Jest rok 1945, a w powojennym Nowym Jorku warunki dyktuje pięć włoskich rodzin mafijnych. Vito Corleone (Marlon Brando), nestor jednej z nich, brutalną ręką prowadzi swoje interesy, stawiając na piedestale lojalność, zaufanie i rodzinę. Film rozpoczyna się słynnym weselem jedynej córki Don Vita - Connie (Talia Shire). Powiedzenie "przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej", autorstwa nota bene samego Puzo, nabiera nowego znaczenia w trakcie mafijnych porachunków, które okażą się czasem próby dla synów Vita - Michaela (Al Pacino), Sonnego (James Cann), Fredo (John Cazale) oraz Toma Hagena (Robert Duvall) - wychowanka Corleone.
Dobór aktorów w filmie jest nieprzypadkowy, Coppola już w trakcie czytania powieści wyobrażał sobie kto wcieli się w role głównych postaci. "Odkąd przeczytałem książkę Mario Puzo, wyobrażałem sobie w tej roli Pacino. Nie brałem pod uwagę nikogo innego, dlatego usilnie starałem się go nakłonić do przyjęcia angażu" - wspominał. Niestety producenci mieli zgoła inne zdanie na ten temat i nie chcieli dopuścić do obsadzenia w filmie zarówno Ala Pacino, jak i Marlona Brando. Ówczesny szef produkcji miał nawet grozić reżyserowi za obsadzenie Brando: "Jeśli jeszcze raz wymieni pan to nazwisko, wyleci pan". Coppola nie dawał za wygraną i robił wszystko, aby jego wizja była kompletna. Przełomem okazała się scena, w której Michael zabija Turka i kapitana policji - producenci ostatecznie zgodzili się na angaż Pacino.
Problemy z obsadą nie były jedynymi trudnościami z jakimi musiał mierzyć się reżyser. Wytwórnia w tamtym czasie zmagała się z kryzysem finansowym, dlatego zależało im na stworzeniu wielkiego dzieła, żeby wstać z kolan. Oczywiście chcieli kręcić po kosztach, dlatego część pomysłów Coppoli była odrzucana, co nie było przez niego przyjmowane z entuzjazmem. Robert Duvall w jednym z wywiadów wspominał tamte chwile:
W ciągu pierwszych tygodni na planie nabrałem do niego (reżysera - red.) szacunku. Paramount dawała mu w kość, a drugi reżyser deptał mu po piętach, aby natychmiast wskoczyć na jego miejsce, jeśli tylko wyleją Francisa.
Czy była taka możliwość? Wygląda na to, że tak. Sam reżyser w jednym z wywiadów wspominał, że praca przy pierwszym "Ojcu chrzestnym" wiązała się dla niego z ciągłym niepokojem, nieustannym oczekiwaniem, że go zwolnią:
Pamiętam na przykład, jak byłem kiedyś w toalecie, weszli jacyś ludzie z zespołu i powiedzieli: 'Co za amatorstwo. To się do niczego nie nadaje'.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Mimo ogromnego sukcesu produkcji, Al Pacino na długie lata kojarzony był z rolą Michaela, która przyniosła mu rozgłos i późniejsze angaże w takich kultowych filmach jak "Człowiek z blizną" czy "Zapach kobiety", za który otrzymał pierwszego i jedynego jak do tej pory Oscara. Po latach w wywiadzie dla New York Times otworzył się na temat swojej roli:
To kawał świetnego kina, więc mam świadomość, że to duże szczęście być jego częścią. Dla każdego aktora to byłaby istna wygrana na loterii. Ale muszę przyznać, że zaakceptowanie tego, jak ta rola wpłynęła na mnie i pójście dalej zajęło mi właściwie całe życie.
W "Ojcu Chrzestnym" oglądamy nie tylko profesjonalnych aktorów, ale również kompletnych amatorów w tym fachu. Należy do nich między innymi Lenny Montana, zawodowy zapaśnik z kryminalną przeszłością, który pojawia się w filmie jako Luca Brasi. Lenny na planie był tak zestresowany, że praktycznie wyjąkał swoją kwestię podczas wesela Connie. Mimo wielu dubli, reżyser wybrał najlepszą według niego scenę, którą jedni mogą uważać za nieudaną, ale dla innych jest najbardziej autentyczna, ponieważ oddaje lęk i respekt jaki Vito budził wśród podległych mu ludzi.
Co ciekawe, na ekranie możemy zobaczyć dwie kobiety z rodu Coppola - Talia Shire wcielająca się w rolę Connie jest w rzeczywistości siostrą reżysera. Z kolei w jednej z ostatnich scen filmu, podczas chrztu syna Connie, Al Pacino trzyma na rękach zaledwie kilkumiesięczną córkę Francisa - Sofię, dziś cenioną reżyserkę, autorkę takich filmów jak "Między słowami" czy "Maria Antonina". Sofia Coppola pojawia się również w kolejnych częściach "Ojca Chrzestnego". W drugiej odsłonie jest dzieckiem na statku, którym młody Vito przypływa do Ameryki, a w trzeciej gra jedną z głównych ról, dorosłą już córkę Michaela. Również synowie reżysera, Gian-Carlo i Roman otrzymali angaż w filmie jako dzieci Toma Hagena, a Romana możemy zobaczyć także jako młodego Sonnego w drugiej odsłonie produkcji. Jak widać, nie tylko w powieści Mario Puzo wszystko zostaje w rodzinie.
Anthony Puzo, syn zmarłego w 1999 roku pisarza, w jednym z wywiadów zapytany o inspiracje ojca do stworzenia postaci Vita Corleone, zdradził źródło jego natchnienia. - Ojciec zawsze nam powtarzał, że pierwowzorem Dona Corleone była moja babcia. Potrafiła być naprawdę bezwzględna i odważna, gdy sytuacja wymagała, żeby chronić swoją rodzinę. Wzbudzała strach – to cecha, której nie ceniono wówczas u kobiet - zdradza. - Dla mnie była zawsze bardzo miła. Gdy ją odwiedzałem, dawała mi pieniądze, żebym kupił sobie lody. Nie wydawała mi się kimś przerażającym. Nie odczuwałem wobec niej strachu. Ale tak, opisując Dona Corleone, ojciec miał ją na myśli, zresztą wiele stworzonych przez niego postaci mówiło głosami jego braci i sióstr. Czerpał z nich, kiedy tworzył swoich bohaterów - wspomina.
Z pewnością charakter matki pisarza możemy zobaczyć w ekranowym Vito, ale sama postać została zaczerpnięta z historii. A właściwie historii kilku XX wiecznych, nowojorskich gangsterów, którym Don Corleone zawdzięcza swoje cechy. Podobnie jak prawdziwy gangster Joe Profaci, Vito prowadził interes związany z oliwą z oliwek, który służył jako przykrywka dla jego nielegalnych działań, zapewniając tym samym intymność w wąskim, biznesowym kręgu. Postać Carla Gambino, posłużyła jako pierwowzór mafiosa o raczej skromnej reputacji, dzięki czemu nie był celem władz i policji. Jednak ekranowy Ojciec Chrzestny najbardziej podobny jest do gangstera Franka Costello, który był wyjątkowo inteligentnym strategiem, znanym jako "Premier" mafii ze względu na swoje doświadczenie i wspieranie innych cennymi radami. Podobnie jak Costello, Vito wykorzystywał swoje umiejętności dyplomatyczne i powiązania z wpływowymi biznesmenami i politykami, aby utrzymać władzę, a także zniechęcić swoich podwładnych do angażowania się w biznes narkotykowy.
Mimo, że film otwarcie opowiada o porachunkach włoskiej mafii w Stanach, ani razu na ekranie nie padają słowa "mafia" oraz "gangster", na co wpływ miała Włosko-Amerykańska Liga Praw Obywatelskich, zajmująca się walką z szerzeniem stereotypów na temat tej grupy. Napis "gangster" możemy zobaczyć jedynie raz, w formie nagłówka gazety.
F. F. Coppola oprócz pełnokrwistego gangsterskiego kina i niezapomnianych kreacji aktorskich, dał nam również świetnie napisane kwestie, takie ja: "Przychodzisz do mnie (...) w dniu ślubu mojej córki i prosisz bym mordował za pieniądze?", "Mężczyzna, który nie spędza czasu z rodziną, nigdy nie będzie prawdziwym mężczyzną", "Dostał ofertę nie do odrzucenia", "Na kontrakcie będzie podpis, albo mózg".
Okazuje się, że sporo kluczowych elementów całości jest dziełem przypadku. To Marlon Brando podsunął reżyserowi pomysł na kreację swojej postaci - podczas zdjęć próbnych, wypchał sobie policzki chusteczkami higienicznymi i zmieniał głos tak, jakby Vito mógłby być niegdyś postrzelony w okolice gardła. - On jest jak buldog - mówił. Większość słów wypowiadanych w filmie przez Brando nie jest recytowaniem scenariusza, ale jego odczytaniem - aktor uważał, że dzięki temu jest bardziej spontaniczny. Obsługa planu miała nie lada wyzwanie, żeby kartki z tekstem przyklejać na scenografii, a nawet na ciałach innych aktorów tak, aby nie były one widoczne w obiektywie kamery.
Także wypowiadany przez Petera Clemenzę (Richard S. Castellano), kultowy cytat "zostaw broń, weź cannoli" jest w rzeczywistości improwizacją aktora, nawiązującą do sceny, kiedy jego bohater wychodząc z domu na akcję, słyszy od żony przypomnienie "nie zapomnij o cannoli".
W jednej ze scen, kiedy w trakcie wesela Vito gości interesantów w swoim gabinecie, możemy zauważyć, że trzyma on na swoich kolanach kota. Podobno był to plątający się po planie filmowym zwierzak, którego Coppola nagle po prostu wsadził na kolana Marlona Brando, z zamiarem złagodzenia obrazu mafiosa. Jest to o tyle zaskakujące, że zwierzę zdaje sobie nic nie robić z otaczającej go ekipy oraz zgiełku filmowego i ulega pieszczotom aktora, stając się tym samym symbolem schowanych "pazurów" Vita, które będziemy mogli oglądać w kolejnych scenach.
Natomiast jedna z bardziej drastycznych i brutalnych scen filmu to ta, kiedy Corleone wysyła ostrzeżenie do znanego reżysera, który nie chce obsadzić jego chrześniaka w najnowszym filmie, piosenkarza Johnny'ego Fontane, inspirowanego postacią Franka Sinatry. Owym ostrzeżeniem jest głowa jego bezcennego konia, którą znajduje po przebudzeniu w swoim łóżku. Podczas prób używano makiety, natomiast kiedy rozpoczęto nagrywanie, reżyser w tajemnicy przed aktorem umieścił na scenie prawdziwą odciętą końską głowę, której widok wywołał u niego krzyk przerażenia, nadając scenie niebywałej autentyczności.
"Ojciec Chrzestny" jest dziełem wyjątkowym, docenianym zarówno przez widzów, jak i krytyków. W 2007 roku Amerykański Instytut Filmowy uznał film Coppoli za drugi najwybitniejszy film w historii kina, zaraz po "Obywatelu Kane’ie" Orsona Wellesa. Największa na świecie internetowa baza filmów, serwis IMDb, na podstawie ocen zarówno widzów, jak i krytyków, umieścił film na drugim miejscu rankingu "Top 250" - przegrywa tylko ze "Skazanymi na Shawshank". Według użytkowników portalu Filmweb, w rankingu "Top 500", "Ojca Chrzestnego" wyprzedzają "Skazani na Shawshank", "Nietykalni" z 2011 roku i "Zielona Mila".
Oczywiście nie mogło obyć się bez deszczu nominacji do Oscarów, których film otrzymał aż 11. Samych statuetek dostał ostatecznie trzy - za najlepszy film, scenariusz adaptowany (zarówno dla Coppoli, jak i Puzo) oraz aktora pierwszoplanowego dla Marlona Brando. Odtwórca roli Vito nie pojawił się na gali, zamiast niego na scenę wkroczyła Sacheen Littlefeather - aktywistka na rzecz praw obywatelskich rdzennych Amerykanów. Odczytała napisany przez aktora list, w którym potępiał on krzywdzące przedstawianie rdzennych plemion przez branżę filmową. Jej przemowa była pierwszym manifestem politycznym podczas gali oscarowej i dotarła do każdego widza na świecie oglądającego uroczystość, ponieważ impreza po raz pierwszy była transmitowana satelitarnie. Niestety, nie spotkała się ze zrozumieniem widowni i została przez nią wygwizdana.
Nie tylko zresztą Marlon Brando bojkotował Oscary. Al Pacino również nie pojawił się na uroczystości, mimo otrzymania nominacji w ramach protestu przeciwko zaklasyfikowaniu jego roli jako drugoplanowej, wbrew temu, że jego postać pojawia się częściej na ekranie niż "pierwszoplanowy" Vito.
Jedna z przyznanych nominacji została ostatecznie wycofana przez akademię, kiedy okazało się, że słynny motyw "Love Theme from The Godfather" autorstwa włoskiego kompozytora Nino Rota, był w rzeczywistości modyfikacją jego własnej muzyki wykorzystanej w filmie "Fortunatella" z 1958 roku.
Dwa lata po sukcesie "Ojca Chrzestnego", pojawiła się kontynuacja, która, co rzadko się zdarza, okazała się równym, jeśli nie większym przeciwnikiem pierwszej części. I tym razem produkcja otrzymała 11 nominacji do Oscara, ale aż sześć statuetek powędrowało razem z ekipą do domów, w tym dla Roberta de Niro za najlepszego aktora drugoplanowego, wcielającego się w młodego Vita Corleone. Jest to jedyna do tej pory sytuacja, kiedy dwóch aktorów - Marlon Brando i Robert de Niro, otrzymało Oscara za zagranie tej samej postaci.
Przypadająca w tym roku 50. rocznica premiery "Ojca Chrzestnego" stała się inspiracją do upamiętnienia samego dzieła, jak i procesu jego tworzenia. 22 marca światło dzienne ujrzą wszystkie części trylogii, odrestaurowane pod okiem samego Coppoli, pierwszy raz dostępne w rozdzielczości 4K Ultra HD. Barry Levinson, autor takich filmów jak "Rainman" czy "Good Morning, Vietnam!", a prywatnie ojciec Sama Levinsona odpowiadającego za stworzenie "Euforii" oraz "Malcolm & Marie", pracuje nad filmem "Francis and the Godfather" o powstaniu kultowego filmu. W rolach głównych będziemy mogli zobaczyć m.in. Oscara Isaaca, Jake’a Gyllenhaala oraz Elle Fanning. Trwają także prace nad serialem "The Offer", który również opowie o genezie filmu, a do którego póki co zaangażowano Dextera Fletchera, reżysera "Rocketmana".
Sukcesu pierwszej i drugiej części "Ojca Chrzestnego" nie powtórzyła trzecia odsłona, która spotkała się z falą krytyki. Między innymi dlatego Coppola porzucił planowaną przez siebie czwartą część, która miałaby powtórzyć zamysł "Ojca Chrzestnego II" i przedstawiać retrospekcje z życia Vincenta Corleone, nieślubnego syna Sonny’ego. - Może powstać część czwarta, piąta, czy szósta. Film nie jest moją własnością - odpowiadał dziennikarzom przed laty reżyser.
Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Od pierwszych godzin napaści giną bezbronni cywile, a Rosjanie systematycznie atakują miasta i wsie. Zniszczenia są ogromne. Z kraju ogarniętego wojną próbują się wydostać miliony uchodźców. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy siły z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule.