie kwaśną miną, na którego twarzy rzadko widać uśmiech. Dodatkowymi zabiegami uwidaczniającymi konkretne cechy była odpowiednia charakteryzacja oraz ciągłe uwagi reżysera "Tylko się nie uśmiechaj!".

Po latach aktor wspominał: "Rola Kwinty okazała się dla mnie dlatego tak trudna, że tak daleka od mojej swobody bycia w roli, od mojego utrwalonego wizerunku, ode mnie samego. Stała się więc wielkim zaskoczeniem nawet dla mnie, a cóż dopiero dla ludzi, którzy zupełnie się nie spodziewali, nie wierzyli, że mogę być też taki". Zasługą aktora jest też kilka kultowych cytatów. Machulski-reżyser wspominał w wywiadzie dla "Kina":

Jan doradzał mi też trochę z dialogami. W czasie wojny pracował w warsztacie samochodowym. To od niego te wszystkie powiedzonka 'ostatni raz za kierownik siadłeś' (zamiast za kierownicę), 'będziesz jeździć dupą po nieheblowanej desce', 'żebym zryżał'.

Wizerunek Kwinto zdecydowanie przylgnął do aktora na stałe. W jednym z wywiadów, Jan Machulski został zapytany, czy to prawda, że łódzcy taksówkarze nie biorą do niego pieniędzy za kurs.  - 'Kiedy wyjmuję portfel, mówią: No co pan, zrobimy jakiś bank i wtedy mi pan zapłaci - opowiadał. 

Czy skok Kwinto mógł wydarzyć się naprawdę?

Stworzona przez Jana Machulskiego postać Kwinto jest już kultowa, ale mało kto wie, że stoi za nią prawdziwy kasiarz okresu międzywojennego - Stanisław Cichocki, pseudonim Szpicbródka. Rabuś zasłynął autorską metodą obrabiania banków z wykorzystaniem mosiężnej blaszki, której wątek również możemy zobaczyć w "Vabanku". Nie tylko Kwinto - J.J. Duńczyk, grany przez Witolda Pyrkosza, również może pochwalić się realnym pierwowzorem. Juliusz Machulski szukał inspiracji do filmu w przedwojennej prasie, między innymi w tygodniku "Tajny Detektyw". To właśnie tam trafił na postać Tadeusza Duńczyka, który w 1931 roku opisywany był za napad łomem na kobietę - prawdopodobnie reżysera zainteresowało jego charakterystyczne nazwisko. 

'Szpicbródka' po aresztowaniu przez Policję Państwową 1930'Szpicbródka' po aresztowaniu przez Policję Państwową 1930 Archiwum Akt Nowych - Domena publiczna,

Nuta, Moks, Szpula, Melski i Krempitsch, których poznajemy na ekranie, również otrzymali przydomki po autentycznych kasiarzach dwudziestolecia międzywojennego. Żeby tego było mało, Komisarz Przygoda, grany przez Józefa Parę, był autentycznym policjantem Stołecznego Wydziału Śledczego lat 30-tych ubiegłego wieku. 

Kto nie zagrał w "Vanabku", a potem żałował? 

Ciekawostką jest to, że pierwotnie Moksa miał zagrać Marek Kondrat. Aktor był już dokładnie umówiony z reżyserem, pokazywał mu też, jaki jego bohater będzie miał chód. Ale dwa tygodnie przed zdjęciami zrezygnował. Machulski w 2012 roku podkreślał, że ciągle nie wie, dlaczego to zrobił, bo Kondrat wypytywany o to w żartach, ma w zwyczaju odkrzykiwać "Nawet mi o tym nie mów". Ostatecznie zastąpił go Jacek Chmielnik - Machulski wypatrzył go sobie w hotelowej restauracji w Łodzi. Na propozycję jednej z głónych ról zgodził sie podobno z marszu, jeszcze w tej samej knajpie. Scenariusz dostał dopiero następnego dnia. 

Niewiele brakowało, żeby w "Vabanku" pojawił się też Jerzy Stuhr. Machulski wymyślił sobie, że będzie dobry jako kochanek żony Kwinty, Karelicki. Kiedy mu proponował tę rolę, znali się jeszcze bardzo słabo: "I ja mu tak nieśmiało tłumaczę, że taka rola, że chciałbym go zaangażować, ale tak nie do końca potrafiłem powiedzieć, co to będzie. Stuhr się wykręcił, że nie gra takich epizodów, a po premierze mówi do mnie: 'Bo pan mi źle wytłumaczył, następnym razem oczywiście u pana zagram'". I faktycznie, słowa dotrzymał, bo w "Seksmisji" wystąpił już w roli głównej. 

"Vabank", czyli miłe dobrego początki

"Vabank" sprawił, że Jerzy Kawalerowicz i kierownik literacki studia "Kadr" Krzysztof Teodor Teoplitz uznali, że młody Machulski jest utalentowany i warto dalej z nim pracować. Dlatego też zapytali go, czy ma kolejne pomysły - miał. Na tamtym etapie kariery planował m.in. film o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim i pewną komedię science fiction, której roboczy tytuł brzmiał "Lamia". Zdecydowali się na ten drugi projekt i podpisali z reżyserem umowę na scenariusz. Machulski miał konkretny termin i tak też prace przyspieszyły. Po drodze był pomysł, żeby film nazwać "Pierwiatek żeński", ale ostatecznie stanęło na "Seksmisji". 

Efekt "Vabanku" był w przypadku realizacji kolejnej komedii Machulskiego długofalowy. Wraz z ogłoszeniem stanu wojennego "Seksmisja", jak i wiele innych projektów filmowych, została zawieszona z powodów czysto politycznych. Wtedy też na scenę wkroczył Jerzy Hoffman, który w tym czasie kierował Zespołem Filmowym "Zodiak". Kiedy dowiedział się, że Machulski akurat jest wolny, miał dla niego propozycję. Jak wspomina reżyser, usłyszał od niego 'Ty, kurna, robiłeś 'Vabank', to ja mam dla ciebie scenariusz 'Kim jest ten człowiek'". Kiedy Kawalerowicz usłyszał, że jego podopieczny ma współpracować z "Zodiakiem", postanowił, że jednak zawalczy o "Seksmisję". "U Hoffmana będziesz robił? - I pluje na sucho. To nie jest dobry pomysł. W porządku, zrobię wszystko, żeby 'Seksmisja' powstała". Dzięki "Vabankowi" w "Seksmisji" zgodziły się zagrać Beata Tyszkiewicz i Hanna Stankówna. 

Jeśli po premierze "Vabanku" ktokolwiek miał wątpliwości co do zdolności młodego reżysera, z pewnością kolejne produkcje takie jak "Seksmisja", "Kingsajz" czy kontynuacja "Vabanku", skutecznie zamknęły im usta.

Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy sił z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule:

Jak pomóc Ukrainie? Gazeta.pl łączy siły z PCPM Gazeta.pl łączy siły z PCPM, by wspierać Ukrainę. Sprawdź, jak możesz pomóc

Sytuacja w Ukrainie zmienia się z minuty na minutę, na stronie głównej Gazeta.pl prowadzimy relację na żywo.

Więcej o: